Ile warta jest Ekstraklasa?

Fot. Trafnie.eu

Znów będzie o pieniądzach. Tym razem jednak w zupełnie innym kontekście. Zamiast rajów podatkowych o potencjalnych transferowych zarobkach.

Czy kojarzycie piłkarza, który nazywa się Jonjo Shelvey? Jeśli nie, dla ułatwienia dodam, że występuje w Premier Legue i łatwo go rozpoznać po wygolonej na kolano głowie. Ten łysielec od kilku miesięcy jest zawodnikiem Newcastle United. I właśnie wspomniany fakt spowodował, że się nim zainteresowałem. Zanim dokładnie wyjaśnię dlaczego, w kilku zdaniach scharakteryzuję Shelveya.

Zapamiętałem go z dynamicznych akcji jeszcze w barwach Liverpoolu. Pomagała w tym, nie przeczę, wygolona głowa, która wyróżniała tego pomocnika w mojej pamięci na tle innych zawodników z ligi angielskiej o podobnych umiejętnościach. Potem był transfer do Swansea City, a w styczniu kolejny, tym razem do Newcastle za 12 milionów funtów. Shelvey podpisał z nowym klubem kontrakt aż na 5,5 roku, czyli potraktowano go bardzo poważnie.

Ma na koncie kilka występów w reprezentacji Anglii, a więc potrzebne umiejętności i doświadczenie, by pomóc drużynie obronić się przed spadkiem z ekstraklasy. Czyli to bardzo solidny zawodnik, nie taki jednak, by biły się o niego największe ligowe firmy.

Pora, po trochę dłuższym wstępie, wyjaśnić dlaczego o nim piszę. Otóż Shelvey kosztował w styczniu dokładnie tyle, na ile właśnie wyceniono łącznie pięciu najdroższych zawodników Ekstraklasy! Ich rynkowa wartość to 15,5 miliona euro, czyli mniej więcej tyle, co 12 milionów funtów zapłaconych przez Newcastle United.

Wyceny dokonał portal Transfermarkt, a bazujące na tym zestawienie najdroższych (w teorii!) zawodników występujących w polskiej lidze znalazłem na stronie wp.pl. Klasyfikację otwiera dwóch piłkarzy Legii i to dwóch cudzoziemców: Ondrej Duda i Nemanja Nikolić. Obu wyceniono na 3,5 miliona euro. Mam satysfakcję, bo przed kilkoma miesiącami napisałem o pierwszym:

„Uważam, że Duda jest zawodnikiem z wyższej półki w porównaniu z tymi, którzy na co dzień biegają wokół niego. Być może moja opinia nawet kogoś rozśmieszy, bo Słowak (z różnych powodów) ostatnio nie błyszczy. Ale potencjał ma naprawdę spory. Na pewno większy niż ten, potrzebny, by zostać gwiazdą Ekstraklasy”.

Pierwszą piątkę uzupełniają: Karol Linetty z Arturem Jędrzejczykiem (po 3 mln euro) i Bartłomiej Drągowski (2,5 mln). Według Transfermarkt w ekstraklasie jest 22 zawodników, za których trzeba zapłacić co najmniej po milionie euro. Czyli z całej ligi uzbierałoby się raptem jedną klubową kadrę tych najcenniejszych, wartych w sumie 34,15 mln funtów. Dla porównania Stoke City zapłaciło w styczniu FC Porto 24,25 mln euro za (jednego) GIannellego Imbulę.

Czy wspomniany na początku Shelvey wart jest rzeczywiście tyle, ile pięciu najdroższych grajków Ekstraklasy? Moim zdaniem oczywiście nie jest. Ceny płacone za zawodników, szczególnie w Anglii, są mocno przeszacowane. Dobrze klubom z Premier League kogoś sprzedać, ale już niekoniecznie od nich kogoś kupować.

Mimo tego wyceny Transfermarkt w skali makro są jednak dość dobrym wyznacznikiem wartości poszczególnych drużyn, a w konsekwencji także krajowych lig. Za milion euro nie można w tych najlepszych kupić żadnego grajka, nad którym warto by było chwilę dłużej się pochylić. To nie jest poważna cena, za poważnego zawodnika.

Gdyby więc stworzyć reprezentację Ekstraklasy, miałaby z pewnością spore trudności z utrzymaniem w Premier League albo innej czołowej lidze. Dlatego wyniki polskich drużyn w europejskich pucharach, opisywane najczęściej jako „kolejne rozczarowanie”, są niestety na miarę ich możliwości. Tylko oczekiwania z reguły oderwane od rzeczywistości.

▬ ▬ ● ▬