I od razu strzał w… stopę

W Stanach Zjednoczonych zakończyły się klubowe mistrzostwa świata. Nie była to impreza, na którą czekano z niecierpliwością i oceniano z podnieceniem.

Gianni Infantino, szef FIFA, czyli organizatora mistrzostw, ogłosił, że to „najbardziej udane rozgrywki klubowe na świecie” i nazwał je „historycznym sukcesem” oraz „monumentalnym triumfem”! Akurat tego typu określenia nie są w jego ustach niczym nowym. Jeśli dobrze pamiętam, ostatnie mistrzostwa świata w Katarze (reprezentacji, nie drużyn klubowych) w 2022 roku jeszcze się nawet nie zaczęły, a już stwierdził, że będą największym sukcesem w historii.

Na pewno największym finansowym sukcesem w historii klubowej piłki były te właśnie zakończone w Stanach Zjednoczonych. Chelsea, klubowy mistrz świata, pokonując w finale 3:0 Paris Saint-Germain, otrzymała za zwycięstwo w imprezie 129,5 milionów dolarów. To absolutny rekord, bowiem najwyższa dotąd nagroda za triumf w piłkarskim turnieju, w Lidze Mistrzów dla PSG w ostatnim sezonie, wyniosła 90 milionów euro, czyli około 105 milionów dolarów. A na wypłaty dla wszystkich 32 drużyn biorących udział w mistrzostwach zakończonej w Stanach Zjednoczonych przeznaczono aż miliard dolarów!

Było sporo ciekawych meczów, niektóre wręcz pasjonujące. Także sporo niespodzianek, więc generalnie znaleźć powody do narzekań. Dlaczego więc turniej został zrelacjonowany głównie w negatywnym świetle, bo takie odnoszę wrażenie? Jak inaczej nazwać stwierdzenie Jürgena Kloppa, że to „najgorszy pomysł w historii futbolu”? A wzywanie do bojkotu imprezy i nazywanie jej „masakrą”? Takie opinie pojawiły się głównie ze względu na brak dostatecznie długie przerwy na wypoczynek dla piłkarzy po zakończeniu sezonu.

Oczywiście tych najlepszych z czołowych klubów. Klopp wyliczył, że w ubiegłym roku po zakończeniu rozgrywek ligowych były mistrzostwa Europy i Ameryki Południowej, w tym klubowe mistrzostwa świata, a w przyszłym kolejne z udziałem reprezentacji. Kiedy więc piłkarze mają wypoczywać, gdy kalendarz jest tak przeładowany, że już dawno przelał się poza granice rozsądku?

FIFA zachłyśnięta „monumentalnym triumfem” swojego najnowszego pomysłu postanowiła zachować się jak ludzki pan i ustami Infantino ogłosiła, że wprowadzi zmiany, dzięki którym piłkarze będą mieli po zakończeniu sezonu zagwarantowany 21-dniowy urlop, a także minimum 72-godzinną przerwę między rozgrywanymi meczami! Brzmi ciekawie, tylko na razie jeszcze nikt tego nie zestawił z terminarzami konkretnych rozgrywek, na przykład Ligi Konferencji w czwartki i krajowych lig podczas weekendu.

Na prostym przykładzie można udowodnić, że FIFA, mimo jak najlepszych intencji, już strzeliła sobie w stopę. W finale klubowych mistrzostw świata wystąpiła drużyna Paris Saint-Germain, które równo miesiąc później, 13 sierpnia, ma zagrać z Tottenhamem Hotspur o Superpuchar Europy w Udine. Jeśli stosować zapowiadane zasady i uznać, że poniedziałek po finale był pierwszym dniem odpoczynku, czyli zakładanego 21-dniowego urlopu, francuska drużyna miałaby po jego zakończeniu na przygotowanie się do nowego sezonu… dziewięć dni.

Poza wynikami Paris Saint-Germain, Chelsea zresztą też, będę od sierpnia śledził liczbę potencjalnych kontuzji odnoszonych przez piłkarzy drużyn, które w klubowych mistrzostwach występowały najdłużej. Oczywiście nie życzę nikomu żadnego urazu, ale nie wierzę, by tak przeładowany kalendarz rozgrywek mógł w tym pomóc.

▬ ▬ ● ▬