Dziewuchy potrafią!

Fot. Trafnie.eu

Obejrzałem kobiecy finał Ligi Mistrzów Kobiet w Lizbonie. Zawsze czekam na ten mecz z niecierpliwością. Powinien być jazdą obowiązkową dla każdego.

Podejrzewam, że niektóre wnioski nie będą odkrywcze. Pewnie dzieliłem się nimi już przed rokiem z okazji poprzedniego finału w Londynie. Ale nawet jak się powtórzę, nic się nie stanie. Dziewuchy naprawdę są tego warte. Ale po kolei...

Kobiecy finał różni się od męskiego praktycznie wszystkim. Od 2010 roku panie też mają swoją Ligę Mistrzów i grają dwa dni wcześniej niż panowie, w tym samym mieście, ale na innym (mniejszym) stadionie. W Lizbonie ich mecz odbył się na Estadio do Restelo, obiekcie klubu Os Belenenses w historycznej dzielnicy Belém. To chyba jeden z najpiękniej położonych stadionów na świecie. Z trybun roztacza się wyjątkowy widok na ogromny wiszący most nad Tagiem, równie wielki pomnik Chrystusa po jego drugiej stronie i Klasztor Hieronimitów znajdujący się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.

W czwartkowy wieczór nikt nie musiał podziwiać tych uroków Lizbony, bo na stadionie Rostelo były równie ciekawe atrakcje. W finale zmierzyły się drużyny VfL Wolfsburg i Tyresö FF. Pierwszy klub znany jest z męskiej drużyny, drugi ma swą siedzibę na przedmieściach Sztokholmu. Niemki i Szwedki od lat należą do czołówki kobiecej piłki, więc obecność w finale drużyn z tych krajów nie powinna dziwić. Tak jak i to, że znalazł się w nim obrońca trofeum. W odróżnieniu od męskiej, w kobiecej Lidze Mistrzów sensacją jest, gdy aktualny posiadacz pucharu nie awansuje do finału. Po raz pierwszy zabrakło w nim drużyny Olympique Lyon, po czterech występach z rzędu. W ubiegłym roku została pokonana w Londynie przez Wolfsburg, który znów zameldował się w finale.

Czwartkowy mecz nie cieszył się w Lizbonie wielkim zainteresowaniem, ale podejrzewam, że 11 217 widzów na trybunach to i tak wysoka frekwencja jak na Portugalię i popisy pań biegających po murawie. Niech żałują wszyscy, którzy mogli przyjść na Restelo, a tego nie zrobili. Stracili najbardziej emocjonujący finał w historii Ligi Mistrzów! Wiem co mówię, bo oglądałem wszystkie. I wszystkie z przyjemnością.

Aż miło patrzeć jak dziewuchy walczą z niewiarygodnym zaangażowaniem i sercem. Chyba jeszcze nie nauczyły się oszukiwać i kombinować od panów. Żadna nie udaje, że była faulowana, nie tarza się po murawie udając nieżywą z byle powodu. To jest jeden z ostatnich bastionów prawdziwej piłki nie skażonej brudami współczesnego świata.

Zawsze na meczach pań zwracam uwagę ile razy lekarz z masażystą wbiegają na murawę. W czwartek w Lizbonie dwa razy. Najpierw, gdy Lena Goessling dostała łokciem w twarz. Sprowadzili ją z boiska i przez pięć minut doprowadzali do użytku, zanim wróciła do gry. Po raz drugi, kiedy Amerykanka Meghan Klingenberg doznała kontuzji i została natychmiast zmieniona. Jeśli panie leżą na murawie, wiadomo że stało się coś naprawdę poważnego. To jest kobieca piłka, tu się zawsze gra na poważnie!!! Nie ma miejsca na wyżelowanych gogusiów, próbujących nabrać sędziego w każdej akcji.

Dziewuchy walczą na tyle, na ile potrafią. Jeśli ktoś przychodzi wyłącznie, by porównywać je z facetami, traci czas. Ale jeśli potrafi docenić ich umiejętności i zaangażowanie, nie będzie rozczarowany.

Na Estadio do Restelo chyba nikt nie był rozczarowany po pasjonującym finale. Do przerwy prowadzenie Tyresö 2:0. Zaraz na początku drugiej połowy Wolfsburg wyrównał. Szwedki znowu objęły prowadzenie, by ostatecznie przegrać 3:4. A wszystko toczyło się w zabójczym tempie, bez chwili przestoju.

Ozdobą meczu były dwie bramki Brazylijki Marty, broniącej barw Tyresö. Najpierw zrobiła sobie slalom pomiędzy obrończyniami Wolfsburga. Następnie fantastycznie przyjęła piłkę w polu karnym, by posłać ją precyzyjnie tuż przy słupku do siatki. Gdy Michel Platini dekorował zawodniczki po finale, z nią rozmawiał najdłużej. Miała łzy w oczach. MARTA Jest tym w kobiecym futbolu, czym Cristiano Ronaldo i Messi razem wzięci w męskim. Dlatego najdłużej udzielała wywiadów dziennikarzom po meczu.

Będę czekał na kolejny kobiecy finał Ligi Mistrzów w maju 2015 roku. Odbędzie się w Berlinie, całkiem blisko, więc jakbyście mieli wolną chwilę – polecam!

▬ ▬ ● ▬

Galeria