Ile zapłaci rekordzista?

Fot. Trafnie.eu

We wtorek rozpoczyna się faza ligowa Ligi Mistrzów. Zamiast zastanawiać się kto może ją wygrać, mam ochotę zadać kilka przekornych, nawet bardzo, pytań.

Pierwsze dotyczy liczby drużyn, które nie zdobędą nawet... punktu. W ubiegłym sezonie były takie dwie: Slovan Bratysława i Young Boys Berno. Ciekawi mnie to dlatego, że stanowi dowód zderzenia marzeń z brutalną rzeczywistością. Najpierw euforia, że w ogóle udało się dostać do takich rozgrywek, a później bolesne „w łeb” w każdym z ośmiu meczów.

Wspominam o tym dlatego, że może kiedyś w Lidze Mistrzów znów zagra drużyna z Polski. A skoro zagra, czy nie będzie tego samego, co z dwoma wymienionymi? Szczególnie słowacki Slovan to przecież ktoś z tej samej części Europy i z tej samej półki w piłkarskiej hierarchii. Warto czasami przekornie pomyśleć z wyprzedzeniem o czym się naprawdę marzy.

Bo gdy wszyscy od lat gadają i piszą o upragnionym awansie, zacząłem się zastanawiać, jak by ten udział w prestiżowych rozgrywkach wyglądał, gdy się wreszcie udało w nich zagrać? Czy, znając mentalność moich rodaków, zaraz po euforii nie zaczęłoby się kwękanie związane z wynikami, które porywające raczej by nie były?

W jednym przypadku marzenia na pewno już się spełniły bez względu na potencjalne wyniki. Sam awans do fazy ligowej rozgrywek stanowi dla kazachskiego klubu Kajrat Ałmaty sukces tak wielki, jakby w nich triumfował. Z całą pewnością marzeniem każdego miejscowego kibica jest obejrzenie na żywo Realu Madryt, który zawita tam na mecz 30 września. Dlatego jestem ciekawy ile zapłaci rekordzista za bilet, który pozwoli mu go zobaczyć? Oczywiście po czarnorynkowym kursie. Mecz decydujący o awansie do Ligi Mistrzów z Celtikiem Glasgow obejrzało na stadionie w Ałmatach 22 800 widzów. Tylko tyle, bo łatwo sobie wyobrazić ilu będzie chętnych na spotkanie z Realem. Zadziała prawo popytu i podaży, z bezwzględną przewagą popytu.

Szczęście jednych, jest nieszczęściem drugich, jak w życiu. Bo mecz w Kazachstanie to przekleństwo Realu. Nie ze względu na klasę rywala, ale odległość do pokonania. Ałmaty są oddalone od Madrytu o prawie 6,5 tysiąca kilometrów i cztery strefy czasowe. Przelot tam w środku tygodnia podczas trwającego sezonu to prawdziwe utrapienie dla Hiszpanów. Pewnie chętnie wysłaliby rezerwowy skład, ale nowa formuła rozgrywek z aż 36 drużynami w fazie ligowej sprawia, że lepiej poważnie traktować każde z ośmiu starć.

A kto wygra Ligę Mistrzów w tym sezonie? Chciałbym, żeby jakiś klub, który jeszcze trofeum na koncie nie ma. Na przykład Tottenham Hotspur. Finalista z 2019 roku (przegrał z Liverpoolem) i triumfator Ligi Europy z poprzedniego sezonu. Życzyłby mu ponownego trium w finale w Budapeszcie w przyszłym roku w tych najważniejszych klubowych rozgrywkach. Ale to raczej nierealne. Znów pewnie będziemy się podniecać walką o najcenniejszy puchar pomiędzy Realem, Barceloną, Manchesterem City czy Bayernem. Choć ja się tym podniecać już specjalnie nie potrafię.

▬ ▬ ● ▬