Dobre rady dla Bielika

Fot. Trafnie.eu

Właśnie przeczytałem zachwyty po debiucie w Ekstraklasie jednego dzieciaka. Nawet potrafię je logicznie wytłumaczyć. Co nie znaczy, że się z nimi zgadzam.

Krystian Bielik ma szesnaście lat. W niedzielę zadebiutował w Ekstraklasie w barwach Legii w meczu z Koroną. Zadebiutował dlatego, że trener Henning Berg puścił do boju drużynę rezerw, dając odpocząć swoim najlepszym zuchom po meczu z Aktobe. A w tej drużynie było sporo młodziaków. Od razu więc dorobiono puentę, że dzieciaki świetnie sobie poradziły w Ekstraklasie.

Przede wszystkim powinny podziękować... Jackowi Kiełbowi. W pierwszej połowie Mateusz Wieteska (jeden z tych młodziaków) źle przyjął piłkę, zagraną dość ryzykownie do niego. Na środku boiska przejął ją Kiełb i ruszył na bramkę Legii. Wraz z nim było jeszcze dwóch piłkarzy Korony, a naprzeciwko tylko jeden obrońca Legii. Kiełb wybrał najgorsze rozwiązanie, strzelił fatalnie. I zamiast cieszyć się z bramki, długo leżał na murawie, jakby wstydził się podnieść.

Po meczu przyznał, że Korona przegrała przez niego. Jest w tym sporo prawdy. Tak jak sporo przesady w bezkrytycznym wychwalaniu dzieciaków z Legii. Gdyby nie pudło Kiełba, może znów wróciłyby dyskusje o przesadnej rotacji w składzie Legii, która nie ma jeszcze wartościowych zmienników?

Najlepsze recenzje zebrał Bielik. Statystycy wyliczyli, że debiutował w wieku 16 lat i 232 dni. Choćby z tego powodu występ godny uwagi. A zaprezentował się nad wyraz dojrzale. Jako defensywny pomocnik nie bał się piłki, miał kilka długich podań, a nawet strzał z daleka na bramkę. To był naprawdę bardzo obiecujący debiut. I zaczęła się jazda bez trzymanki, czyli określenia typu „Bielik zachwycił”.

Nawet potrafię owe zachwyty logicznie wytłumaczyć. Piłkarska mizeria w tym kraju sprawia, że od lat tworzy się bohaterów przy najmniejszej nawet okazji. Tylko czy po jednym meczu można już oceniać piłkarza? Był kiedyś napastnik, który strzelił w debiucie w Ekstraklasie trzy bramki. Pamiętacie jego nazwisko? Nie? Prawidłowo, bo ja też nie. Pamiętam tylko, że zdobył je dla ŁKS Łódź, chyba w meczu ze Stalą w Mielcu (ale za to już głowy nie dam). To był bardzo inteligentny chłopak, ale jego kariera skończyła się równie szybko, jak się zaczęła.

Dlatego prośba – nie róbcie Bielikowi krzywdy! Nie róbcie z niego geniusza po kilku dobrych kopnięciach piłki. Może okaże się talentem na miarę Lubańskiego (debiut w pierwszej reprezentacji w tym samym wieku!). Ale niech najpierw zagra chociaż kilka meczów na podobnym poziomie. Niech popełni kilka błędów, bo takie popełnić musi. Niech dzięki temu zdobędzie potrzebne doświadczenie.

Mam nadzieję, że wielkie życiowe doświadczenie zdobył w ostatnim roku Mariusz Stępiński. Właśnie wrócił z Niemiec do Polski. Będzie piłkarzem Wisły Kraków. Gdy wyjeżdżał, wydawało mu się, że świat do niego należy. Przed rokiem mówił „Przeglądowi Sportowemu”:

„Niemcy to inny świat. Niczym nie trzeba się przejmować. Nie ma się co martwić, że czegoś zabraknie, że coś nie zostanie dopięte. Tutaj mam niemal wszystko podane na tacy. Mam się skupić tylko na treningu”.

Skupił się, ale to nie wystarczyło. Bilans ostatniego sezonu? Występy najwyżej w drużynie rezerw 1.FC Nürnberg, która zleciała z Bundesligi. A był nazywany „jednym z największych talentów polskiej piłki”.

O swoich planach do końca sezonu mówi klubowemu portalowi więcej niż ostrożnie:

„Nigdy nie sięgam tak daleko, teraz dla mnie ważne jest, aby trenować i być zdrowym, a reszta na pewno przyjdzie sama”.

Niech ta ostrożność będzie drogowskazem w dalszej karierze dla Bielika. Chłopcze, nie daj sobie przewrócić w głowie! Nie słuchaj bezkrytycznie tych zachwytów już po pierwszym meczu. I nie pozwól się nikomu opchnąć za granicę!!! Nawet jakby ci ktoś gwarantował pewne miejsce w podstawowej jedenastce Realu Madryt. Spokojnie graj i ucz się. Czym więcej będziesz miał pokory, tym dalej zajdziesz.

▬ ▬ ● ▬