Gotowe rozwiązanie i...

Fot. Trafnie.eu

Po sobotnim zwycięstwie Legii 2:1 z Lechem w klasyku Ekstraklasy pojawiło się mnóstwo komentarzy. Mnie najbardziej zaintrygowały dwie sprawy.

Najpierw o karnym dla Lecha, a raczej bijatyce, do której doszło po jego wyegzekwowaniu przez Marcina Robaka. Sytuacja powtarza się cyklicznie na wszystkich stadionach świata. Musi zostać spełniony tylko pewien warunek. Gdy piłka wpada do bramki jednej z drużyn powinno zależeć na opóźnieniu gry, drugiej wręcz przeciwnie.

Tak było w sobotę w Warszawie. Lech w końcówce zdobył wyrównanie. Jego piłkarze chcieli jak najszybciej zabrać piłkę na środek boiska, w czym postanowili im przeszkodzić zawodnicy Legii. Jedna z klasycznych sytuacji we współczesnym futbolu.

Zakończyło się to powszechną bijatyką, za którą czerwoną kartkę zobaczył bramkarz Lecha Jasmin Burić. Sędzia pokazał mu ją, choć był tylko rezerwowym, ale wbiegł na murawę i zaczął się lać z Arkadiuszem Malarzem (ukarany żółtą kartką).

Czy do takich sytuacji musi dochodzić? Uważam, że nie i nawet wiem jak im zapobiec. Pomysł jest wręcz banalny [WSZELKIE PRAWA ZASTRZEŻONE!]. Należy tylko wprowadzić drobną zmianę w przepisach. Po zdobyciu bramki żaden z zawodników obu drużyn nie ma prawa wyjmować piłki z siatki. Powinien zrobić to jeden z asystentów sędziego głównego, dostarczając ją na środek boiska.

W ten prosty sposób można uniknąć wszelkich pretekstów do przepychanek czy nawet bójek, jak w sobotę. Gdyby jakiś piłkarz postanowił jednak wyjąć piłkę z siatki po strzeleniu gola, sędzia miałby obowiązek ukarać go żółtą kartką.

Teraz będzie (tak mi się wydaje!) najciekawsze. Przed czterema laty napisałem w tej sprawie do komórki sędziowskiej FIFA. Dostałem grzeczną odpowiedź z podziękowaniami za przesłanego maila oraz zainteresowanie tematem. I na tym koniec. Czyli zostałem, delikatnie mówiąc, totalnie olany. Nikt się nawet nie pochylił nad pomysłem, a do burd na boisku dochodzi nadal, jak dochodziło wcześniej...

I sprawa druga, czyli jedno zdanie zamieszczone na Twitterze. Nie pojawiło się po raz pierwszy, choć chyba po raz pierwszy za sprawą tego pana. Otóż Seweryn Dmowski, dyrektor Legii ds. mediów i public relations, postanowił tuż po końcowym gwizdku uczcić zwycięstwo swojej drużyny za pomocą wpisu w internecie:

„Jesteśmy waszą Stolicą.☺”

To ten sam, który z ramienia klubu zabiera ostatnio regularnie głos w sprawie kibiców. Jego wypowiedzi wydawały mi się w miarę rozsądne i rzeczowe. Teraz postrzeganie przeze mnie wyżej wymienionego już takie nie będzie na pewno.

Wspomniane zdanie, nawet z roześmianą mordką na końcu, po prostu nie przystoi człowiekowi pełniącemu określoną funkcję. Szczególnie temu, który próbuje ostatnio uwiarygodnić wizerunek klubu po różnych wybrykach jego kibiców. Jeśli ma tyle do powiedzenia światu, to wygląda najwyżej na samozwańczego prezydenta własnej stolicy arogancji.

▬ ▬ ● ▬