Dlaczego zawsze ja?

„Super Mario” jest nie do podrobienia. Znów dał znać o sobie. Co tym razem wymyślił? Właściwie nic…

Żałuję, ze nie ma w polskiej lidze takiego artysty jak Mario Balotelli. Wtedy zamiast czytać wymysły piłkarskich agentów o kolejnych papierowych transferach, moglibyśmy się rozkoszować kolejnymi niewiarygodnymi wyczynami jego odpowiednika. Od dwóch dni czekałem na wyrok w ostatniej sprawie Mario. Co tym razem nawywijał? Właściwie nic, zachował się jak…  Balotelli. Żeby łatwiej go zrozumieć, warto najpierw zacytować Jose Mourinho. W październiku oglądałem wywiad z nim emitowany przez telewizję CNN. Zapytany o Balotellego, odpowiedział: „Mógłbym napisać dwustustronicową książkę o moich dwuletniej współpracy z Mario w Interze. Na pewno nie byłby to dramat, raczej komedia”.

A później uraczył widzów uroczą anegdotkę: „Pamiętam jak raz polecieliśmy do Kazania na mecz Ligi Mistrzów. Miałem wtedy samych kontuzjowanych napastników. Nie mogłem skorzystać z Milito, ani z Eto’o. Naprawdę był problem. A Mario w 42. minucie dostał żółtą kartkę. Kiedy w przerwie wszedłem do szatni, czternaście z piętnastu minut spędziłem na rozmowie z nim. Powiedziałem mu: - Mario, nie mogę cię zmienić, nie mam na ławce żadnych napastników. Dlatego nie atakuj nikogo. Graj tylko piłką. Jeśli ją stracisz – żadnej reakcji! Jeśli ktoś cię sprowokuje – żadnej reakcji! Jeśli sędzia popełni błąd – żadnej reakcji! I w 46 minucie dostał czerwoną kartkę…”

Mourinho nazwał Balotelliego „unmanageable”, co znaczy - nie do opanowania, krnąbrny, poza kontrolą. Dodałbym jeszcze jedno określenie – Balotelli! Tyle powinno wystarczyć. Przecież „Super Mario” jest nie do podrobienia. Znów przebił wszystkich – podał swój klub do sądu!

Gdy Roberto Mancini przed dwoma laty ściągnął go do Manchesteru City, za dwudziestoletniego wtedy napastnika zapłacił 24 miliony funtów. Nie przypuszczał z pewnością w co się pakuje. Balotelli nie pozwolił mu się nudzić nawet przez chwilę. W ubiegłym sezonie za żółte i czerwone kartki pauzował w aż 11 z 54 meczów. Szefowie klubu wreszcie stracili cierpliwość, ukarali go grzywną w wysokości dwóch tygodniówek. A to kupa pieniędzy, aż 340 tysięcy funtów. Więc cierpliwość stracił też Mario i oddał sprawę do trybunału Premier League w Londynie. W poniedziałek zakomunikowano, że właśnie dziś zapadnie wyrok w tej sprawie.

Jednak nie zapadł. Włoch chyba się przeląkł, że zostanie pogoniony z Manchesteru już w zimowym okienku transferowym i ostatecznie wycofał wniosek. Mancini może z niego skorzystać w sobotnim meczu Premier League z Reading. Na jak długo starczy mu cierpliwości? Aż do następnego numeru „Super Mario”?

Przed rokiem, gdy w derbach Manchesteru City zlał United na Old Trafford aż 6:1, Balotelli rozwścieczył kibiców rywali. Po zdobyciu pierwszej bramki pokazał podkoszulek z napisem – „Dlaczego zawsze ja?”

No a kto, Mario? Kto, jak nie ty byłby w stanie to wszystko wymyślić?

 ▬ ▬ ● ▬