Ideał wśród przeciętniaków?

Fot. Trafnie.eu

Niektórzy nie pozwolą o sobie zapomnieć, nawet jak już nie kopią piłki. Specjalnie nie muszą, odkąd wymyślono internet. I korzystają z niego do woli.

Jednym z nich jest Artur Boruc. Już od dwóch miesięcy nie występuje w bramce Legii. Wyleciał z niej dosłownie i w przenośni w meczu z Wartą Poznań w Warszawie. Złapał za twarz, dosłownie, piłkarza gości Dawida Szymonowicza we własnym polu karnym. Sędzia nie chciał uznać tego incydentu za przypadkowy, więc wyrzucił Boruca z boiska, a rywalom przyznał rzut karny.

Wtedy wściekł się trener Legii Aleksandar Vuković i wyrzucił doświadczonego bramkarza ze składu gdy już, teoretycznie, mógł do niego wrócić po odbyciu kary za kartkę. Nie tak miał wyglądać jego prawdopodobnie ostatni sezon w karierze piłkarskiej w barwach klubu, z którym niezwykle emocjonalnie identyfikuje się od wielu lat, stając się prawdziwą ikoną kibiców Legii.

Boruc nie grający w piłkę pozostaje aktywny w mediach społecznościowych. Zamieścił w nich dość intrygujące zdanie, które brzmi (pisownia oryginalna):

„W sytuacjach kryzysowych takich jak poniedziałek, zadbaj o spokój i równowagę psychiczna…” radzi były bramkarz i wyglada zza okularów…” [na załączonym do wpisu zdjęciu Boruc spogląda zza okularów]

Muszę się przyznać, chyba ze wstydem, że czytając ten wpis zastanawiałem się przede wszystkim o jakie „sytuacje kryzysowe” chodzi? Bystrzejsi ode mnie od razu zwrócili uwagę na kluczowe stwierdzenie „były bramkarz”. Czyżby Boruc dał do zrozumienia, że już w Legii nie zagra? Na to wychodzi.

W przypadku Zbigniewa Bońka raczej nie trzeba się nigdy domyślać co ma na myśli czytając jego kolejny wpis na Twitterze. Choć tym razem przekazał swoją złotą myśl w inny sposób, za pośrednictwem internetu, wymądrzając się na temat Legii. Po jej porażce z Pogonią w Szczecinie uznał, że warszawska drużyna „jest beznadziejna”.

Oczywiście nie można mu odbierać prawa do jej oceny, tak jak mnie nie można odbierać prawa do posiłkowania się dobrą pamięcią. A dzięki niej właśnie postanowiłem skonfrontować kolejną wypowiedzianą przez byłego prezesa PZPN opinię (za: wp.pl):

„Legia nie ma po prostu dobrych piłkarzy. Jak ktoś by dzisiaj zrobił aukcję, wyprzedaż piłkarzy Legii, to nie ma tam pół piłkarza do sprzedania. Wszyscy przeciętni”.

Otóż wśród tych przeciętnych piłkarzy jest też Bartosz Kapustka. Przypomniałem sobie, co Boniek mówił na jego temat menedżerowi Leicester City Claudio Ranieriemu, gdy ten przechodził do angielskiego klubu z Cracovii w 2016 roku (za: przegladsportowy.pl):

„Poleciłem go, bo chłopak ma wielki talent. Powiedziałem, że jest utalentowany, ma szybką nogę, świetny technicznie, normalny chłopak. Bartek sobie poradzi, dostanie swoje szanse, choć nie oczekujmy, że od razu stanie się pierwszoplanową postacią. Trzeba w niego zainwestować, ale on chce się uczyć. Za pół roku może być konkretnym piłkarzem. To jeszcze nie fenomen, ale materiał na bycie bardzo dobrym piłkarzem. Dla Leicester to zakup idealny”.

Coś tu się nie zgadza, nawet biorąc pod uwagę kontuzje, które wyraźnie zahamowały rozwój kariery Kapustki. Czyżby Boniek polecał Ranieriemu „przeciętnego piłkarza”? Jak to więc mógł być dla Leicester „zakup idealny”? A może przeciętna jest znajomość tematu i przede wszystkim pamięć autora obu wypowiedzi?

▬ ▬ ● ▬