Igrzyska obłudy za Atlantykiem

Fot. Trafnie.eu

Gdy piłkarska Europa rozpoczyna krótki letni urlop, ciekawe rzeczy dzieją się w Chile podczas Copa America. Na razie jednak nie takie, jakich się spodziewano.

Dzień bez skandalu w mistrzostwach Ameryki Południowej, byłby dniem straconym. A ponieważ na dzielnych piłkarzy po drugiej stronie Atlantyku zawsze można liczyć, nie ma pustych przebiegów.

Gdyby ktoś przez przypadek nie wiedział w jakim kraju odbywa się impreza, mógł się o tym przekonać logicznie kojarząc fakty związane z wypadkiem... samochodowym. Po drugim meczu na turnieju Arturo Vidal miał czas wolny, więc postanowił go zagospodarować wybierając się do kasyna. Gdy z niego wracał nocą, rozbił swoje ferrari. Piłkarz jest Chilijczykiem, więc łatwo się domyślić, że impreza musi się odbywać w jego ojczyźnie. Na turnieje w innych krajach zawodnicy na razie nie zabierają luksusowych samochodów. Choć kto wie, może kiedyś i to przyjdzie im do głowy? Kto bogatemu zabroni?

Vidal był pijany, więc i tak dobrze, że skasował w wypadku samochód, nie siebie. Chile marzy przecież o zdobyciu tytułu we własnym kraju, a pijany kierowca to jedna z gwiazd reprezentacji. Trener Jorge Sampaoli miał więc dylemat – odstawić go od drużyny czy nie odstawiać? Postanowił nie odstawiać. Ciekawe są argumenty, których użył. Że piłkarz co prawda popełnił błąd, ale wcale nie taki wielki. Mnie najbardziej podobały się te, głoszone przez innych obrońców Vidala – co prawda jest oskarżony, ale jeszcze nie skazany. Brawo!
Nie było za bardzo czasu, by zastanawiać się nad chilijskim napastnikiem, bo następnego dnia do akcji wkroczył brazylijski. Neymar tym razem niewiele pokazał na boisku.

Zaprezentował jedno zagranie (niestety) godne uwagi, ale tuż po końcowym gwizdku. Kopnął piłkę, co było wyraźnym objawem frustracji po porażce z Kolumbią 0:1, trafiając w plecy jednego z rywali. I zaczęła się straszna awantura. Podbiegł Carlos Bacca i odepchnął Neymara. Obaj dostali po chwili czerwone kartki. W przypadku Brazylijczyka kara chyba jednak za surowa, ale nikt już tego nie zmieni, więc powisi w kolejnym meczu.

Ciekawe są argumenty jakich użył Dani Alves, kolega Neymara z reprezentacji i Barcelony. Według niego wszystkiemu winni są... wszyscy. Alves kojarzy mi się przede wszystkim z finezyjnym fikaniem koziołków na boisku, nawet gdy rywal go nie dotknie. Potrafi tarzać się wtedy po murawie, by wymusić karę dla przeciwnika za wydumane przewinienie. Wywody kogoś takiego na temat Neymara przyjmuję ze spokojem, bo są na poziomie cwaniackich zachowań obrońcy Barcy podczas meczów.

Zdaniem Alvesa wszyscy są przeciwko Brazylii, a najbardziej zawinili sędziowie pozwalając na prowokowanie jego kumpla z drużyny. To, że Neymar zagrał słabo, jakoś umknęło jego uwadze. Warto, by się też zastanowił, dlaczego Brazylia przegrała z Kolumbią, choć nowy-stary trener Dunga miał jej przywrócić blask.

Gdyby zorganizować igrzyska obłudy Dani Alves byłby z pewnością wśród murowanych kandydatów do tytułu, a obrońcy Vidala z szansami na medal...

▬ ▬ ● ▬