Dużo trudnych pytań

Fot. Trafnie.eu

Coraz więcej komentarzy po meczu ze Słowacją. To akurat nie dziwi. Dziwi co najwyżej, jak dużo czasu potrzebowali niektórzy, by zrozumieć rzeczy oczywiste. 

Całe zamieszanie, jakie obserwuję po smutnym piątkowym wieczorze, jest tylko potwierdzeniem wniosku, do którego doszedłem już dawno temu – w Polsce nie ma żadnej odpowiedzialności za słowo mówione i pisane.

Na pewno nie jest to wniosek odkrywczy, więc szkoda, że tak mało zauważany. Z pewnością nie brakuje domorosłych geniuszy gadających bzdury. Po tygodniu, gdy zmienią się okoliczności, zaprzeczają sami sobie, ale dalej robią za ekspertów. Chcą zwalniać jednych, zatrudniać drugich, a przy okazji zaspokajają własne narcystyczne skłonności. Współczesne media potrzebują przede wszystkim gówna i krwi, więc pisanie prawdy, najczęściej szarej, mało kogo interesuje. Zdecydowanie lepsza sinusoida nastrojów – od euforii, po kompletne zdołowanie. I na odwrót.

Widać to najlepiej na przykładzie meczów reprezentacji podczas kilku ostatnich miesięcy. Od geniuszu Waldemara Fornalika po remisie z Anglią w październiku ubiegłego roku, poprzez zrobienie z niego kompletnego nieudacznika po marcowej porażce z Ukrainą, aż po cukierkowe laurki i wiarę w cuda sprzed tygodnia po pasowaniu na nowego selekcjonera Adama Nawałki. 

Otwieram telewizor i słyszę, że reprezentacja to wcale z tą Ukrainą nie grała źle w Charkowie. Do straty bramki to nawet więcej niż poprawnie. A w ogóle to ci Ukraińcy przecież nie ogórki, bo właśnie zlali Francuzów w barażach i jedną nogą są już na mistrzostwach w Brazylii.   

Już w marcu pytałem – „Dlaczego właśnie my???” Dlaczego Polska miałaby wyprzedzić w grupie Anglię czy Ukrainę? Nie znajdowałem ku temu najmniejszych racjonalnych przesłanek. Wręcz przeciwnie. Ale kogo by interesowały takie uwagi? Źle się sprzedają w mediach. Znacznie lepiej bajki o wielkim, niewykorzystywanym (przez Fornalika) potencjale polskiej piłki. Gdzie są dzisiaj ci adwokaci, którzy domagali się na przykład w kadrze Olkowskiego na bocznej obronie? Dlaczego go dziś nie bronią?   

Nagle dowiedziałem się, że Krychowiak zagrał ze Słowacją kolejny bardzo słaby mecz. Szkoda, że po wrześniowym z Czarnogórą krytycy zaczęli linczować Glika za straconą bramkę. Już wtedy zauważyłem, ze nieszczęście zaczęło się właśnie od Krychowiaka.

Czesław Michniewicz zauważył, że oczekiwania kibiców wobec reprezentacji są zbyt duże. Dlaczego, że nie powiedział tego przynajmniej z pół roku wcześniej (może przeoczyłem?) i nie założył klubu wspierania kolegi po fachu, ówczesnego selekcjonera?  

„Ten mecz pokazał, że problemem polskiej piłki nie jest trener” – zawyrokował po porażce ze Słowacją Zbigniew Boniek.

Skoro nie trener, to dlaczego pan pogonił poprzedniego, panie prezesie? I jeszcze jedno pytanie, które zadałem przy wyborze Nawałki. Dlaczego podpisał pan z nim umowę tylko na dwa lata? Skoro miał pan przekonanie do trenera, a nie ma do bojaźliwych piłkarzy, logiczne, że trzeba trenerowi zaufać i dać więcej czasu na zbudowanie czegokolwiek. Dłuższy kontrakt byłby najlepszym wsparciem. Dlaczego się pan na to nie odważył, panie prezesie?

Przypomnę jeszcze jedno, zanim w lutym znowu kogoś olśni, po losowaniu grup eliminacyjnych do mistrzostw Europy. Gdyby wierzyć rozpowszechnianym opiniom, trzeba się będzie bardzo starać, by nie awansować do finałów. Mają w nich brać udział aż 24 drużyny. Czy rzeczywiście będzie tak łatwo? Jak można z góry stawiać przed nowym trenerem 69. drużyny w rankingu FIFA cel – awans do EURO 2016 nie znając rywali?

Co jeszcze musi się wydarzyć, jakie mecze jeszcze trzeba przegrać, by do wszystkich głów dotarło, że reprezentacja Polski nie jest potęgą, od której zawsze można wymagać awansu bez względu na okoliczności i realia?

▬ ▬ ● ▬