Czyżby już zaczęły się…

Robert Lewandowski zaliczył debiut w nowym klubie - Barcelonie. I w mediach nagle diametralnie zmieniło się podejście do jego najbliższej przyszłości.

Przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Przez kilka tygodni było mocne pompowanie balonika. Codziennie informacje o potencjalnym transferze, a wiele z nich trudnych do przełknięcia, bo stanowiących próbę stworzenia czegoś z niczego, skoro nie pojawiały się nowe, wiarygodne wiadomości.

Aż wreszcie ten transfer doszedł do skutku i kilka dni później Lewandowski mógł zadebiutować w barwach klubu, którego reprezentowanie sobie wymarzył. Odbyło się to w Stanach Zjednoczonych w meczu teoretycznie bez znaczenia, bo towarzyskim. Jednak w praktyce każdy mecz z Realem Madryt ma swój podtekst, nawet ten rozgrywany w samym środku okresu przygotowawczego do nowego sezonu na drugim końcu świata.
Barcelona wygrała 1:0, a Lewandowski wyszedł w podstawowym składzie i zagrał całą pierwszą połowę. Oceny jego występu były więcej niż pochlebne, choć niczego wielkiego nie dokonał. A świadczy o tym choćby jedno zdanie (za: onet.pl):

„Cóż za udany debiut!”

I uzasadnienie:

„Co rusz szukał szansy w polu karnym i jeszcze przed przerwą miał okazję na debiutanckie trafienie. Jego strzały dwukrotnie blokował jednak David Alaba, który świetnie zna Polaka z czasów wspólnej gry w Bayernie Monachium”.

Chyba było to medialne apogeum pewnego procesu, ponieważ po tym meczu zaczęło się lekkie spuszczanie powietrza z balonika. Choć logiczniejsze, na bazie budowanych przez kilka tygodni nastrojów, wydawało się ekscytowanie się ponad miarę następnym występem Polaka w barwach Barcelony. Zamiast tego (za: onet.pl):

„13 sierpnia rozpocznie się kolejny sezon ligi hiszpańskiej. Dla Roberta Lewandowskiego będą to pierwsze rozgrywki w barwach FC Barcelona. Do tej pory jego inauguracyjne sezony w nowych klubach nie imponowały. W obu niemieckich zespołach nie dobił nawet do granicy 20 goli w Bundeslidze”.

Mój ulubiony ulubieniec Jan Tomaszewski również bez nadmiernego entuzjazmu ocenił sytuację najlepszego obecnie polskiego piłkarza (za: se.pl):

„Ja współczuję Robertowi, bo on w tej chwili przeżywa najtrudniejsze chwile w swoim życiu jeśli chodzi o stres psychiczny. Przez dwa miesiące niemieccy dziennikarze zrobili z niego wroga publicznego numer jeden. Tego by nawet człowiek z żelaza nie wytrzymał. Teraz Robert z pewnością zdaje sobie sprawę, na co liczą hiszpańscy kibice. Jestem przekonany, że odczuwa straszny stres i tremę. Widać było, że z Realem starał się, pokazywał się, ale nie było zrozumienia. Miał taką sytuację do strzelenia gola, że jestem pewny, iż w Bayernie by to trafił”.

Czyżby już, na razie w mediach, zaczęły się schody, nawet lekkie tęsknoty za Bayernem? Dość szybko, biorąc pod uwagę euforyczne nastroje towarzyszące jeszcze moment wcześniej transferowi Lewandowskiego.

▬ ▬ ● ▬