2013-05-11
Enklawa serbskiego futbolu
Najlepiej opłacany gwiazdor, Danijel Ljuboja, w Legii już nie pogra. Został karnie usunięty z zespołu za nocne imprezowanie. Choć powinien dostać… nagrodę.
Jeden z moim kolegów, młodych redaktorów, powiedział mi kiedyś, że zna adresy wszystkich klubów w Warszawie. W swojej naiwności (choć bliższe prawdy byłoby stwierdzenie – głupocie) naprawdę pomyślałem, że chodzi o kluby sportowe. Jako zakręcony piłkarsko nastolatek znałem kiedyś na pamięć adresy wszystkich polskich klubów ligowych. Do dziś pamiętam, że na przykład Stal Mielec (a kto jeszcze ten klub pamięta?) miała siedzibę na ulicy Solskiego.
Teraz młodzież dziennikarska dojrzewa inaczej i szybciej. Też zna na wyrywki adresy, ale zupełnie odmienne. Gdy później młody redaktor wiózł mnie samochodem ulicą Mazowiecką w Warszawie nie miałem już żadnej wątpliwości o jakie kluby mu chodziło. „To jest prawdziwe zagłębie” – tłumaczył jak na zahartowanego w bojach przystało. „Możesz tu przebalować całą noc i się nie znudzisz”. I zaczął wymieniać nazwy klubów i ceny drinków w każdym z nich. Nie zapamiętałem ich, ale zorientowałem się wczoraj, że musiał wspomnieć też o „Enklawie”. To właśnie tam po zdobyciu Pucharu Polski zabalowało dwóch dzielnych serbskich grajków z Legii. Prawie całą noc i na pewno się nie znudzili. Niestety mieli pecha, że prezesem Legii został człowiek również z nowej generacji i zamiast po finale grzecznie zlec w swoim łóżku, znalazł się (przez przypadek?) w tym samym przybytku co Danijel Ljuboja i Miroslav Radović. No i się zaczęło…
Pan prezes Bogusław Leśnodorski najpierw podzielił się swoimi wrażeniami – był w szoku. Podejrzewam, że niespodziewane spotkanie w nocnym klubie stanowiło dla niego swoisty chrzest bojowy. Jeśli wcześniej myślał, że wszyscy piłkarze to fajne i grzeczne chłopaki, trudno się dziwić, że był mocno zdziwiony.
A później posypały się kary. Radović się pokajał, zamieszczając oświadczenie (przeprosiny) na oficjalnej stronie internetowej klubu, więc dostał tylko po kieszeni. Żadnego oświadczenia Ljuboji nie znalazłem, co mnie raczej nie zaskoczyło. Nie wiem za to czy on był zaskoczony, gdy dowiedział się, że został odsunięty od zespołu, za recydywę („w przypadku Danijela Ljuboi jest to kolejne zdarzenie tego typu” – z oficjalnego komunikatu klubu).
Nie wiem też dlaczego tak go ukarano. To jakiś nonsens. Raczej powinien dostać nagrodę! Przecież Ljuboja sam rozwiązał problem, który nazywał się „Ljuboja”. Poszedł Legii na rękę i dał pretekst, by go skreślić z listy płac. Według danych, jakie opublikował kiedyś „Przegląd Sportowy”, Serb otwierał klasyfikację najlepiej opłacanych zawodników w Ekstraklasie z rocznymi przychodami (zapewne brutto) pół miliona euro. Jak na polską ligę to dużo, a nawet za dużo. Nowej umowy na pewno już nie będzie.
„Sposób, w jaki Danijel rozstanie się z nami, zależy od samego zawodnika” – przyznał Jan Urban.
Dam panu trenerowi dobrą radę. Niech bierze pod uwagę wszelkie możliwe sposoby rozstania. I przypomnę pewien epizod z finałów mistrzostw świata w 2006 roku. Ljuboja, reprezentant Serbii i Czarnogóry, za wiele sobie nie pograł w turnieju, który nie był udany dla jego drużyny (trzy porażki, ostatnie miejsce w grupie). W dwóch pierwszych meczach wchodził po przerwie na zmiany. Tak go to zdenerwowało, że przed trzecim wyjechał. Jeszcze drobiazg - zapomniał kogokolwiek o tym poinformować…
▬ ▬ ● ▬