2025-07-06
Ile kosztował prezes?
W subiektywnym podsumowaniu kończącego się tygodnia o dwóch piłkarskich tematach, które zdecydowanie koncentrowały w nim moją uwagę.
Pierwszy związany jeszcze z wyborami prezesa PZPN i wysypem powstałych z tej okazji tekstów na jego temat. Zdecydowanie jeden odbił się szerokim echem, łącznie z dość stanowczą deklaracją samego zainteresowanego. Pojawiło się w nim wiele mocnych zarzutów pod adresem Cezarego Kuleszy, czego dowodem choćby ten intrygujący cytat dotyczący meczu eliminacyjnego do mistrzostw Europy reprezentacji Polski z Albanią w 2023 roku (za: goniec.pl):
„W przewie tego meczu był już tak pijany, że tracił kontakt z rzeczywistością i nie wyszedł na trybuny. Zaczepiał kobiety, gadał głupoty, kogoś klepnął, wieszał się na szyi Daniela Obajtka i mówił, że go kocha. Po meczu był wyprowadzany siłą z loży. Wiceprezesi mówili mu: »Czarek wychodzimy teraz, dla twojego dobra«, a on zaczął krzyczeć: »Bez Andrzeja nie wychodzę!« – twierdzi jeden ze świadków. Potem Kulesza miał skandować: »Andrzej, Andrzej«.
W loży zapanowała konsternacja. Bo wtedy gościem głównym loży honorowej był prezydent Andrzej Duda. Wielu myślało więc, że Kulesza skanduje tak o prezydencie. - A jemu chodziło o Andrzeja – jednego z działaczy PZPN. Chciał go wziąć na after party. A ludzie absolutnie byli przekonani, że chodzi o Dudę – mówi świadek”.
Fragment naprawdę pikantny. Tak bardzo, że Kulesza nie zamierza zostawiać go bez odpowiedzi (za: przegladsportowy.onet.pl):
„Trudno jest udowodnić, że nie jest się wielbłądem. W tym tekście przedstawiono insynuacje dotyczące głównie alkoholu, który nigdy nie był ani metodą, ani problemem w pełnieniu mojej funkcji. Naprawdę nauczyłem się tolerować krytykę pod moim adresem, ale ostatnie oszczerstwa dotknęły nie tylko mnie, ale również moich bliskich. Jestem pewny swoich racji. W związku z tym poważnie rozważam obronę swojego dobrego imienia na drodze sądowej. Mam obecnie ważne zadania przed sobą, więc sprawę w całości przekazałem kancelarii prawnej, która analizuje sprawę”.
Niedawno podkreślałem, że nie jestem kumplem Kuleszy, ale też nie należę do grona, które obija go przy byle okazji, więc będę z niecierpliwością czekał na rozwój wydarzeń i potencjalny sprawiedliwy wyrok w sprawie. Bo takie sprawy trzeba wyjaśniać do końca. Zawsze lepsza najgorsza prawda niż najpiękniejsze kłamstwo.
Przy okazji chciałbym tylko zaapelować do redaktorów tak wnikliwie analizujących działalność obecnego prezesa, by równie skrupulatnie podeszli do dziewięciu lat rządów poprzedniego. Zaręczam, że to nie mniej ciekawy temat, a pod wieloma względami znacznie bardzie intrygujący. Od razu podpowiem pierwsze zagadnienie bezwzględnie warte analizy – ile naprawdę kosztował PZPN prezes, który nie pobierał w związku wynagrodzenia?
Teraz drugi temat tygodnia, czyli debiut kobiecej reprezentacji Polski w finałach mistrzostw Europy. Debiut przegrany 0:2 z Niemkami, ale tylko niepoprawni optymiści mogli liczyć na wygraną z ośmiokrotnymi (!) mistrzyniami Europy. Naród jednak docenił ambicje piłkarek, bowiem komentarze dotyczące ich występu są pozytywne, a na dowód zacytuję Zbigniewa Bońka, żeby nie było, że patrzę na niego tylko pod jednym kątem (za: X):
„Pięknie zagrały nasze dziewczyny. Więcej nie można było zrobić. Brawo Nina, brawo dziewczyny”.
Płyną z tego dwa wnioski. Po pierwsze, dobrze, że w narodzie znów nie wybuchła histeria jak podczas męskich finałów mistrzostw świata w Katarze. Wtedy lansowano tezę, że na defensywną grę „nie dało się patrzeć”. W piątek w Sankt Gallen gra była dokładnie taka, jak być powinna, bo różnica klas w porównaniu z rywalkami za duża, by pozwolić w założeniach taktycznych pozwolić sobie na ułańską fantazję.
W tego płynie drugi wniosek, by nie zapominać gdzie jest polska kobieca piłka. Niech ten występ na mistrzostwach Europy będzie dla reprezentacji, stanowiącej ciągle tylko tło najlepszych na kontynencie, bezcenną lekcją umożliwiającą dalszy rozwój. Bo śledzę go od dawna i wiem, że ambitne dziewuchy ganiające za piłką zrobiły w ostatnich latach naprawdę gigantyczny postęp. I wiem, że to dopiero początek na ich drodze do gonienia europejskiej czołówki. Jestem pewny, że dalej skutecznie będą zmniejszać tę różnicę.
▬ ▬ ● ▬
Ile kosztował prezes?
W subiektywnym podsumowaniu kończącego się tygodnia o dwóch piłkarskich tematach, które zdecydowanie koncentrowały w nim moją uwagę.
Pierwszy związany jeszcze z wyborami prezesa PZPN i wysypem powstałych z tej okazji tekstów na jego temat. Zdecydowanie jeden odbił się szerokim echem, łącznie z dość stanowczą deklaracją samego zainteresowanego. Pojawiło się w nim wiele mocnych zarzutów pod adresem Cezarego Kuleszy, czego dowodem choćby ten intrygujący cytat dotyczący meczu eliminacyjnego do mistrzostw Europy reprezentacji Polski z Albanią w 2023 roku (za: goniec.pl):
„W przewie tego meczu był już tak pijany, że tracił kontakt z rzeczywistością i nie wyszedł na trybuny. Zaczepiał kobiety, gadał głupoty, kogoś klepnął, wieszał się na szyi Daniela Obajtka i mówił, że go kocha. Po meczu był wyprowadzany siłą z loży. Wiceprezesi mówili mu: »Czarek wychodzimy teraz, dla twojego dobra«, a on zaczął krzyczeć: »Bez Andrzeja nie wychodzę!« – twierdzi jeden ze świadków. Potem Kulesza miał skandować: »Andrzej, Andrzej«.
W loży zapanowała konsternacja. Bo wtedy gościem głównym loży honorowej był prezydent Andrzej Duda. Wielu myślało więc, że Kulesza skanduje tak o prezydencie. - A jemu chodziło o Andrzeja – jednego z działaczy PZPN. Chciał go wziąć na after party. A ludzie absolutnie byli przekonani, że chodzi o Dudę – mówi świadek”.
Fragment naprawdę pikantny. Tak bardzo, że Kulesza nie zamierza zostawiać go bez odpowiedzi (za: przegladsportowy.onet.pl):
„Trudno jest udowodnić, że nie jest się wielbłądem. W tym tekście przedstawiono insynuacje dotyczące głównie alkoholu, który nigdy nie był ani metodą, ani problemem w pełnieniu mojej funkcji. Naprawdę nauczyłem się tolerować krytykę pod moim adresem, ale ostatnie oszczerstwa dotknęły nie tylko mnie, ale również moich bliskich. Jestem pewny swoich racji. W związku z tym poważnie rozważam obronę swojego dobrego imienia na drodze sądowej. Mam obecnie ważne zadania przed sobą, więc sprawę w całości przekazałem kancelarii prawnej, która analizuje sprawę”.
Niedawno podkreślałem, że nie jestem kumplem Kuleszy, ale też nie należę do grona, które obija go przy byle okazji, więc będę z niecierpliwością czekał na rozwój wydarzeń i potencjalny sprawiedliwy wyrok w sprawie. Bo takie sprawy trzeba wyjaśniać do końca. Zawsze lepsza najgorsza prawda niż najpiękniejsze kłamstwo.
Przy okazji chciałbym tylko zaapelować do redaktorów tak wnikliwie analizujących działalność obecnego prezesa, by równie skrupulatnie podeszli do dziewięciu lat rządów poprzedniego. Zaręczam, że to nie mniej ciekawy temat, a pod wieloma względami znacznie bardzie intrygujący. Od razu podpowiem pierwsze zagadnienie bezwzględnie warte analizy – ile naprawdę kosztował PZPN prezes, który nie pobierał w związku wynagrodzenia?
Teraz drugi temat tygodnia, czyli debiut kobiecej reprezentacji Polski w finałach mistrzostw Europy. Debiut przegrany 0:2 z Niemkami, ale tylko niepoprawni optymiści mogli liczyć na wygraną z ośmiokrotnymi (!) mistrzyniami Europy. Naród jednak docenił ambicje piłkarek, bowiem komentarze dotyczące ich występu są pozytywne, a na dowód zacytuję Zbigniewa Bońka, żeby nie było, że patrzę na niego tylko pod jednym kątem (za: X):
„Pięknie zagrały nasze dziewczyny. Więcej nie można było zrobić. Brawo Nina, brawo dziewczyny”.
Płyną z tego dwa wnioski. Po pierwsze, dobrze, że w narodzie znów nie wybuchła histeria jak podczas męskich finałów mistrzostw świata w Katarze. Wtedy lansowano tezę, że na defensywną grę „nie dało się patrzeć”. W piątek w Sankt Gallen gra była dokładnie taka, jak być powinna, bo różnica klas w porównaniu z rywalkami za duża, by pozwolić w założeniach taktycznych pozwolić sobie na ułańską fantazję.
W tego płynie drugi wniosek, by nie zapominać gdzie jest polska kobieca piłka. Niech ten występ na mistrzostwach Europy będzie dla reprezentacji, stanowiącej ciągle tylko tło najlepszych na kontynencie, bezcenną lekcją umożliwiającą dalszy rozwój. Bo śledzę go od dawna i wiem, że ambitne dziewuchy ganiające za piłką zrobiły w ostatnich latach naprawdę gigantyczny postęp. I wiem, że to dopiero początek na ich drodze do gonienia europejskiej czołówki. Jestem pewny, że dalej skutecznie będą zmniejszać tę różnicę.
▬ ▬ ● ▬