2022-02-08
Do zobaczenia wkrótce
Ekstraklasa zainaugurowała wiosenną część sezonu. To najlepsza liga na… świecie. Przynajmniej dla niektórych, nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości.
Po pierwszej kolejce rozegranej po zimowej przerwie podsumowanie czegokolwiek, czy ocenianie kogokolwiek byłoby szczytem roztargnienia. Poczekajmy co najmniej kilka tygodni, by się do takich ocen zabrać.
Na razie można pokusić się o wnioski innego rodzaju, czyli uzasadnić sensowność przedstawionej przeze mnie teorii. Ekstraklasa jest naprawdę wymarzonym miejscem dla wielu piłkarzy. Że tych z Polski, to chyba oczywiste. Rodzima liga jest dla nich niczym kochająca matka – przygarnie, przytuli, pocieszy i jeszcze nakarmi.
Schemat zawsze ten sam – ruszają w wielki piłkarski świat z równie wielkimi nadziejami. Wcześniej długo i namiętnie opowiadają, że „już chcą wyjechać”. Jadą, a potem jest, jak jest. Rzadko na tyle ciekawie, by nie wracać. Częściej wolą wrócić, i słusznie, by się dalej nie frustrować, że lądują na ławce, a nawet trybunach zamiast grać w wymarzonej lidze.
Takich przykładów jest sporo i dotyczą potencjalnych reprezentantów. Nie tylko tych, którzy zaliczyli kiedyś jakiś symboliczny występ w kadrze, ale grali w poważnych meczach eliminacyjnych czy nawet na wielkich imprezach (Kamil Grosicki, Damian Kądzior, Dawid Kownacki, Paweł Wszołek, Kamil Wilczek).
Ekstraklasa stała się też przytulnym domem dla wielu cudzoziemców. Schemat identyczny – ruszają od nas do lepszego piłkarsko świata z wielkimi nadziejami, a potem, gdy niewiele z nich zostaje, wracają. Do Polski właśnie, a nie swojej ojczyzny!
Właśnie przeczytałem, że agent oferuje klubom Ekstraklasy Brazylijczyka Guilherme. To ten, który kiedyś był gwiazdą polskiej ligi, grając w Legii Warszawa, by potem zacząć zwiedzać piłkarski świat (Włochy, Portugalia, Turcja, Chiny).
Czech Zdeněk Ondrášek właśnie po trzech latach wrócił do Wisły Kraków, czyli wrócił do miasta, w którym kiedyś poznał swoją… żonę! W tym czasie grał w Stanach Zjednoczonych, Czechach, Rumunii i Norwegii. Dlaczego nie wrócił do ojczyzny? Gdzie mu będzie lepiej niż w Polsce? Lepiej płacą, a niekoniecznie trzeba na te lepsze pieniądze zapracować lepszą grą. Wystarczy porównać dokonania czeskich i polskich klubów w europejskich pucharach w ostatnich latach. Właściwie, niestety, za bardzo nie ma czego porównywać. To znaczy można i warto – poza boiskiem u nas wszystko wygląda lepiej i zamożniej. Szkoda, że tylko poza...
Obejrzałem podczas weekendu mecz ligi czeskiej Slavia Praga – MFK Karwina. Przyznaję, że wspomnianych rozgrywek nie śledzę za bardzo, ale przy okazji dowiedziałem się ciekawej rzeczy. Komentator stwierdził, że w tej lidze występuje jeden polski zawodnik! A ilu Czechów gra u nas? Aż trudno wszystkich zliczyć. Działa prosty mechanizm rynkowy. Od razu widać gdzie się bardziej opłaca. Nie przekłada się to niestety na poziom rozgrywek, co odnotowuję z bólem.
Natomiast z dziennikarskiego obowiązku odnotowuję jeszcze dwóch Bośniaków, którzy zimą postanowili wrócić do kraju, za którym zatęsknili po zagranicznych wojażach: Zvonimira Kožulja (wcześniej Pogoń Szczecin, teraz Bruk-Bet Termalica Nieciecza) i Jasmina Buricia (wcześniej Lech Poznań, teraz Zagłębie Lubin).
W poniedziałek ruszył w świat kolejny obcokrajowiec uznawany za jedną z gwiazd rodzimej ligi. Jesus Jimenez nie chciał przedłużać umowy z Górnikiem Zabrze, dlatego został zawodnikiem występującego w lidze MLS kanadyjskiego Toronto FC. Cóż, trzeba mu życzyć powodzenia, ale gdyby się nie powiodło, na wszelki wypadek warto dodać → PATRZ TYTUŁ.
▬ ▬ ● ▬