2021-11-29
Fenomen z przeciętnego piłkarsko kraju
W Paryżu wręczono „Złotą Piłkę”, czyli nagrodę dla najlepszego zawodnika w 2021 roku. Szkoda, że nie wręczono jej dzień po ogłoszeniu listy… nominowanych.
Do takich wniosków doszedłem w ostatnich tygodniach doświadczając ze wszystkich stron obłędu związanego z prestiżową nagrodą magazynu „France Football”. Zastanawiam się jakie ciśnienie musiały wytrzymać te trzy czy cztery osoby w redakcji, jakimi sposobami próbowano ich nakłonić, by nie dotrzymali tajemnicy i wyjawili wcześniej wyniki po zakończeniu procesu głosowania. Czyli ile różnych nacisków musieli wytrzymać, by nie zwariować.
Bo niestety żyjemy w świecie, który zwariował. Opanował go internet, a w nim tak zwane media społecznościowe i wszelkie inne platformy przekazu informacji. Jest tego tyle, że aby zaistnieć, trzeba nieustannie czymś swoje medium pożywiać. Jak brakuje wartościowych, prawdziwych wiadomości, wtedy trzeba się pożywić czymkolwiek, byle było dużo kliknięć.
A „Złota Piłka” daje duże prawdopodobieństwo przyciągnięcia potencjalnych czytelników – klikaczy, trzeba ich tylko do tego nakłonić w każdy możliwy sposób. Choćby tytułem, nawet tym będącym zaprzeczeniem innego tytułu sprzed dwóch, trzech dni. I tak się to kręciło bombardując codziennie od wielu tygodni potencjalnych odbiorców rewelacjami na temat wyników plebiscytu.
Skoro jest aż tyle informacji, z definicji niektóre muszą być wyssane z palca. I są z pewnością, ale nikt się tym nie przejmuje. Dlatego różne osoby składały gratulacje zwycięzcy. Był wśród nich Leo Messi, był Robert Lewandowski, chyba ktoś też gratulował Karimowi Benzemie, już dobrze nie pamiętam. A może nie chcę pamiętać? Bo raczej prześlizgiwałem się po tytułach, niż zagłębiałem w teksty przez nie sygnalizowane mając świadomość, że są na siłę „nadmuchiwane”.
Oczywiście dziennikarze pracują po to, by zdobywać informacje i się nimi dzielić. Gorzej, gdy zatracą granice zdrowego rozsądku i zaczynają je sami produkować, bo wtedy zaczyna się koszmar nakręcający sam siebie. Dlatego w pewnym momencie miałem ochotę prosić redaktora naczelnego „France Football”, by w przyszłym roku przyznali „Złotą Piłkę” następnego dnia po ogłoszeniu listy nominowanych, by kolejny raz tego nie przeżywać.
Kiedyś była to zabawa, raczej plebiscyt popularności, niż do końca obiektywna ocena możliwości poszczególnych graczy. Zawsze przyjemny moment pod koniec roku dla tego jednego, dzięki czemu mógł się cieszyć szczęściem i pochwalić się nim światu w doniosłej chwili swej kariery. Teraz, gdy już praktycznie wszystko jest przeliczane na pieniądze, prestiżowa nagroda stała się produktem marketingowym, na bazie którego trzeba się starać zarobić jak najwięcej. I trwa wyścig, w którym więcej jest rozczarowań i kwasów niż przyjemności i zdrowych emocji.
Choćby w mojej ojczyźnie, gdzie od dawna lansowana jest forma opisywania Lewandowskiego jako „najlepszego piłkarza świata”, robi się to już tak nachalnie, że zaczynam się zastanawiać, czy jeśli ktoś zdobędzie się na odwagę zakwestionowania wspomnianej formy, nie dostanie za chwilę wniosku o odebranie polskiego obywatelstwa za zbyt mało patriotyczną postawę.
Lansowana jest teza o „okradaniu go z nagrody”. Sam wielokrotnie byłem zapraszany do udziału w innym plebiscycie i nigdy nie przyszło mi do głowy, że kogokolwiek okradam, gdy przesyłałem swe typy. A przecież „Złota Piłka” przyznawana jest głosami dziennikarzy z całego świata, a każdy z nich ma swoje preferencje. Jeden woli tego, drugi innego piłkarza, a o gustach podobno się nie dyskutuje.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że pozostaję w zdecydowanej mniejszości ze swoim punktem widzenia. I nie mam zamiaru na siłę narzucać go innym. Ale nie mam też najmniejszego zamiaru rezygnować z prawa do wyrażenia własnej opinii.
Dlatego gratuluję Leo Messiemu zdobycia „Złotej Piłki”, bo to on został uznany najlepszym piłkarzem świata w 2021 roku. Już po raz siódmy! Od lat nie mam najmniejszych wątpliwości, że to najlepszy piłkarz na świecie. Nawet jeśli w jakimś roku Lewandowski zasłużył, by go wyprzedzić w jednym czy drugim plebiscycie, choćby swoją niewiarygodną regularnością w zdobywaniu bramek, nie będę robił potwora z Argentyńczyka i twierdził, że „okradł” mojego rodaka z najcenniejszej indywidualnej nagrody w futbolowym świecie, bo to czysty nonsens.
Drugie miejsce Polaka i nagroda dla najlepszego napastnika świata, jest i tak fenomenalnym osiągnięciem, najlepszym w historii rodzimego futbolu. Osiągnięciem przedstawiciela przeciętnego piłkarskiego kraju. Gdy przed laty oglądałem go jeszcze jako zawodnika Lecha Poznań, potem już Borussii Dortmund czy reprezentacji Polski, nie przyszło mi do głowy, że zajdzie tak wysoko.
Zaszedł dzięki niewiarygodnej sile woli i profesjonalnemu podejściu do wykonywanego zawodu. Obalił kolejne teorie, przekroczył kolejne granice, więc podziwiajmy go za to, czego dokonał, cieszmy się, że jest nam dane oglądanie go w akcji od lat, zamiast kwestionować nagrodę przyznaną Messiemu.
▬ ▬ ● ▬