Dziewuchy potrafią!

W Anglii trwają piłkarskie mistrzostwa Europy kobiet. W poniedziałkowy wieczór reprezentacja gospodyń odniosła w nich rekordowe zwycięstwo.

Przed meczem zadzwoniłem do kolegi mieszkającego od kilkunastu lat w Anglii, zadeklarowanego piłkarskiego kibica, który od razu zapytał:

„Oglądasz mistrzostwa”?

Nie czekając na odpowiedź od razu dodał:

„Bo tutaj naprawdę nimi żyją. Wiele lat temu na mecze dziewczyn nie dało się za bardzo patrzeć, a teraz fajnie grają. Anglicy wierzą, że ich reprezentacja będzie mistrzem”.

Mistrzostwa oglądam, już kilka meczów widziałem. W tym inauguracyjny z udziałem Angielek, które pokonały Austriaczki 1:0. Presja musiała im spętać nogi, bo zaczęły zdecydowanie niemrawo. Dopiero gdy zdobyły gola, grały dużo lepiej. Prawdziwym sprawdzianem dla nich miał być poniedziałkowy mecz z teoretycznie silniejszą Norwegią. Kolega stwierdził:

„Wszyscy na niego czekają”.

Inauguracyjne spotkanie „Lwic”, bo tak są nazywane (od trzech lwów [lwic?] na emblemacie na koszulkach), obejrzało na stadionie Old Trafford aż 68 971 widzów, co jest rekordem frekwencji w całej historii kobiecych mistrzostw. Kolejne z Norwegią aż takiej widowni nie miało tylko dlatego, że odbywało się na dużo mniejszym stadionie w Brighton, ale i tam trybuny były pełne - ponad 28 tysięcy.

Angielki nie tyle wygrały, co zmiażdżyły Norweżki 8:0, już do przerwy prowadząc 6:0! Wynik doprawdy szokujący, bo rywalki nie są aż tak słabą drużyną. Nie sprawdzałem, co napisały o tym zwycięstwie miejscowe media, ale raczej łatwo się domyślić. Natomiast ja myślę, że ten wynik jest dla gospodyń turnieju bardzo… niedobry. Teraz już absolutnie wszyscy będą od nich wymagali mistrzostwa i tylko mistrzostwa Europy. Ciśnienie, wcześniej i tak spore, wzrośnie jeszcze niepomiernie. Ale to już angielski problem, nie mój.

Oglądając mistrzostwa nie mam wątpliwości, że kobieca piłka w ostatnich latach zrobiła gigantyczne postępy. Wiem, że wielu męskich miłośników tej dyscypliny nadal nie uważa meczów w damskim wydaniu za godne obejrzenia, nie traktuje zawodniczek poważnie. Błąd, straszny błąd. Gdyby myśleli inaczej, gdyby potrafili się pozbyć stereotypów, musieliby przyznać, że moja opinia nie jest w żaden sposób przesadzona.

Mecze na mistrzostwach naprawdę trzymają poziom. To już nie te czasy, że piłka w niektórych akcjach rządziła aktorkami widowiska. Teraz dobrze nad nią panują dzięki odpowiedniemu wyszkoleniu technicznemu, mają coraz lepszy przegląd pola, co pozwala im w przemyślanym konstruowaniu akcji.

No i walczą, pokazując nieprawdopodobną ambicję. Ambitne dziewuchy naprawdę potrafią już grać w piłkę! I nie udają. Nie są jak męscy komedianci tarzający się po murawie symulując kontuzje, by wymusić na sędziach korzystną decyzję. Jeśli jakaś pada na boisko i nie wstaje, to znaczy, że naprawdę coś się jej stało. Lekarz wbiega na murawę tylko i wyłącznie wtedy, gdy naprawdę musi.

Dlatego zachęcam do oglądania w telewizji kobiecych mistrzostw, które potrwają do końca lipca, z finałem na słynnym Wembley, być może z kolejnym frekwencyjnym rekordem. Panowie, nie lekceważcie ambitnych dziewuch ganiających za piłką, bo naprawdę zasługują na szacunek. Mój zdobyły już dawno.

▬ ▬ ● ▬