2025-05-18
Dołujący bilans i dobra rada
W subiektywnym podsumowaniu tygodnia o dwóch finałach krajowych pucharów, które właśnie się odbyły. Dotyczą dwóch różnych piłkarskich światów, ale…
Pierwszy w Londynie na stadionie Wembley. Finał Pucharu Anglii, bo o nim mowa, w którym Manchester City mierzył się z Crystal Palace, obejrzało z trybun 84 163 widzów! Chyba nie muszę pisać kto był faworytem. Ale finały to mecze szczególne, więc z typowaniem faworytów trzeba uważać, co ten sobotni w pełni potwierdził. Manchester City miał aż (za: livescore.in) 78 procent posiadania piłki, oddał 23 strzały (rywale 7).
Ale kogo to obchodzi? W piłce liczy się tylko jedno – SKUTECZNOŚĆ! Jesteś skuteczniejszy, to znaczy, że jesteś lepszy, więc wygrywasz. Crystal Palace był skuteczniejszy w ataku, bo już po kwadransie objął prowadzenie po kontrze i skutecznym wykończeniu akcji przez Eberechiego Eze. Crystal Palace był skuteczniejszy w obronie, bo nie dał sobie strzelić gola. Nawet z rzutu karnego wykonywanego przez Omara Marmousha, którego obronił Dean Henderson, bohater meczu. Czyli Crystal Palace był lepszy i wygrał 1:0, zdobywając Puchar Anglii.
Trzeba było spojrzeć na jego kibiców na trybunach Wembley, by zrozumieć, co ów sukces dla nich oznacza. Dla większości z nich to był i będzie najważniejszy dzień w życiu, ponieważ dla ich ukochanego klubu to był pierwszy poważny puchar w jego historii. Dlatego wręcz oszaleli ze szczęścia, a ja cieszyłem się patrząc na ich radość.
Gdyby zdobył go Manchester City, byłoby to kolejne trofeum w kolekcji. Jego kibice mieliby problemy z policzeniem wszystkich, bowiem po raz pierwszy od ośmiu lat zakończą sezon bez zdobycia jakiegokolwiek. Uważam, że zawsze dobrze dla każdych rozgrywek, gdy doczekają się kolejnego triumfatora, nie mogącego się wcześniej pochwalić żadnymi sukcesami. A patrzenie na związaną ze zwycięstwem radość kibiców – wręcz bezcenne.
Mając to na uwadze zabrałem się za oglądanie innego meczu o krajowe trofeum rozgrywanego tego samego dnia. W Łodzi w finale Pucharu Polski kobiet drużyna Czarnych Sosnowiec walczyła z Pogonią Szczecin. Po emocjach na Wembley to były trochę doznania z innego piłkarskiego świata, bo na trybunach stadionu ŁKS-u zasiadła garsteczka widzów. Szkoda, że tylko tylu, bo emocji na pewno nie brakowało.
Zawodniczki Czarnych stanowiły w tym przypadku odpowiednik Manchesteru City. Przystępując do finału miały w dorobku zdobycie aż trzynastu Pucharów Polski! Pogoń prawie jak Crystal Palace tylko z jednym tytułem mistrzowskim i jeszcze bez pucharu. Dlatego życzyłem jej zwycięstwa. Pomyślałem, że mogłoby kibicom w Szczecinie choć trochę osłodzić dwie porażki, tak strasznie przecież bolesne, męskiego zespołu w dwóch ostatnich finałach krajowego pucharu.
I zawodniczki Pogoni miały na to ogromną szansę, niestety zmarnowały aż dwa rzuty karne! A może raczej świetnie je obroniła Julia Woźniak, więc trudno się dziwić, że później została wybrana najlepszą piłkarką meczu. Drużyna Czarnych objęła prowadzenie, ale w końcówce jedna z jej zawodniczek zobaczyła czerwoną kartkę, co rywalki szybko wykorzystały doprowadzając do wyrównania oznaczającego dogrywkę. Pogoń nie potrafiła jednak zdobyć w niej kolejnej bramki, mimo gry przez pół godziny w przewadze, a po serii rzutów karnych przegrała 3:4.
Szkoda mi było wszystkich kibiców ze Szczecina i nie bardzo wiem jakich użyć argumentów, by ich pocieszyć. Zaledwie w ciągu kilkunastu dni Pogoń przegrała drugi finał Pucharu Polski, raz w męskim, raz w żeńskim wydaniu. Klubowy bilans w tych rozgrywkach jest wręcz dołujący – pięć męskich finałów i pięć porażek, cztery kobiece finały i cztery porażki. Trzeba mieć tylko nadzieję, że Puchar Polski nie stanie się przez to w Szczecinie obsesją. Dlatego może dobra rada dla piłkarzy – weźcie przykład z dziewczyn i zdobądźcie mistrzostwo Polski, jak one przed rokiem. Wtedy nawet kolejna porażka w finale krajowego pucharu będzie łatwiejsza do przełknięcia.
▬ ▬ ● ▬