Gdyby interesowała nas piłka...

Fot. Trafnie.eu

Polska wreszcie w europejskiej, czy nawet światowej czołówce! Właściwie dlaczego „wreszcie”? Przecież jest w niej nieprzerwanie od wielu lat. Niestety…

Bo niestety w chuligańskiej lidze, w której systematycznie zbiera punkty nie dając się wyprzedzić rywalom. Przyjazd gdzieś polskiej drużyny, także reprezentacji, to zawsze wyzwanie dla miejscowych służb. Tak było na przykład całkiem niedawno w Skopje, gdzie nasi dzielni rodacy lali się między sobą.

Ponieważ reprezentacja gra rzadko, a formę trzeba trzymać, zanotowaliśmy dwa mocne występy podczas wtorkowych meczów Pucharu Polski, czyli rozgrywek reklamowanych przez PZPN, jako „impreza tysiąca drużyn”. W tym sezonie ma sporą szansę stać się „imprezą tysięcy chuliganów”.

Najpierw po meczu Gryfa Wejherowo z Lechią Gdańsk, trener drużyny gości Piotr Stokowiec przyznał, że pierwszy raz widział, jak strzelano z rakietnicy do zawodników. Bo jego bramkarz rzeczywiście prawie został nią trafiony.

Potem do akcji na stadionie Widzewa w Łodzi wkroczyli kibice Śląska Wrocław. Akcji dokładnie zaplanowanej, o czym świadczy ten wcześniejszy wpis na Twitterze:

Szymon Jadczak
@SzJadczak
Gorąco dziś będzie w Łodzi. Tysiąc kibiców Śląska i ich zgód jedzie dziś na Widzew. Wszyscy mają ubrać się na czarno, obowiązkowe kominiarki i zaklejenie charakterystycznych elementów ubioru. Cel-zadyma na stadionie w Łodzi. To efekt konfliktu siegąjace śmierci "Rolika" z 2003 r.”

Jak miało być, tak było. Zadyma na sektorze gości i interwencja zmobilizowanej zawczasu armii policjantów. Gdyby ktoś nie widział o co poszło, informuję, że ta zorganizowana akcja miała swoje źródło we wspomnianym 2003 roku (za: tygodnikprzeglad.pl):

„Zakatowano kibica Śląska Wrocław. Czy to zemsta za fanatyka Arki Gdynia zabitego podczas bójek kibiców we Wrocławiu?

Rzucili kamieniem w jego głowę. Upadł na ziemię, wtedy trzech go dopadło. Kopali i tłukli pałkami. Nawet kiedy stracił przytomność, a z boku ktoś krzyczał: „Zostawcie, bo go zabijecie!”, nie przestawali. Mimo dwóch operacji 17-letni Roland, kibic piłkarskiego Śląska Wrocław, zmarł po tygodniu w sieradzkim szpitalu”.

To według autora artykułu było „Polowanie na Śląsk”:

„17 maja już na stadionie w trakcie piłkarskiego meczu Śląska w Bełchatowie rozeszła się plotka, że ktoś poluje na kibiców z Wrocławia. Ich autobus wyjechał z miasta w policyjnym kordonie. Zatrzymali się na parkingu w Walichnowach, by zjeść kolację. Wówczas nie wiedzieli jeszcze, że za nimi prywatnymi samochodami jedzie kilkudziesięciu z Łodzi. Ubrani w czerwone dresy szli w kierunku zaparkowanego autobusu z kamieniami i długimi pałkami, podobno mieli także noże. Walka trwała kilka minut, nim przyjechała policja. Po zabraniu kibicom Śląska Wrocław flag i szalików klubowych napastnicy uciekli”.

Napastnicy, czyli kto?

„W środowisku szalikowców w Polsce mówi się, że na autobus wracający do Wrocławia czyhali pseudokibice Widzewa Łódź, tzw. destroyers. Grupa ta powstała w 1995 r. i liczy obecnie kilkadziesiąt osób w samej Łodzi. Ma także ludzi w innych miastach. Regularnie przeprowadzają „akcje” głównie przeciwko kibicom lokalnego ŁKS-u. Nie jest tajemnicą, że grupa ta ma konflikt, tzw. kosę, z szalikowcami Śląska Wrocław”.
W tekście pada ważne pytanie:

„Czy można wiązać bójkę z parkingu w Walichnowach z walką kilkuset łobuzów we Wrocławiu przed meczem z Arką Gdynia? Po bijatyce w centrum stolicy Dolnego Śląska w środowisku pseudokibiców głośno mówiono o zemście. Oskarżano, że został złamany chuligański kodeks, który pozwala tylko na walkę na gołe pięści. Tymczasem podczas bitwy chuliganów Arki i Śląska używano łańcuchów, noży, kijów bejsbolowych, a nawet tasaka. Gdynianin dostał nożem w plecy. Zmarł”.

I tak można bez końca… Przemoc rodzi przemoc. Oczywiście od lat nic się nie zmienia. I oczywiście nie zmienia się też dobre samopoczucie rządzących polską piłką. Oczywiście odcinają się od takich zachowań i stadionowych bandytów. Brakuje mi tylko dziś komentarza, że „to przecież margines”, a reszta jest fantastyczna, coraz lepsza, coraz bardziej atrakcyjna.

Żeby nie było, że się tylko wymądrzam, oddam głos samym kibicom, dokładnie cytując źródło (za: kibicee.piwko.pl - „tekst został zaczerpnięty z zina Janusza Tychmańskiego pt. „Zin Zinów: czyli opis 248 polskich kibicowskich ekip piłkarskich w latach 1994-2001”):

„Ciężko oddzielić zachowania chuligańskie od tych właściwych szalikowcom. Dlatego postanowiłem te dwie grupy, dla potrzeb kodeksu połączyć. Powiedzmy sobie szczerze i brutalnie, na dzień dzisiejszy żaden kodeks chuligana czy też szalikowca nie istnieje. Owszem istnieje mniej czy więcej zasad, mniej czy bardziej przestrzeganych, ale nie można nazwać tego kodeksem. Kodeks na dobrą sprawę nigdy nie istniał”.

I mocne argumenty na potwierdzeni owej teorii:

1. Kibic nie współpracuje z Policją, nie szuka u niej ochrony przez innymi kibicami, w konflikcie kibic - Policja zawsze wspiera tego pierwszego (choćby był by to kibic z najbardziej znienawidzonej grupy). - Zasada jest w zasadzie przestrzegana, zaś jeśli ktoś kroi przedszkolaków lub piknikowców i potem oburza się, że Ci skarżą się Policji to jest sam sobie winny.

2. Przyśpiewkę "Czy przegrywasz czy też nie ja i tak kocham Cię, w moim sercu Zagłębie" wymyślili kibice Zagłębia Sosnowiec w czasach, gdy drużyny została rozwiązana, zaś na boiskach V ligi lulały się rezerwy drużyny. Hasło to stanowi najważniejszy punkt kodeksu fana: być na dobre i złe z klubem, niezależnie od postawy piłkarzy. Przy tym prawdziwy kibic identyfikuje się z nazwą drużyny, jej tradycją, barwami, herbem, a nie z piłkarzami, sponsorami czy działaczami, którzy często zmieniają się. Nie ma natomiast żadnej tolerancji dla sprzedawanych i ustawianych meczów, leniwych piłkarzy. Mogą przegrać, ale muszą walczyć. - Zasada przestrzegana przez większość szalikowców.

3. Walka między kibicami - chuliganami winna być prowadzona na gołe pięści lub w szczególnych przypadkach, za zgodą obu stron przy pomocy sprzętu. Bitwy powinno się przeprowadzać w ustronnym miejscu, aby nie wciągać do walki osób postronnych. Zasada absolutnie nie przestrzegana. Kibice walczą przy użyciu wszystkich dostępnych środków (jeszcze nie używają broni palnej, ale kto wie?). Wszelkie ustalenia i umowy są łamane, zaś ekipy łamiące zasady nie są przez nikogo zbytnio potępiane. Liczy się cel. Pokonanego nikt nie słucha. Wyżej cenione jest zwycięstwo choćby nie honorowe niż honorowa porażka.

4. Wrogim kibicom - nie można zabierać telefonów komórkowych, kurtek, butów i innych rzeczy nie związanych z kibicowaniem - kibice nie są złodziejami. Zasada nie przestrzegania, obecnie kroi się wszystko: pieniądze, zegarki, kurtki, telefony, aparaty fotograficzne. Niektóre ekipy wręcz szczycą się tym, ile skroili pieniędzy - inni tego nie potępiają.

5. Gdy wrogi kibic odda szalik lub flagę i nie ma ochoty na walkę należy go puścić wolno, gdy jest sam przeciwko większej grupie można mu, co najwyżej zaproponować "solówkę". Nie można się znęcać nad pokonanym przeciwnikiem. Zasada nie przestrzegana. Bije się w kilku jednego (często przy użyciu sprzętu). Bije się często bardzo młodych kibiców (nie żadnych hools), potem szczyci się tym, iż wyprawiło się ich do szpitala.

6. Na meczach reprezentacji powinien być zachowany rozejm wśród kibiców - wszyscy dopingujemy jedną i tą samą drużynę. Zasada nie przestrzegana.

7. Szanować własne zgody i układy. Zgód nie wypierać się w żadnej sytuacji. Ostatnio na tym polu istnieją pewne niejasności. Szczególnie w dużych grupach istnieją podgrupy posiadające własne preferencję”.

Za przewrotną puentę niech posłuży hasło ze strony „Chuligani Zawsze Razem”: „Gdyby interesowała nas piłka, to zostalibyśmy piłkarzami”.

▬ ▬ ● ▬