2025-09-19
Dlaczego nikt nie pyta o...
Po pierwszej kolejce Ligi Mistrzów w rodzimych mediach trwa próba wyłapania polskich wątków z rozegranych meczów. Przy okazji przyszło mi do głowy…
Szczerze mówiąc za bardzo nie ma czego wyłapywać. Choć tuż przed inauguracją rozgrywek pojawił się wręcz entuzjastyczny tytuł (za: przegladsportowy.onet.pl):
„Polak zgłoszony do Ligi Mistrzów! I to tuż przed pierwszym meczem”
I wyjaśnienie:
„Liczba polskich piłkarzy w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów wzrosła do siedmiu. Do elitarnego grona w ostatniej chwili dołączył Franciszek Zabrowarny, pomocnik Unionu Saint-Gilloise. 20-latek dotychczas występował głównie w rezerwach belgijskiego klubu, ale teraz stworzono mu szansę na duży krok w karierze”.
Ja się nie dam nabrać ani na tytuł z wykrzyknikiem, ani na szansę „na duży krok w karierze”. Już to kiedyś wyjaśniałem w przypadku Jana Faberskiego w Ajaksie Amsterdam, też zgłaszanego regularnie do Ligi Europy. Ale jego klub zgłosił wtedy aż 52 zawodników! Czyli wszystkich z kadry drużyny seniorów i rezerw.
Na wszelki wypadek sprawdziłem skład Unionu Saint-Gilloise na mecz z PSV Eindhoven. I oczywiście Zabrowarnego nie było na ławie, bo być nie mogło. Oby nie skończyło się jak kiedyś z Mateuszem Musiałowskim w Liverpoolu (czy ktoś wie, gdzie dzisiaj gra?), któremu z podnieceniem przyglądała się cześć redaktorów przekonujących, że za chwilę ruszy na podbój Premier League.
Nie ruszył, więc skoncentrujmy się na tym, co jest:
„Oprócz Zabrowarnego w fazie ligowej zobaczymy jeszcze sześciu Polaków: Roberta Lewandowskiego, Piotra Zielińskiego, Wojciecha Szczęsnego, Nicolę Zalewskiego, Dominika Sarapatę oraz Mateusza Kochalskiego”.
Ten ostatni wystąpił w meczu chyba najbardziej komentowanym po pierwszej kolejce Ligi Mistrzów. Qarabağ Ağdam z Polakiem w bramce ograł w Lizbonie Benfikę 3:2, co uznano za największą sensację rozgrywek. Barcelona z Lewandowskim w wyjściowym składzie pokonała na wyjeździe Newcastle United 2:1, choć bramek dających zwycięstwo nie zdobył. Można jeszcze wspomnieć o Zielińskim, który wszedł na końcowe minuty, co w tym sezonie jest niestety normą, w meczu Interu Mediolan wygranym 2:0 w Amsterdamie z Ajaksem. I to koniec.
Może dlatego były prezes PZPN Zbigniew Boniek kąśliwie zauważył (za: X, pisownia oryginalna):
„Najlepszy z Polaków w pierwszej kolejce #ChampionsLeaugue ? Sedzia Sylwestrzak- bardzo dobry debiut”.
Skoro była mowa o piłkarzach, była o sędziach, ja bym równie kąśliwie zapytał – dlaczego nikt nie wspomina o polskich... trenerach? Co to za pytanie, wręcz bez sensu? Zależy dla kogo. Mnie przyszło do głowy, gdy patrzyłem jak Cristian Chivu wpuszcza na boisko Zielińskiego. Zacząłem się zastanawiać, dlaczego ktoś z Rumunii, czyli kraju, który nie jest przecież piłkarską potęgą, prawie bez szkoleniowego doświadczenia (przed Interem Chivu na krótko pracował tylko w Parmie) dostaje robotę w jednym z najsłynniejszych klubów nie tylko we Włoszech, ale nawet w Europie? Dlaczego Rumun potrafi, a Polak nie? Dlaczego nasi trenerzy już od dziesiątków lat praktycznie nie istnieją w poważnej profesjonalnej piłce?
Pytanie dedykuję wszystkim, którzy za chwilę spłodzą kolejny tekst o klubowym rankingu UEFA. I znów będą przekonywać, że już, już za moment polska piłka uzyska w nim znaczący awans i będzie potęgą, czyli z przydziału dostanie miejsce od razu w fazie ligowej Ligi Mistrzów bez eliminacji. I ta drużyna wystąpi w niej pewnie z zagranicznym trenerem...
▬ ▬ ● ▬







