2014-01-24
Gdzie są chłopcy z tamtych lat?
Członek Klubu Wybitnego Reprezentanta podpisał kontrakt z drużyną futsalu? Wygląda to na żart. Niestety raczej nikomu nie jest do śmiechu.
W czwartek pojawiła się informacja, że Dariusz Dudka zostanie zawodnikiem futsalowej drużyny Celulozy Kostrzyn. Okazała się wydmuszką, ale dla mnie także impulsem do sprawdzenia ilu jeszcze podobnych do niego piłkarzy znalazło się na ostrym zakręcie kariery.
Dudka ostatnio grał w Birmingham City. Wydawało się, że to dobre miejsce, by się odbudował i wrócił do wysokiej formy. Ale tylko się wydawało, bo piłkarza już nie ma w klubie z drugiej ligi angielskiej. Czeka na oferty. Gdyby wierzyć jego agentowi, za chwilę powinny się takie pojawić z najlepszych klubów Europy. Niejaki Rafał Szczypczyk (z agencji Future Sport) opowiadał takie bajki „Przeglądowi Sportowemu” na początku stycznia:
„Co ważne, kontrakt nie został rozwiązany, a nieprzedłużony, ponieważ w klubie sytuacja finansowa nie uległa zmianie. Trener Lee Clark był z niego bardzo zadowolony. Mówił, że mimo tak długiej przerwy w grze, prezentuje wysoką formę i dziwił się, że nie grał z Anglią na Wembley. Podczas dwunastodniowych testów widziałem go na każdych zajęciach i gierkach. Nie odstawał. Nadrobił zaległości. Teraz jest w świetnej formie fizycznej. Osoby ze sztabu szkoleniowego kontaktowały się z Darkiem. Dały mu pozytywnego kopa. Wiem, że jak zacznie grać regularnie, to w kadrze się znajdzie. W pełni na to zasługuje”.
A może piłkarz zasługuje na agenta, który nie traci kontaktu z rzeczywistością? Dudka na jesieni wystąpił bowiem W DWÓCH MECZACH LIGOWYCH w barwach Birmingham City!
Zacząłem się zastanawiać ilu jeszcze jest (było) takich piłkarzy, którzy zniknęli w pewnym momencie z powierzchni? Chodziło mi wyłącznie o reprezentantów Polski. Postanowiłem sprawdzić tylko tych z najwyższej półki. Dlatego wybrałem dwa (uważane za) najlepsze mecze polskiej reprezentacji w ostatnich latach. Oba rozegrane 11 października, oba eliminacyjne, oba w Chorzowie, oba pod kierunkiem Leo Beenhakkera i oba zakończone zwycięstwem 2:1 nad poważnymi rywalami – najpierw z Portugalią w 2006 roku i dwa lata później z Czechami.
Wnioski okazały się niestety niezbyt optymistyczne. Można złożyć pół drużyny z zawodników, którzy byli w meczowych kadrach obu pamiętnych pojedynków, a których kariery jeszcze w większym stopniu niż Dudki utknęły na piłkarskiej mieliźnie.
Zacznijmy od bohatera meczu z Portugalią, Grzegorza Bronowickiego. Wynalazek Leo Beenhakkera, który wyłączył z gry (TAK!) Cristiano Ronaldo. Ciekawy jestem czy niedawny zdobywca „Złotej Piłki” pamięta, kto wtedy uprzykrzał mu życie? Wątpię. Bronowicki pamięta go na pewno, bo to był szczytowy moment jego kariery. W styczniu drugoligowy (czyli tak naprawdę trzecioligowy) Motor Lublin rozwiązał z nim kontrakt...
Były obrońca, między innymi, Legii i Crvenej Zvezdy Belgrad, miał dwie poważne kontuzje (dlatego nie pojechał na EURO 2008), półtoraroczną przerwę w grze. Ale tłumaczenie tym wszelkich jego niepowodzeń byłoby uproszczeniem.
I drugi bohater, Ebi Smolarek, który strzelił Portugalii obie bramki. Grał w klubach w siedmiu krajach. Ostatnio jednak nawet podstawowy skład Jagiellonii był dla niego za mocny. Odpoczywa już pół roku. W styczniu miał trafić do Indonezji. Nie trafi. Piłkarska emerytura w wieku 33 lat?
Obrońca Krzysztof Łągiewka. Czy ktoś go jeszcze pamięta? Z Portugalią siedział na ławie, był wtedy podstawowym zawodnikiem klubu rosyjskiej ekstraklasy Krylia Sowietow Samara. Później z każdym sezonem coraz gorzej. Po epizodzie w Arce Gdynia przepadł. Czy jest gdzieś w Stanach Zjednoczonych? Wszelkie informacje na ten temat mile widziane. Przy okazji najlepsze życzenia urodzinowe! Wczoraj skończył (dopiero) 31 lat.
Rok starszy Radoslaw Matusiak, jeden z ulubieńców Beenhakkera, postanowił zostać emerytem już w wieku trzydziestu lat. Mówił wtedy, że nie ma innego wyjścia, skoro nikt go nie chce. Po samobójczym transferze do Palermo zaczęła się równia pochyła. Na jego przykładzie powinno się uczyć młodych zawodników jak powinni (nie) planować karierę, by nie skończyła się, zanim się jeszcze zacznie. Innych grzechów Matusiakowi też nie brakowało…
I jeszcze brazylijski rodzynek w tym gronie - Roger Guerreiro. Razem z Dudką był podstawowym zawodnik w drugim pamiętnym meczu z Czechami. Niedawno wypłakiwał się w polskich mediach, że Jan Urban nie chciał go w lecie w Legii. O to akurat nie miałbym pretensji do byłego już trenera warszawskiej drużyny. Gdy Roger wyjeżdżał do Grecji, był zachwycony, wydawało się, że trafił do raju. W ubiegłym roku żegnał AEK Ateny, zdegradowanego do drugiej ligi bankruta, jak piekło, nie mogąc później doczekać się na swój certyfikat. Nigdzie nie grał przez kilka miesięcy. Ostatecznie wylądował w mało znanym brazylijskim klubie ze stanu Sao Paulo - Comercial FC Ribeirão Preto.
To tylko kilu zawodników wybranych z dwóch pamiętnych meczów. Zmieniając kryteria listę można wydłużyć po wielokroć. Może jednak warto wreszcie zmienić kryteria oceny możliwości reprezentacji? Skoro grają w niej piłkarze znikający z powierzchni szybciej niż się pojawiają, nie oczekujmy od niej ciągle takich zwycięstw, jak w dwóch wspomnianych meczach. Bo kto ma je odnosić, skoro ciągle trzeba szukać nowych reprezentantów i dementować takie informacje, jak ta o Dudce?
▬ ▬ ● ▬