Daleko do normalności

Wisła Kraków znów znalazła się centrum uwagi mediów. Czas euforii po uratowaniu klubu przed wykluczeniem z rozgrywek minął. Zaczęły się schody.

Po wszystkich zimowych turbulencjach, po bardzo słabym meczu przed tygodniem w Zabrzu z Górnikiem, w poniedziałek Wisła po raz pierwszy wystąpiła przed własną publicznością. Dwadzieścia jeden tysięcy kibiców na trybunach, przy czternastu tysiącach  sprzedanych karnetów na rundę wiosenną. Jej rywalem był Śląsk Wrocław i pozwolił zdobyć gospodarzom trzy punkty.  

To niewątpliwie bardzo optymistyczne zwieńczenie ostatnich dni, gdy okazało się, że przed krakowskim klubem po powrocie do żywych, czyli odzyskaniu ligowej licencji, pojawiły się schody. I to naprawdę strome. Wisłę dzielą jeszcze lata świetlne od normalności.

Słyszę, prezes klubu Rafał Wisłocki sypia po trzy godziny. Czy długo tak wytrzyma? Nie wiem. Ale po przeczytaniu przeprowadzonego z nim wywiadu doskonale rozumiem, że może mieć problemy z zaśnięciem nawet będąc śmiertelnie zmęczony (za: przegladsportowy.pl):

„Udało nam się doprowadzić do zniwelowania zobowiązań krótkoterminowych i zyskać płynność finansową. Ale są jeszcze zobowiązania długoterminowe, zobowiązania objęte cesjami, koszty stałe. W strukturze przychodów mamy dużo środków, które fizycznie tak naprawdę do nas nie trafiają. To jest problem. Poza drużyną, która jest wiadomym kosztem, bo aby mieć dobrej jakości zawodników, trzeba ich solidnie opłacać. Dochodzą koszty za użytkowanie stadionu czy bazy w Myślenicach. Są pewne konkretne wydatki, które musimy ponosić, ale liczymy, że może uda nam się je zredukować. Doprowadzić do tego, że będą mniej obciążały budżet, bo w takich realiach, jak obecnie, trudno będzie nam funkcjonować”.

Nawiązując do tej wypowiedzi można stwierdzić, że wszyscy zaangażowani w ratowanie Wisły dostali krótkoterminową nagrodę. A los docenił tego, który najbardziej na nagrodę zasłużył. W końcówce pierwszej połowy Wisła wywalczyła karnego. Piłkę ustawił Jakub Błaszczykowski. I trafił, pewnie strzelając w górny róg, dając drużynie zwycięstwo. Czyli psychikę ma ze stali.

Po tym, co zrobił dla klubu, można się było spodziewać, że kibice zgotują mu w Krakowie królewskie przyjęcie. Była wielka sektorówka z podobizną Błaszczykowskiego i dopiskiem, że jest legendą. A pod nią na płocie długi transparent: „Miłość większa od milionów, Kuba wreszcie witaj w domu”. I właśnie na bramkę, za którą wisiał przez cały mecz, strzelał karnego.

Byłby dramat, swoista złośliwość losu, gdyby w takim momencie, w takim miejscu go nie wykorzystał. Na szczęście pomógł szczęściu, dostał zasłużoną owację i za strzeloną bramkę, i za to, co zrobił wcześniej dla klubu.

Długi transparent związany (przenośnie) z Wisłą zawisł na meczu Legii z Cracovią. Dotyczył byłego prezesa warszawskiego klubu:

„Leśnodorski dopuściłeś do tego, by (L)udzie uznali cię za niegodnego podania ci ręki”.

Łatwo się domyślić, że chodzi o pomoc, jaką udzielił Wiśle przy ratowaniu tego klubu. Zrobił coś niekonwencjonalnego. Wzniósł się ponad bezmiar nienawiści, hejtu i szowinizmu, stanowiące solidny fundament funkcjonowania współczesnej piłki. Swoim działaniem dał nadzieję, że jednak coś się zmieniło w takim postrzeganiu rzeczywistości. Dosłownie na moment, bo transparent udowodnił, że długo jeszcze normalnie nie będzie.    

 ▬ ▬ ● ▬