Dość smutna refleksja

Fot. Trafnie.eu

W ostatnich dniach transfery zdominowały informacje związane z polską piłką. Jak zwykle przy takiej okazji daje się zauważyć stare grzechy z nimi związane.

W kilku tytułach znalazłem określenie „zbroją się” dotyczące klubów Ekstraklasy. Brzmi zachęcająco, ale zastanawiam się, jako osoba, która odbyła przeszkolenie wojskowe, ile mają wspólnego z rzeczywistymi zbrojeniami. 

Wziąłem pierwszego, spełniającego w mediach kryteria zbrojeń, czyli Denisa Thomallę. Jest już piłkarzem Lecha, to transfer definitywny. Podpisał trzyletni kontrakt. Klub traktuje go więc poważnie. Nigdy nie widziałem Thomalli w akcji, ale próbuję przeanalizować informacje, jakie przeczytałem na jego temat. 

W sierpniu skończy 23 lata, czyli jest w wieku, w którym trudno już nazwać piłkarza talentem. Powinien pokazać, co potrafi. Ma za sobą debiut w Bundeslidze, co robi wrażenie, bo to przecież jedna z najsilniejszych lig świata. Dokładna analiza jego kariery robi już mniejsze wrażenie. 

Thomalla zaliczył cztery mecze w niemieckiej ekstraklasie, ale dość dawno, bo w sezonie 2010/11 w barwach Hoffenheim. W kolejnym sezonie był tylko w kadrze tej drużyny, bo nie zagrał nawet minuty, dlatego wylądował w zespole rezerw. Wydawało się, że po przejściu do RB Leipzig, klubu, który dzięki poważnemu sponsorowi ma ochotę poważnie zaistnieć w niemieckim futbolu, wreszcie zacznie grać. 

Na początku ubiegłego sezonu zaliczył w jego barwach trzy występy w drugiej Bundeslidze zanim został wypożyczony do austriackiego SV Ried. Bilans miał tam całkiem niezły - 29 meczów, 10 bramek. Ale gdy wrócił z wypożyczenia do Lipska, oddano go bez żalu do Poznania. Wniosek - nawet w drugiej lidze niemieckiej nie był na tyle dobry, by wiązać z nim jakieś nadzieje. I tej klasy piłkarz ma być wzmocnieniem drużyny mistrza Polski walczącej o awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów? Na to wychodzi, przynajmniej w teorii. Refleksja dosyć smutna i mało apetyczna przed nowym sezonem, w trakcie okresu transferowego, by się nią przechwalać. Taka dobrze się nie sprzedaje, nie jest w cenie. 

Ale w cenie powinno być zawsze trzeźwe myślenie, więc trudno się spodziewać, by Thomalla rzeczywiście dozbroił Lecha. A jeśli okaże się, że stanie się gwiazdą Ekstraklasy? To jeszcze... gorzej. Będzie bowiem żywym dowodem na to, jak słabiutki poziom prezentuje polska piłka. Nie wierzę bowiem, żeby na piłkarzu nie poznano się w dwóch niemieckich klubach, żeby pozbyto się go lekkomyślnie, mimo że zaliczył całkiem udany sezon w Austrii. Po prostu nie ten poziom. 

Życzę Thomalli, by w polskiej lidze nastąpiła nieprzewidziana i gwałtowna eksplozja jego talentu. A Lechowi życzę, by zdobył dla niego decydującą bramkę w meczu decydującym o awansie do fazy grupowej Ligi Mistrzów!

▬ ▬ ● ▬