...i pełna rozpacz

Fot. Trafnie.eu

Adam Nawałka musiał w poniedziałek ogłosić ostateczny skład na finały mistrzostw świata. I ogłosił. Wnioski z tym związane nie są niestety budujące.

Najpierw drobna uwaga. Słowo „ostateczny” nie jest zbyt fortunne. Dwadzieścia trzy nazwiska zgodnie z zaleceniem zostały wysłane do FIFA, ponieważ w poniedziałek mijał termin ich zgłaszania. Nadal jednak nie wiadomo w jakim składzie wystąpią orły Nawałki.

Wszystko przez Kamila Glika. Na poniedziałkowym treningu doznał kontuzji opisanej przez lekarza kadry Jacka Jaroszewskiego jako „znaczne uszkodzenie więzozrostu barkowo-obojczykowego”. Opis zwala z nóg, przynajmniej mnie, swą fachowością, a jeszcze bardziej stwierdzeniem „znaczne uszkodzenie”.

Glik przeszedł już wstępnie badanie w szpitalu w Przemyślu. We wtorek przejdzie znacznie poważniejsze w klinice we francuskiej Nicei. Wtedy będzie już wiadomo co i jak. Choć już dziś wiadomo, że nie jest źle, jest tragicznie. Jeśli ktoś chce, niech się jeszcze łudzi. Ja nie mam wątpliwości, że dla Glika mistrzostwa skończyły się zanim jeszcze się zaczęły. Choć bardzo bym chciał się mylić. 

Glik został zgłoszony w 23-osobowej ostatecznej kadrze na mistrzostwa, ale można go jeszcze zastąpić innym zawodnikiem. Tak stanowi regulamin, a zmiany są możliwe jeszcze na krótko przed inauguracyjnym meczem Polaków z Senegalem.

Problem polega na tym, że za bardzo nie da się go zastąpić. Od lat w reprezentacji trwają intensywne i bezskuteczne poszukiwania zawodnika na lewą obronę, która przypomina formację spinaną agrafkami. Gdy zabraknie w niej najważniejszego ogniwa, nawet agrafek nie starczy.

Oczywiście nie ma ludzi niezastąpionych, ale bądźmy realistami – Glik nie ma od lat w kadrze żadnej konkurencji. Czyli zawodnika, z którym musiałby rywalizować o miejsce w podstawowej jedenastce. Co gorsze, trudno wymyślić jakiekolwiek ustawienie tej formacji, dzięki któremu udałoby się zniwelować jego brak.

I tu można wyciągnąć pierwszy smutny wniosek dotyczący miałkich podstaw lansowanej przez niektórych wiary w potęgę polskiej reprezentacji, jakby nie było dziesiątej drużyny w aktualnym rankingu FIFA. Wypada ze składu jeden zawodnik i pełna rozpacz.

I jeszcze drugi niezbyt budujący wniosek. W kadrze na Rosję nie znalazły się „młode wilczki” ostatnio mocno lansowane – Sebastian Szymański i Szymon Żurkowski. Byli i tacy, którzy szukali już dla nich miejsca nawet w wyjściowym składzie na mistrzostwach!

Dlaczego Nawałka żadnego nie zabierze do Rosji? Trudno uwierzyć, że wziął gorszych, a zostawił lepszych. Nie jest idiotą, nie robiłby sam sobie na złość. Skoro nie wziął, musieli być jeszcze za słabi na taką imprezę.

A może opinie o wspaniałej polskiej młodzieży kolejny raz okazały się przesadzone? Może wystarczy korzystnie kontrastować na tle marnej ligi, by szybko zdobyć miano młodej gwiazdy?

Przykład Bartosza Kapustki i jego dwóch zmarnowanych sezonów po Euro 2016 chyba stanowi potwierdzenie tej teorii. Po mistrzostwach przed dwoma laty miał przecież podbić świat...

Może więc lepiej życzyć Szymańskiemu i Żurkowskiemu przyjemnego oglądania na rosyjskich boiskach kolegów z kadry w telewizji i znacznie lepszego wyboru klubu na najbliższy sezon, niż zrobił to kiedyś były „młody wilczek”, o którym już prawie wszyscy zapomnieli.

▬ ▬ ● ▬