Dla kogo brakuje szatni?

Fot. Trafnie.eu

Warta Poznań ma problemy, nawet wielkie. Tak bardzo, że mogą okazać się nie do przeskoczenia. Przy tej okazji obalony został pewien długo lansowany mit.

W przypadku Warty nie tak to miało wyglądać. Zresztą nie za bardzo wygląda już jak klub z Poznania. Od tylu lat grała w Grodzisku Wielkopolskim, że właśnie z tym miastem coraz bardziej była kojarzona. Ale grała w Ekstraklasie, mimo skromnego potencjału, i zasługiwała z tego powodu na uznanie. Dodatkowo miała trenera, młodego i perspektywicznego Dawida Szulczka, którego wielu szefów innych klubów jej zazdrościło.
Warta postanowiła wyróżnić się także w inny sposób publikując przed kilkoma miesiącami strategię ESG (za: wp.pl):

„W Warcie Poznań lubimy wyzwania. Wiemy, że przed nami dużo pracy, która wpłynie na kształt klubu jako instytucji będącej w nurcie zrównoważonego rozwoju - podkreślił właściciel zielonych, Bartłomiej Farjaszewski.

Strategia ESG 2024-2027 to 20-stronicowy dokument definiujący kluczowe aspekty funkcjonowania zielonych w najbliższym czasie. Był on opracowywany przez kilka miesięcy, a teraz ujawniono jego założenia.

ESG to termin oznaczający trzy główne obszary działania firm, organizacji oraz inwestorów, w ramach których powinny one kierować się zasadami zrównoważonego rozwoju i stosować odpowiedzialne praktyki biznesowe z poszanowaniem szeroko rozumianego interesu poszczególnych interesariuszy”.

Plany piękne, ale żeby je skutecznie realizować przydałyby się jeszcze odpowiednie wyniki w główny obszarze działania, czyli piłce nożnej. A tu nagle wszystko się posypało. Warta spadła z Ekstraklasy, choć jeszcze przed ostatnią kolejką jej degradacja nie wydawała się wcale oczywista. I problemy zaczęły narastać.

Już wcześniej poinformowano, że w nowym sezonie drużyna wróci do Poznania. Ponieważ jej skromny obiekt przy Drodze Dębińskiej nadal nie spełnia wymogów licencyjnych, będzie rozgrywała mecze w roli gospodarza na stadionie, teoretycznie, miejskim przy ulicy Bułgarskiej, czyli tam, gdzie rezyduje Lech. Ale okazuje się, że to nie takie proste (za: gloswielkopolski.pl):

„Wniosek licencyjny zezwala jedynie na grę na stadionie w Poznaniu, tym przy Bułgarskiej, bo inne nie spełniają wymagań. Tymczasem obiekt przy Bułgarskiej nie jest przystosowany do gry na nim dwóch klubów. Warta przedstawiła plan na to jak mogłaby funkcjonować obok Lecha Poznań, ale liczyła na pomoc miasta w tej kwestii. Chodzi porozumienie z operatorem i wybudowanie szatni. Rozmowy jednak utknęły w martwym punkcie”.

Teoretycznie chodzi „tylko” o szatnię, ale:

„Lech stanowczo odmawia udostępnienia tego pomieszczenia Warcie. Zieloni podają przykład Cracovii, która pozwoliła korzystać ze swojej szatni Puszczy Niepołomice, ale w przypadku Poznania takiego porozumienia nie należy się już spodziewać. (…) Koszty budowy szatni nie są do końca znane – klub pierwotnie usłyszał o kwocie 300 tysięcy złotych, natomiast w mediach pojawiła się suma pięciokrotnie wyższa. Warta liczy na to, że rachunek weźmie na siebie miasto Poznań, bo to ono wybudowało obiekt za setki milionów złotych”.

Sytuacja mocno rozsierdziła właściciela Warty, Bartłomieja Farjaszewskiego:

„Nie interesują mnie rozwiązania, które były proponowane zakulisowo, czy też sugestie Karola Klimczaka, że on może w cudzysłowiu załatwić, byśmy nadal grali w Grodzisku. Warta nie potrzebuje nikogo, kto by jej coś załatwiał. Jesteśmy zdesperowani, żeby grać w Poznaniu, bo od tego zależy przyszłość klubu”.

Wspomniany Klimczak to prezes Lecha. Na tym przykładzie widać, że tak zwana przyjaźń obu poznańskich klubów, podawana jako wzorcowy przykład dla podobnego układu w innych miastach, jest (była) po prostu mitem. Specjalnie zaskoczony nie jestem, bo w żadne tego typu przyjaźnie w sporcie nie wierzę. Kończą się zawsze tam, gdzie zaczyna się interes klubu (klubów), czyli bardzo szybko.

Warta ma czas do 18 lipca na spełnienie wymogów licencyjnych, czyli porozumienie się w sprawie gry na stadionie przy Bułgarskiej. Jeśli wymogu nie spełni, grozi jej wycofanie z rozgrywek drugiej ligi, zwanej pierwszą.

Ciekawe, że w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, Lech korzystał ze stadionu… Warty (wtedy imienia 22 lipca), rozgrywając na nim ponad sto meczów. Szatni wtedy dla żadnej drużyny nie brakowało.

▬ ▬ ● ▬