Ile musimy wygrać z Francją?

Fot. Trafnie.eu

Reprezentacja Polski przegrała kolejny mecz w finałach mistrzostw Europy. Tym razem z Austrią 1:3 w Berlinie. Choć wnioski wydają się oczywiste, jednak…

Gdy w ostatnich dniach rozmawiałem z wieloma osobami w Niemczech i temat schodził na trwające w tym kraju mistrzostwa Europy, zawsze padało pytanie:

„Czy z Austrią zagra już Lewandowski?”

Kiedy polscy piłkarze wyszli na przedmeczową rozgrzewkę, realizator długo pokazywał go na zbliżeniu. Bezpośrednio po nim pokazał Adama Buksę jakby chciał wszystkim zakomunikować – to on go zastąpi. Wtedy znane już były meczowe składy, a w nich Lewandowski znalazł się wśród rezerwowych. Wszedł na boisko na ostatnie pół godziny, ale już wiele drużynie nie pomógł. Bo było to jej bardzo słabe pół godziny. Tak jak i pierwszy kwadrans. Nie minęło nawet dziesięć minut, a Polacy już przegrywali. Po przerwie Austriacy dołożyli dwa gole i było pozamiatane.

Piotr Zieliński po meczu przegranym z Holandią 1:2 powiedział, że polscy piłkarze dali kibicom chwilę radości, gdy na początku objęli wtedy prowadzenie. Tym razem też dali, choć jednak w mniejszym wymiarze, gdy pod koniec pierwszej połowy zdobyli wyrównującą bramkę. Krzysztof Piątek dobił piłkę, posyłając ją do siatki po zamieszaniu w polu karnym rywali.

Przed meczem wyliczano co musi się stać, by Polska wywalczyła awans z grupy z trzeciego miejsca. Wygrana z Austrią była warunkiem koniecznym, choć niewystarczającym. Zastanawiano się kto i jak miałby w tym jeszcze pomóc w innych grupach. Jednak najpierw trzeba pomóc samemu sobie.

Rodzime media przekonywały, że: „Wygramy”. Choć to było raczej w kategoriach życzeń, niż logicznej analizy. A niestety piłka nożna jest grą brutalną, w której wszystkie pomysły i oczekiwania bezwzględnie weryfikuje boisko. Można było na chwilę zapomnieć o tym, że dla Polski przewidywano w różnych typowaniach przed turniejem ostatnie miejsce w grupie. Ale jak długo można mieć zanik pamięci? I jakie argumenty przedstawić, by obalić wspomnianą tezę? Na pewno nie te czysto boiskowe.

Na tle innych drużyn EURO 2024 Polska w piątek w Berlinie zaprezentowała się bardziej niż przeciętnie. Gdy porównuję ją na przykład z Gruzją w meczu z Turcją (też przegranym w takim samym stosunku), nie ma doprawdy czego porównywać. Gruzini porywali kibiców wieloma akcjami, trzymali w napięciu do ostatniej minuty. Polacy stanowili tło dla Austriaków, których grą jakoś nie potrafię się zachwycać.

Zawsze po takich meczach słyszę nieśmiertelne pytanie: „Czego zabrakło”? Odpowiadam – zawsze tego samego, umiejętności. Jeśli ktoś marzy o osiągnięciu czegokolwiek na mistrzostwach Europy, nie może tak łatwo tracić bramek jak Polska z Austrią. Pierwszą po akcji zapoczątkowanej wyrzutem z autu. Piłka wróciła w boczną strefę i kolejny raz została dośrodkowana. Jak można w takiej akcji, której tempo nie było oszałamiające, pozostawić pięć metrów od bramki zupełnie niekrytego Gernota Traunera, który bez problemu posłał piłkę głową do siatki!?

Działo się to na samym początku spotkania, gdy polscy zawodnicy, jak przyznał Przemysław Frankowski, mieli ruszyć na Austriaków, by ich zdominować, a dali im się zupełnie stłamsić. Stwierdził, że nie wie dlaczego i trzeba będzie dopiero mecz przeanalizować.

Jak można pozwolić Marcelowi Sabitzerowi na swobodne wbiegnięcie w pole karne, co skończyło się faulem Wojciecha Szczęsnego na nim i rzutem karnym, zamienionym na trzecią bramkę przez Marko Arnautovicia. Trener Michał Probierz powiedział po meczu, że „Polska gra wysoko” i nie da się tego odwrócić. Szkoda tylko, że poprawnej „gry wysoko” uczy się na tak poważnych błędach na tak poważnych turniejach.

Ponieważ nadzieja umiera ostatnia, zaczynam się zastanawiać, kto za chwilę pochwali się w rodzimych mediach wyliczanką, ile musimy wygrać z Francją, by wyjść z grupy z trzeciego miejsca. Nie mam żadnych wątpliwości, że na pewno się ktoś pochwali...

PS: Tekst został opublikowany w trakcie meczu Francji z Holandią (0:0), gdy nie było jeszcze wiadomo, że Polska już straciła definitywnie szanse na wyjście z grupy.

▬ ▬ ● ▬