Dziesięć milinów mniej, dziesięć więcej...

Fot. Trafnie.eu

Legia Warszawa ma poważny problem. Problem finansowy, co raczej nie jest wielką niespodzianką. Ale jego rozmiary już zdecydowanie tak.

Aktualnemu mistrzowi Polski brakuje do zrównoważenia budżetu około czterdziestu milionów złotych! Między wierszami temat brakujących w kasie pieniędzy pojawiał się od dawna. Być może dla niektórych szokująca jest tylko wysokość debetu.

Skąd tak wielki? Odpowiedź jest prosta – Legia drugi rok z rzędu nie potrafiła się zakwalifikować do fazy grupowej Ligi Mistrzów, ani nawet Ligi Europejskiej ponosząc wstydliwe porażki. A wcześniej zaplanowała w budżecie zyski z udziału we wspomnianych rozgrywkach.

Informacja o brakujących czterdziestu milionach została oficjalnie potwierdzona przez członka zarządu Legii Łukasza Sekułę, odpowiedzialnego w nim za finanse. Pochwalił się, że klub już zaoszczędził, tnąc koszty działalności o około dziesięć milionów. A reszta? Sekuła wyjaśnił (za: sport.pl):

„Właściciel klubu, czyli Dariusz Mioduski podjął decyzję o dofinansowaniu Legii. Zadeklarował, że dołoży z własnych środków brakujące 20-30 mln zł”.

Zabawne w tej odpowiedzi są „widełki”, czyli dziesięć milionów, przedstawiane z rozbrajającą beztroską, jakby to było dziesięć złotych. A przecież stanowią więcej niż połowa rocznego budżetu najbiedniejszych klubów w Ekstraklasie (Górnik Zabrze, Miedź Legnica, Zagłębie Sosnowiec)!

Poza tym, jeśli właściciel dołoży dwadzieścia milionów, brakować ciągle będzie dziesięciu. Co wtedy? Wtedy można na przykład sprzedać piłkarzy, co zauważa Sekuła, ale…:

„Każde okno transferowe wiąże się z możliwością renegocjacji kontraktów czy pożegnania niektórych graczy, słowem: zmian. Latem wygasają umowy kilkunastu naszych piłkarzy. Z punktu widzenia finansów klubu jest to dobra informacja, bo same wydatki na pensje pierwszej drużyny pochłaniają rocznie 60 mln zł. Ich optymalizacja z punktu widzenia sportowego niesie za sobą jednak ryzyko, które dyrektor sportowy musi jak najbardziej zminimalizować. To przede wszystkim jego zadanie”.

Sumy, o których mowa, dla przeciętnego obywatela są zupełnie abstrakcyjne. Może najwyżej zazdrościć, że jednego z jego rodaków stać, by ot tak wyłożyć dwadzieścia – trzydzieści milionów, by ulubionej zabawce nie zabrakło energii i można było się nią dalej cieszyć.

Dla mnie najbardziej intrygujące jest jednak co innego. Jak informacja o zasileniu kasy Legii ma się do zasad finansowego fair play? Przecież UEFA zabrała się za bardzo rygorystyczne ich przestrzeganie. Czyli – nie możesz wydać więcej niż zarobiłeś. Nie można tak sobie zrobić przelewu z konta na konto. To znaczy można, ale konsekwencje mogą być poważne, łącznie z wykluczeniem z europejskich rozgrywek.

To jest właśnie problem nawet dla najbogatszych klubów, jak Paris Saint-Germain, że  stojący za nimi szejkowie nie mogą kolejny raz odkręcić kurka z pieniędzmi, gdy już wszystkie znajdujące się w kasie wydano. Nie sądzę, by ktoś w Nyonie miał zamiar litować się nad Legią, którą obowiązują te same reguły. Może czegoś w tej układance nie rozumiem, ale mimo wszystko jestem bardzo ciekawy, jak to się dla niej skończy.

▬ ▬ ● ▬