2014-03-16
Gwiazdor odmieniony
W szlagierze kolejki Legia zremisowała w Warszawie z Wisłą 2:2. Mecz odbył się bez kibiców, ale na pewno nie bez emocji. Bohaterem został Semir Štilić.
Zdobył piękną bramkę z rzutu wolnego. Poświeciłem mu przed rokiem kilka słów, a nawet tytuł: „Syndrom Stilicia”. Teraz nadarzył się idealny moment, by jeszcze raz pochylić się nad tematem.
Gdy Bośniak był jeszcze piłkarzem Lecha odnosiłem wrażenie, jakby każdym słowem i gestem dawał do zrozumienia, że wpadł do Polski tylko na chwilę. Poczucie własnej wartości nie pozwalało mu myśleć inaczej. Poznań miał być jedynie przystankiem na drodze do lepszej ligi. Często była wymieniana ta w Niemczech.
Słyszałem wielokrotnie, że jest piłkarzem o sporym potencjale, dobrze wyszkolonym technicznie. Ale tacy nadają się najlepiej do konkursu żonglerki, jeśli nie biegają i nie walczą na boisku jak bulteriery. A Bośniak był piłkarzem, delikatnie rzecz ujmując, delikatnym właśnie. Dlatego nie wierzyłem w żadne bajki o zachodnich klubach, które za moment go kupią. Potencjalną sumę transferową dwóch milionów euro uważałem za abstrakcyjną. Takiego piłkarza nie wziąłbym nawet za darmo, bo swoim manierycznym zachowaniem popsuł by mi drużynę.
W końcu Štilić wylądował na wschodzie. Nie ukrywam, że jego odlot z Polski przyjąłem raczej z ulgą. Bośniak miał okazję się wylansować w ligach znacznie mocniejszych niż Ekstraklasa. Na Ukrainie i w Turcji grał w średnich klubach - Karpatach Lwów i Gaziantepsporze. Te najlepsze jednak się o niego nie biły. Aż w końcu wrócił…
Gdy patrzę na niego w koszulce Wisły, widzę niby tego samego co w Lechu, tylko chyba głowę ma inną. Więcej biega, więcej walczy, nie jest już dla mnie wyłącznie typem gwiazdorka. Gdyby tak myślał podczas pierwszego pobytu w Polsce, może rzeczywiście trafiłby do Bundesligi?
W meczu z Legią zebrał dobre recenzje kolejny raz na wiosnę. Na pewno nie przypadkowo. Odnoszę wrażenie, że wreszcie w Polsce jest u siebie, a nie tylko przejazdem. Drużyny nie potrzebuje tylko do tego, by na jej tle błyszczeć, w końcu stał się jej częścią.
Przeczytałem na onet.pl jego wypowiedź:
„Każdy chciałby grać w Realu albo Barcelonie, ale życie różnie się toczy. Ja jestem szczęśliwy, że dziś mogę grać w Wiśle”.
Wystarczyło kilkanaście miesięcy w innym klimacie, a wrócił nie ten sam człowiek. Może ostatnie wydarzenia na Ukrainie też podziałały na wyobraźnię? Na pewno tytuł sprzed roku już nieaktualny. Oby na zawsze.
▬ ▬ ● ▬