Genialni nieudacznicy

Fot. Trafnie.eu

Bohaterem piłkarskiego weekendu w Europie był bez wątpienia Lionel Messi. Zdobywane przez niego kolejne bramki w Primera Division nie powinny dziwić, ale...

Messi zaliczył w sobotę hat-tricka w meczu z Sevillą. To nie był udany dzień dla Grzegorza Krychowiaka i jego kumpli. Dostali tęgie baty na Camp Nou przegrywając aż 1:5. Trzy z pięciu bramek strzelił im właśnie Argentyńczyk. Wyczyn godny uwagi, bo przecież Sevilla to kawał drużyny, zaczynała sezon meczem o Superpuchar Europy, co stanowi chyba dostateczną rekomendację. 

Ostatnie z trzech trafień Messiego było jego 253. golem w hiszpańskiej ekstraklasie. W ten sposób został najlepszym strzelcem w jej historii, bijąc rekord sprzed ponad pół wieku Telmo Zarry, legendarnego napastnika Athletic Bilbao. 
Kto wie co potrafi gracz Barcelony i śledził jego ligowe statystyki, nie powinien być zaskoczony. Rozmawiamy przecież o genialnym piłkarzu, więc czemu się dziwić? Ja byłem zaskoczony czymś innym kilka tygodni wcześniej. 

Barcelona zaczęła grać trochę słabiej, co w jej przypadku oznacza zazwyczaj „tylko” drugie miejsce w tabeli. Po Gran Derbi mocno ją krytykowano. Messi odstawił niezły numer nie dając się zmienić w jednym meczu ligowym. Ale robienie z niego od razu nieudacznika, to już przesada. Powstały teorie, że Barcelona już nie taka, bo Messi też już nie taki. Gdybym nie widział co wyrabia na boisku mógłbym pomyśleć, że w podstawowym składzie wychodzi po znajomości. A już do szału doprowadziły mnie wynurzenia, że nie zasłużył na nagrodę dla najlepszego piłkarza finałów mistrzostw świata... 

Teraz znów jest genialny, znów wszystkie serwisy zaczynały się od pokazywania strzelanych przez niego bramek. W Polsce równie atrakcyjnym weekendowym materiałem był gol i asysta Roberta Lewandowskiego w meczu Bayernu z Hoffenheim. Przy okazji dowiedziałem się, że nasz orzeł znów zachwycił, że znów pokazał instynkt strzelecki.

Wiem co potrafi od dawna. Dlatego nie mogłem się nadziwić, gdy kopano go bez sensu i logiki, bo nie strzelał bramek w reprezentacji. Gruzji też nie strzelił, ale wreszcie zamiast kwękania doceniono to, co wyrabiał na boisku, bo grał znakomicie. To jest zawodnik z innej półki, przewyższa wszystkich swoich rodaków biegających za piłką o kilka lat świetlnych. A przypomnę, że jeden z tak zwanych ekspertów chciał go nawet sadzać na ławie w kadrze...

Nadmienię jeszcze, że to ten sam Lewandowski, który w obecnym sezonie był nazywany „bezbarwnym” i... „bezzębnym”. Oba sformułowania wynotowałem sobie z mediów zaledwie przed kilkoma tygodniami. Teraz znów jest genialny, znów błyszczy i zachwyca. 

Zastanawiam się skąd i po co biorą się takie deprecjonujące gwiazdy oceny? I dochodzę do wniosku, że chyba meczów jest za dużo, bo przecież ci najlepsi grają praktycznie co trzy dni. Nie da się zagrać wszystkich na najwyższym poziomie. Jak ktoś próbuje po każdym na siłę wymyślić coś oryginalnego, to później się okazuje, że po zielonej murawie biegają genialni nieudacznicy.

▬ ▬ ● ▬