2015-04-29
Dlaczego jest tak źle?
W środę od rana w polskich mediach pojawiały się informacje o stanie zdrowia Roberta Lewandowskiego. Nie wydaje mi się niestety, by był pod dobrą opieką.
We wtorek Bayern przegrał z Borussią Dortmund półfinał Pucharu Niemiec. Po remisowym meczu dopiero w serii rzutów karnych, ale wcześniej zanotował jeszcze poważniejsze straty. Tuż przed końcem dogrywki kontuzji doznał Lewandowski. Staranował go bramkarz Dortmundu Mitchell Langerak, trafiając w głowę Polaka zamiast w piłkę, co spowodowało złamanie szczęki i nosa, oraz wstrząśnienie mózgu.
Zupełnie nie podniecam się (podobno już gotową) maską Lewandowskiego, pozwalającej mu bez problemów zagrać za tydzień w pierwszym półfinale Ligi Mistrzów z Barceloną. Interesuje mnie zupełnie co innego.
Jeden z piłkarzy, który miał też pękniętą szczękę, opowiadał mi jak lekarz po wejściu na boisko go badał. Najpierw zadał kilka pytań, by sprawdzić czy pacjent jest świadomy, wie gdzie się znajduje, jaki jest dzień itp. A później zaczął delikatnie uciskać jego czaszkę od skroni w dół. Przy pękniętej szczęce ucisk poniżej ucha spowodował potworny ból.
W związku z tym kilka pytań. Czy Lewandowski w ogóle nie odczuwa bólu? Wątpię. Czy lekarz pracujący dla Beyernu nie zna wstępnej metody badania czaszki osoby doznającej urazu? Wątpię. Dlaczego zatem Lewandowski pozostał na boisku? Oto zagadka, która nie daje mi spokoju.
Oglądałem mecz w telewizji i widziałem, że z polskim napastnikiem jest coś nie tak. Słaniał się po murawie, wyglądał na kompletnie oszołomionego. Unikał angażowania się w jakąkolwiek akcję. Gdy po zderzeniu z bramkarzem Borussii został sprowadzony z boiska przez lekarza, nie miał prawa na nie wracać! Nawet na minutę czy dwie. Nawet jak limit zmian został wcześniej wykorzystany przez Guardiolę. Po prostu nie nadawał się do gry. Jak można mu więc było pozwolić ją kontynuować?
Nie bardzo mogę uwierzyć, że to zdarzyło się w klubie stawianym za wzór. No, może nie pod każdym względem, zważywszy, że jego prezes okazał się oszustem podatkowym wysłanym prawomocnym wyrokiem za kratki. Ale jednak większość spogląda na Monachium zazdrosnym okiem. Dla mnie we wtorkowy wieczór Bayern kompletnie się skompromitował. Nie mogę zrozumieć jak mógł pozwolić sobie na taką medyczną fuszerkę. Zresztą nie jedyną tego dnia.
Zanim doszło do wypadku z udziałem Lewandowskiego na boisku po długiej kontuzji pojawił się Arjen Robben. Nie na długo, bo po kilkunastu minutach je opuścił, gdy odnowił mu się uraz. Nie zagra już do końca sezonu. Można zadać pytanie - czy nie za szybko pozwolono mu wrócić na boisko?
Oczywiście kontuzje są częścią piłki nożnej. Z góry przewidzieć się ich nie da. Piłkarze je odnosili i odnosić będą. To pewne. Tylko, że w Bayernie ostatnio zdarzyło się coś jeszcze. Przed dwoma tygodniami zrezygnował z pracy doktor Hans-Wilhelm Mueller-Wohlfahrt, światowej sławy specjalista medycyny sportowej. Związany był z klubem prawie czterdzieści lat. Ale, jeśli wierzyć medialnym spekulacjom, nie odpowiadał Guardioli. Skoro był taki zły, to dlaczego, gdy już go nie ma, jest tak źle?
▬ ▬ ● ▬