Fenomen, którego nikt nie chciał

Fot. Trafnie.eu

Od dwóch dni trwa w mediach festiwal Roberta Lewandowskiego. Nie tylko z tego powodu podejmowanie tematu zdobywanych przez niego bramek jest ryzykowne.

Bo co jeszcze mądrego i, przede wszystkim, oryginalnego można o nim napisać? Ile rekordów kolejny raz wyliczać? Ile określeń (fenomenalny, genialny, niesamowity…) na temat jego wyczynów dodać? I właściwie po co, skoro wszyscy o tym trąbią na okrągło.

Może więc zamiast koncentrować się na rekordach lepiej pochylić się nad płyciznami w jego karierze. Najbardziej intrygująca jest ta, gdy pogoniono go z Legii. Był w najtrudniejszym z reguły dla młodego zawodnika momencie przechodzenia z juniorskiej do seniorskiej piłki. On, za którego dziś trzeba by pewnie zapłacić ponad sto milionów euro, dostał od sekretarki pismo, ze nie jest już nikomu w klubie potrzebny!

Oczywiście można się zastanawiać – jak w Legii mogli się nie poznać na takim talencie? Ale wbrew pozorom podobne prztpadki zdarzają się nawet dość często w piłkarskim świecie. Nie jest wcale tak łatwo, jak się wielu wydaje, wskazać tego lepszego od reszty, gdy na pewnym etapie rozwoju decydują detale. Sam widziałem kiedyś Lewandowskiego jeszcze w barwach Znicza Pruszków, do którego poszedł z Legii, i zupełnie go nie pamiętam.

Jego przypadek jest dowodem na to, jak wiele zakrętów trzeba pokonać, by coś osiągnąć. Dlatego należy zadać pytanie – ilu jest takich Lewandowskich (nie tylko) w polskiej piłce, których nikt nie zna i o których nigdy nie usłyszy? Czyli zawodników z ogromnym potencjałem, który nigdy do końca się nie rozwinie.

W czasach, gdy niestety coraz mniej zależy od piłkarskich umiejętności, a coraz więcej od operatywności bezczelnych agentów potrafiących wcisnąć swoich do konkretnych klubów, ile trzeba mieć samozaparcia, by się nie poddać? Ile szczęścia, by trafić w odpowiednie miejsce w odpowiednim czasie? Jak mocną głowę, by nie zbłądzić (alkohol, narkotyki, hazard), zarabiając znacznie więcej niż rówieśnicy i mając sporo wolnego czasu? Oto najtrudniejsi rywale, w konfrontacji z którymi dziesiątki, czy nawet setki, zdolniejszych od Lewandowskiego przegrywało i przegrywa swoje kariery nawet gdy nie zdążą jeszcze na dobre nabrać rozpędu.

Cały czas się zastanawiam, co było dla niego najważniejsze? Czy charakter ukształtowany dzięki trudnościom na jakie napotykał? Bo przecież ojciec zrobił z kilkuletnim Robertem rajd po warszawskich klubach, w których nikt go nie chciał, bo był za mały i za wątły.

Przygarnął go dopiero w Varsovii nieżyjący już niestety trener Marek Siwecki (na zdjęciu), włączając do drużyny chłopców o dwa lata starszych. W takim wieku to przepaść. Jednak „Bobek”, bo tak go nazywano, nie miał wyjścia i od początku musiał na każdym treningu i meczu walczyć z wyższymi o głowę od siebie. Teraz trudności z początku kariery procentują, bo gdy zmężniał, potrafi skutecznie odeprzeć atak dwóch, czy nawet trzech rywali nie dając sobie odebrać piłki.

Niewielu jest w stanie mu dorównać. Bo niewielu ma taki charakter jak on.

▬ ▬ ● ▬