Gdzie powinien spocząć Eusebio?

Fot. Trafnie.eu

To nie jedyne ciekawe pytanie jakie padło podczas moich dyskusji o portugalskiej piłce w Lizbonie. Miałem szczęście z wyborem rozmówcy o niestandardowych poglądach.

Mam nadzieję, że nie muszę już przedstawiać Dinisa Teixeirę? Gdybym się mylił, proszę przeczytać poprzedni tekst. Przypomnę tylko, że po wycieczce do Seixal wylądowaliśmy późnym wieczorem w knajpce w dzielnicy Bairro Alto w Lizbonie. I zaczęliśmy rozmawiać o portugalskiej piłce. Właściwie to Dinis mówił, czasami go jeszcze podpytywałem, a ja słuchałem.

Rozpoczął z najwyższej półki, od Eusebio. Jego pomnik widziałem podczas mojej pierwszej wizyty w Lizbonie. Stał wtedy po innej stronie Estadio da Luz, przy wejściu na główną trybunę. Argument do jego przeniesienia był następujący – powinien stać nie przy wejściu dla VIP-ów, ale tam, gdzie na trybuny wchodzą zwykli kibice, by być bliżej nich. Gdy Eusebio zmarł w styczniu, nad pomnikiem zamontowano przezroczystą kopułę, by chroniła nie tylko jego postać z brązu, ale i wszystkie pamiątki, które kibice tam położyli.

„Ma zostać pochowany w narodowym Panteonie w Lizbonie, tak postanowił parlament” - poinformował mnie Denis.

Pomysł dość logiczny jak na ulubieńca tłumów w kraju, w którym futbol jest religią. Jednak mój rozmówca stwierdził stanowczo:

„Jestem przeciw!”

Chyba widząc moje zaskoczenie zaczął wyjaśniać:

„Panteon jest oderwany od zwykłych ludzi. A właśnie tacy najbardziej kochali Eusebio. Nawet po śmierci powinien być wśród nich. Nie wiem dokładnie gdzie powinien spocząć, może pod swoim pomnikiem? Ale na pewno w takim miejscu, do którego kibice mieliby łatwy dostęp. Tak jak mają dziś do jego pomnika”.

Następnie Dinis wziął na warsztat obecną gwiazdę, Cristiano Ronaldo i zakomunikował:

„W finale Ligi Mistrzów życzyłem Realowi zwycięstwa właśnie ze względu na niego. Przecież to Portugalczyk. Ale wielu rodaków go nienawidzi!”

Temat wydał mi się co najmniej intrygujący, a dla Dinisa irytujący:

„Takie podejście jest typowe dla Portugalczyków. Dam ci przykład. Ktoś kupił buty, które okazały się znakomitej jakości. Ale nagle usłyszał, że są produkcji portugalskiej, więc od razu zaczął się krzywić. Gdyby wyprodukowano je zagranicą, chwaliłby wyrób jeszcze bardziej. I tak jest ze wszystkim. W meczu kilka wspaniałych akcji, ale wystarczy jedna zła i słychać samych krytyków. To straszne. Odkąd Ronaldo dostał „Złotą Piłkę” niektórym się wydaje, że napchał pieniędzmi wszystkie kieszenie. Nienawidzą go, bo coś osiągnął ciężka pracą”.

Pocieszyłem Dinisa, że jest jeszcze jeden kraj w Europie, też na „P”, którego mieszkańcy myślą i zachowują się wręcz identycznie. Nie sadzę jednak, by mogło to stanowić jakieś pocieszenie dla nas obu...

Zapytałem Teixeirę przekornie o Sporting, największego rywala jego ukochanej Benfiki. I to co usłyszałem, wręcz mnie powaliło z wrażenia:
„Są teraz w kryzysie ze względu na problemy finansowe. Ale mam nadzieję, że niedługo znów będą mocni”.

Widząc moje zdziwienie Dinis zaczął argumentować:

„Mecze Benfiki ze Sportingiem są fantastyczne. Nie da się tego opowiedzieć, trzeba zobaczyć. Jaki sens ma taka rywalizacja, jeśli jeden z rywali jest dużo słabszy? Chciałbyś oglądać ligę jak w Szkocji, gdzie Celtic, bez Rangersów, nie ma prawdziwych przeciwników? Naprawdę wolę silny Sporting zamiast tego”.

Tylko mówiąc o Benfice, Denis nie potrafił użyć równie logicznych argumentów. Po niedawnej porażce w finale Ligi Europejskiej w Turynie, marzy mu się kolejny finał, ale w Lidze Mistrzów w przyszłym roku w Berlinie! Powiedziałem mu bez znieczulenia, że to nierealne. Niech lepiej Benfica wygra Ligę Europejską w Warszawie. Gdyby udało jej się dokonać tego w Berlinie, z pokorą schylę głowę i przyznam się do braku wiary w jego ukochaną drużynę.

▬ ▬ ● ▬