Gramy wobec naszych zasad, tak?!

Piłkarze Arki Gdynia gościli na treningu kibiców swego klubu, którzy w bandycki sposób odbyli z nimi „rozmowę motywacyjną”. Chuligańska rzeczywistość i...

Wspomniana wizyta miała związek z meczem w drugiej lidze, zwanej pierwszą, w którym zawodnicy Arki ośmielili się przegrać z lokalnym rywalem Lechią Gdańsk. I choć utrzymali po porażce drugie miejsce w tabeli gwarantujące bezpośredni awans do Ekstraklasy, aby go sobie zapewnić muszą w ostatniej kolejce w niedzielę co najmniej zremisować w Gdyni z GKS Katowice, czyli bezpośrednim konkurentem do tego awansu.

To tak rozwścieczyło grupę osiłków, że złożyli swoim piłkarzom wizytę na treningu (za: meczyki.pl):

„Do sieci wyciekło szokujące nagranie, jak fanatycy zwracają się do zawodników, przy okazji obrażając przedstawicieli Lechii Gdańsk i GKS-u. Padają też groźby o »rozliczeniu«.

- J***ć te derby, k***a i j***ć te k***y z Gdańska. To już nie jest ważne. Przyjeżdżają te pastuchy je***e k***a brudne na nasz teren i na nasze boisko. Gramy wobec naszych zasad, tak?! Każdy daje z siebie k***a wszystko, daje z siebie 100 procent. Serce i charakter do końca, k***a - krzyczał jeden z kibiców. - Ktoś da d**y i będzie ściemniał, to będzie z tego rozliczony. Będzie cały stadion, wszyscy kibice na was k***a liczą. Do końca k***a macie grać i to będzie nasz dzień, nasze święto – dodał”.

Zastanawiam się, co jest bardziej przerażające – opisana scena i towarzyszące jej wypowiedzi czy komentarz jaki zamieścił na ten temat Jakub Krzewina? To lekkoatleta specjalizujący się w biegu na 400 metrów, były olimpijczyk, a prywatnie żołnierz Wojska Polskiego, który stwierdził (za: X):.

„Widzę że już zaczyna się płacz co po niektórych »ekspertów« piłkarskich odnośnie tego filmiku.

Ja tutaj widzę mocną męską rozmowę motywacyjną bez wyzwisk w kierunku piłkarzy a z mocnym przekazem wsparcia i oczekiwań co do wyniku”.

Panu Krzywinie przydałby się „mocny przekaz wsparcia”, skoro bandyckie groźby o „rozliczeniu” nazywa „mocną męską rozmowę motywacyjną”. Przerażające, że ktoś tak myślący reprezentował kraj, w którym mieszkam na igrzyskach olimpijskich!

Wydarzenia z Gdyni dowodzą, że kibicowski bandytyzm stanowi nadal jeden z największych problemów polskiej piłki. Nadal, bo tak pisałem o nim w 2018 roku:

„Najwyższa pora wreszcie powiedzieć głośno – chuligaństwo na stadionach nie jest problemem z garstką kibiców, ale z ogromną grupą dobrze zorganizowaną i zaprawioną w bojach. Mowa o tysiącach ludzi podzielonych sympatią do poszczególnych klubów. Oni rządzą i dzielą na trybunach. Jak trzeba terroryzują resztę.

Nie wystarczy nazywać ich kibolami czy bandytami, próbując odseparować, przynajmniej w teorii, od reszty „tych dobrych” kibiców. Przecież ci sami organizują doping na trybunach, czyli sterują prawie całym stadionem. To jest ich siła. Jeśli ktoś chce zaczynać walkę z chuligaństwem na trybunach nie może tego faktu zignorować.

Niestety prawie nikt nie próbuje przełożyć słów na przewidywalne konsekwencje. Bo co może w praktyce oznaczać pójście na wojnę z chuliganami? Przede wszystkim musi zadziałać nieuchronność kary. Jeśli rzeczywiście miałaby okazać się skuteczna, kluby powinny pójść na współpracę z policją bez żadnych warunków wstępnych. Ale nie pójdą,

tak jak nie poszły dwa, pięć czy dziesięć lat temu.
Totalna wojna z chuliganami, żadnej pozorowanej wojenki wygrać się nie da, oznacza bowiem, że zaraz na trybunach zaczną się różne protesty, skończy się zupełnie lub czasowo doping. Nikt tak łatwo władzy na stadionie nie odda. A chuligański kodeks nie pozwoli przecież, by się grzecznie podporządkować i robić wszystko co ktoś z klubu rozkaże.

W tej walce potrzebna jest konsekwencja, ale ona kosztuje bardzo drogo. Czy klub wytrzyma presję i nie ustąpi, jeśli na trybunach kolejny sezon zamiast dwudziestu tysięcy będzie zasiadało pięć czy osiem, a doping będzie tylko w teorii?

To za dużo kosztuje. Dlatego nikt nie zdecyduje się na długą wojnę z chuliganami, a tylko taka gwarantuje sukces. Szefowie klubów zaczną przekonywać, że wcale nie jest tak źle, że warto się dogadać. Odtrąbiony zostanie sukces, aż do następnej zadymy. I jak nie na tym, to na innym stadionie chuligani znów dadzą pokaz siły. Nie wiadomo tylko kiedy, ale raczej szybciej niż później

Dlatego nie wierzę, że coś się w najbliższych latach może zmienić. Nie zmieni się na pewno. A obecne dyskusje w mediach o walce ze stadionowymi chuliganami przypominają co najwyżej koncert życzeń”.

Sześć lat minęło i, zgodnie z przewidywaniami, nic się nie zmieniło...

▬ ▬ ● ▬