Gdzie im będzie lepiej?!

Kilku polskich piłkarzy ma problem, bo nie ma za dobrych perspektyw na grę w klubach, które ciągle są ich pracodawcami. Inni już naleźli rozwiązanie.

Chodzi o polskich zawodników występujących w zagranicznych klubach. To znaczy część ma marne perspektywy na grę w nowym sezonie. I nie chodzi o jakiś tam grajków, ale ciągle potencjalnych reprezentantów Polski: Karola Linetty’ego, Kamila Grosickiego, Sebastiana Walukiewicza czy Michała Karbownika.

Na przykład o tego ostatniego jeszcze w ubiegłym roku miała się bić cała Europa. Okazało się, że głównie w wyobraźni jego agenta, który o tym opowiadał. W zimie Karbownik trafił do przeciętnego angielskiego Brighton and Hove Albion gdzie nie grał. W kadrze na Euro 2020 się nie znalazł, choć jeszcze niedawno nazywano go jednym z największych talentów w polskiej piłce. Teraz nie wiadomo czy ma choć teoretyczną szansę na grę w Premier League w nowym sezonie. Na razie pozostaje piłkarzem Brighton, choć ciągle pojawiają się spekulacje gdzie miałby zostać wypożyczony.

Inni już znaleźli sobie nowe miejsca pracy. I nie powinno nikogo dziwić, że znaleźli w ojczyźnie, do której z radością wrócili. Jedni szybciej, drudzy po nieco dłuższej przerwie, ale w przypadku wszystkich można śmiało postawić pytanie, które stawiam od lat – gdzie im będzie lepiej!? I od lat powtarzam, że polska liga byłaby najlepsza na świecie, gdyby nie musiała się w lecie konfrontować z innymi w tych przeklętych europejskich pucharach.

I gdyby jeszcze polskie kluby troszkę lepiej płaciły. To znaczy płacą znakomicie, biorąc pod uwagę uzyskiwane rezultaty właśnie w tych przeklętych pucharach. Gdyby było inaczej, czy u nas grałoby tylu Czechów albo Słowaków? A gra dlatego, że warto. I na pewno nie warto ze względu na sportowy poziom, tylko poziom doładowania co miesiąc bankowego konta.

Ta sama zasada działa w drugą stronę. Ilu naszych na co dzień zarabia na życie tuż za południową granicą, w lidze czeskiej czy słowackiej? Niech każdy sprawdzi, jeśli ma wątpliwości co do zasadności wspomnianej tezy. Tam się po prostu nie opłaca. Gdyby jeszcze zarobki były choć trochę zbliżone do tych w zachodnich ligach, nikogo siłą by z polskiej nikt nie był w stanie wypchnąć, by tam poszedł grać.

I właśnie wielu znów zrozumiało, że w domu najlepiej. Dlatego przed nowym sezonem nastąpił prawdziwy desant powrotów do rodzimej ligi po zagranicznych wojażach, które raczej nie zakończyły się znaczącymi sukcesami. Można by z tego zmontować solidną drużynę w Ekstraklasie: Grzegorz Sandomierski (CFR Cluj – Górnik Zabrze), Michał Pazdan (Ankaragücü – Jagiellonia Białystok), Janusz Gol (Dinamo Bukareszt – Górnik Łęczna), Dominik Furman (Gençlerbirliği – Wisła Płock), Radosław Murawski (Denizlispor – Lech Poznań), Artur Sobiech (Fatih Karagümrük – Lech Poznań), Damian Kądzior (Alanyaspor – Piast Gliwice), Piotr Parzyszek (Frosinone – Pogoń Szczecin) czy Sebastian Musiolik (Pordenone – Raków Częstochowa).

Ale to jeszcze nie wszyscy, bo kilku zagranicznych zawodników zatęskniło, po dłuższej lub krótszej przerwie, za polską ligą: Adam Hloušek (1.FC Kaiserslautern – BRUK-BET Termalika), Barry Douglas (Blackburn Rovers – Lech Poznań), João Amaral (Paços de Ferreira - Lech Poznań), Karlo Muhar (Kayserispor – Lech Poznań), Dani Quintana (ostatnio bez klubu - Jagiellonia Białystok) czy Marko Kolar (FC Emmen – Wisła Płock).
Gdzie im będzie lepiej?!

▬ ▬ ● ▬