2021-08-23
Gdzie te trupy? Czyli jednak drewniany...
Nowy prezes PZPN rozpoczął aktywność medialną. Czyli zaczął robić coś, za czym wyjątkowo nie przepada. Ale już z pierwszego z nim wywiadu dowiedziałem się…
Cezary Kulesza to medialne przeciwieństwo poprzedniego prezesa, Zbigniewa Bońka. Twitter stanowi dla niego raczej abstrakcję, która zupełnie go nie pociąga, więc na jakiekolwiek wpisy trudno liczyć. Źle się czuje w świetle jupiterów, więc podejrzewam, że początek jego kadencji na prezesowskim stołku łatwy nie będzie.
Właśnie przeczytałem pierwszy z nim wywiad. Jeśli tak wypowiada się prezes stroniący od mediów, kadencja zapowiada się pod tym względem całkiem obiecująco. Na pewno nie będzie tak narcystyczna jak poprzednika, ale może za to bardziej konkretna.
Kulesza został zapytany czy ma zamiar pobierać wynagrodzenie? Odpowiedział (za: interia.pl):
„Jest mi to obojętne, niech zarząd o tym zdecyduje. Nie jest żadną tajemnicą, że jestem człowiekiem majętnym, dużo w życiu zarobiłem. Ciężko na to zapracowałem i dzięki temu nie muszę oglądać się na pieniądze. Między innymi dzięki temu wystartowałem w wyborach. Chciałem coś zrobić, a nie zarobić. Bo zarabiać już nie muszę. Niedawno jeden z redaktorów wysłał do mnie zapytanie o mój majątek i poprosił o oświadczenie majątkowe. Nie jestem politykiem, żebym sporządzał takie oświadczenie, ale stan mojego konta jest moim atutem, a nie obciążeniem. Nikt nie może zarzucić Kuleszy, że przyszedł do PZPN zrobić skok na kasę”.
Mam nadzieję, że tak zupełnie przy okazji, pochyli się nad wydatkami PZPN w ostatnich dziewięciu latach i podliczy ile kosztowała związek kadencja jego poprzednika, który, jak sam wielokrotnie twierdził, żadnego wynagrodzenia nie pobierał.
Jeszcze jeden fragment, który rzuca światło na zupełnie inne podejście Kuleszy do kwestii PR-owych, tak ważnych dla Bońka. Wyjaśnił dlaczego na szefa szkolenia wziął zupełnie nieznanego Macieja Mateńko:
„Coś tam w głowie się kłębiło. Mogłem wziąć kogoś z dużym nazwiskiem, ale ja potrzebuję człowieka do ciężkiej, żmudnej pracy. Maciek mi to gwarantuje. To ambitny chłopak, jego kariera to materiał na niezły film. Dodatkowo to facet, który przeszedł całą futbolową drabinę, naprawdę wie, o co w piłce chodzi. A takich ludzi jest w Polsce dużo, można z nich zbudować świetny zespół. Każdy zna Piszczka czy Tomka Wałdocha, a Mateńki ludzie nie znają. Dla mnie to żaden problem. Dajcie mu czas, to on się obroni pracą”.
Ale najbardziej zaintrygował mnie z pozoru mało istotny i króciutki fragment dotyczący siedziby związku:
„Jest działka w Wilanowie, są pewne plany. Musimy się więc nad tym zastanowić”.
W 2011 roku dziennik „Polska - The Times” jako jedno z siedmiu najważniejszych zadań wymieniał:
„Dobrze by było, gdyby nowy prezes zastanowił się poważnie nad sensem stawiania nowej siedziby PZPN w Wilanowie. 40 mln zł, jakie pochłonie budowa, to stanowczo zbyt dużo (do tego dochodzi koszt zakupu działki, za którą związek zapłacił prawie 8 mln zł). Nawet jeśli prawie połowę tej sumy podaruje nam UEFA w formie dotacji (dokładnie 4,5 mln euro). Nie przesądzamy sprawy, budowa już się zaczęła (w dniu wyborów), a pieniądze już są wydawane, bo sam projekt kosztował 2 mln zł. Jeszcze w lutym Boniek sceptycznie wypowiadał się w kwestii budowania nowej siedziby akurat tam”.
Czyli po dziewięciu latach okazało się, że ta trefna działka wcale nie jest taka trefna! A przypomnę tylko, że gdy Boniek objął rządy niektóre media kreśliły taki scenariusz (za: weszlo.com):
“Czy już niedługo prokuratura będzie miała pełne ręce roboty? Odkąd zmieniły się władze w związku, w kuluarach aż huczy od plotek o trupach, które wypadają z szafy”.
I gdzie są te trupy? Kogo ze starego szefostwa PZPN wsadzono za kratki? Gdzie te rzekome przekręty z działką? Chciałbym, żeby nowe władze opublikowały informacje ile przez dziewięć lat PZPN zapłacił za wynajem pomieszczeń siedziby związku. I żeby były prezes, który tak lubi się chwalić sukcesami po zakończeniu swojej kadencji, zrozumiał, że zostawił związek (bez siedziby) jednak drewniany a nie murowany.
▬ ▬ ● ▬