Gorzej być nie może? Może!

Fot. Trafnie.eu

W dniu, w którym reprezentacja Polski znalazła się na najniższym miejscu w rankingu FIFA, Legia potwierdziła, że to miejsce nie jest przypadkowe. 

28 listopada był z pewnością historycznym DN(i)EM dla polskiej piłki. Najpierw informacja, że reprezentacja spadła na najniższe w historii miejsce w rankingu FIFA. W porównaniu z poprzednim notowaniem zleciała z 69. na 78. Kiedyś śmiano się z tego rankingu, a najbardziej niejaki Franciszek Smuda, że zupełnie nie oddaje wartości drużyny.

Pamiętam jak ówczesny selekcjoner dostawał piany, czyli reagował z typową dla siebie życzliwością dla otoczenia, gdy ktoś śmiał na konferencji prasowej zwrócić mu uwagę, że Polska znów spadła we wspomnianej klasyfikacji. Wrzeszczał wtedy na delikwenta, że nic go nie obchodzi jakiś bzdurny ranking.

Prawie zabijał wzrokiem, gdy pytający nie dawał za wygraną i próbował uświadomić panu Franciszkowi, że jednak nie taka bzdurna, bo według niej losuje się późnej drużyny w kolejnych eliminacjach.

Następny selekcjoner miał już stosunek bardziej realistyczny do rankingu, co nie zmieniało w nim niestety miejsca Polski. A jak zmieniało, to tylko na gorsze. Aż sięgnęliśmy dna. Choć to może jeszcze nie koniec, bo zapowiadana kontynuacja eksperymentów Adama Nawałki wróży pobicie kolejnego rekordu.

W historycznym dniu do nastrojów dostosowała się Legia. Wieczorem też sięgnęła dna. Piąty mecz w grupie Ligi Europejskiej, piąta porażka i piąty popis bez strzelonej bramki. Do tego gra z Lazio (0:2) u siebie absolutnie dramatyczna, co przyznał nawet trener Urban, dopatrujący się wcześniejszych porażek w braku szczęścia. Miroslav Radović zapytany po meczu o co Legia będzie grała w grudniu w ostatniej kolejce z Apollonem na Cyprze, odpowiedział: „Dobre pytanie”. Na razie w tym sezonie w Lidze Europejskiej (spośród 48 drużyn) z absolutnie zerowym dorobkiem, jest bezkonkurencyjnie najgorsza! Na miarę kraju, który reprezentuje w tych rozgrywkach.

Wczorajszy mecz pokazał coś jeszcze. Potwierdził teorię, że tłumaczenie jest sztuką, o czym można się było przekonać na pomeczowej konferencji prasowej. Zawsze z uznaniem podchodzę do obcokrajowców, którzy podejmują trud nauki jakże trudnego języka polskiego. Powinni jednak brać zamiar podług sił, gdy pragną zrobić z tej znajomości publiczny użytek. Bo jak nie, wychodzą takie kwiatki jak na konferencji, na której zaprezentowano nowatorską metodę przekładania hurtem odpowiedzi trenera Lazio Vladimira Petkovicia razem z pytaniami z sali. Oto fragmenty, które udało się rozszyfrować. Miłej lektury…      

„Wrażenie takie, że patrząc na mecz dzisiaj Lazio bawiło się więcej, niż to co ostatnio było w meczach. I mister odpowiadał, że tak pewny, bo we wszystkich tak strzeliliśmy. I w sposób pozytywny walczyliśmy na to, żeby otrzymać”.

„Według dziennikarza cieszył się na wiele bardziej za strzelone gole dzisiejsze, niż to, co ostatnio było z Lazio. I potwierdził, że tak, było wiele tych sytuacjach, które mogło się cieszył więcej, a zrobił tak gratulacje dla tych chłopców, którzy grali dzisiaj i dobrze grali”.    

„Pierwszy raz, że wygrają poza domem, jako w tej Europa League. I cieszył się bardzo, bo w tym momencie to nie trzeba zobaczyć tylko na sposób idealny. Ale to musimy się też przygotować na następne mecze, więc z następną drużyną, które też będzie ważny dla pierwszego miejsca”.    

„Dziennikarz zauważył, że napastniki to było trzech ich, dwadzieścia lat każdy miał. I że Hernanes nie miał możliwość, żeby grać lepsze. I odpowiadał, że oczywiście to wszystko przygotowane dla drużyny i dlatego trzy napastniki takie młodsze, i dla Hernanesa. Natomiast oczekuje lepszego czasu, bo trenuje do tego”.  

▬ ▬ ● ▬