Interesy „drewnianej twarzy” z komunistami

Fot. Trafnie.eu

Podróże kształcą, nawet bardzo. Przekonałem się o tym w Lizbonie. Znajomy zabrał mnie na wycieczkę i opowiedział ciekawe historie związane z jego ukochanym klubem.

Dinisa Teixeirę poznałem w Turynie na finale Ligi Europejskiej. Dzień przed meczem zauważyłem kamper kibiców Benfiki zaparkowany pod stadionem Juventusu. Podszedłem, by chwilę porozmawiać, poświeciłem mu kilka słów w jednym z tekstów i umówiliśmy się na spotkanie w Lizbonie przy okazji finału Ligi Mistrzów.

To bardzo miły chłopak. Strasznie chciał mi pokazać coś wyjątkowego w portugalskiej stolicy. Powiedział, że może mnie zawieść swoim samochodem gdzie tylko sobie życzę. Zapytałem nieśmiało, czy nie moglibyśmy się przejechać na drugą stronę Tagu mostem przypominającym do złudzenia słynny Golden Gate w San Francisco. Myślałem, że zrobię tą prośbą kłopot, ale mój znajomy się ucieszył:

„Świetnie! Zawiozę cię do Seixal, gdzie mieszkałem przez dwadzieścia trzy lata. I pokażę tam ośrodek treningowy Benfiki”.

Ruszyliśmy na wieczorną wycieczkę. Podziwiałem z imponującego mostu rozświetlone po zmroku zakątki Lizbony, a Dinis zaczął ciekawą opowieść o ośrodku swojego ukochanego klubu:

„Gdy okazało się, że powstanie w Seixal, nie mogłem się tą informacją nacieszyć. Pomyślałem, że będę miał wszystkich zawodników tak blisko. Ale im ten pomysł się nie spodobał. Większość piłkarzy Benfiki ma wille nad morzem w modnym Cascais i okolicach. Chcieli, by ośrodek treningowy też zlokalizować w tym rejonie. Jednak prezes ich nie słuchał”.

Już na samo wspomnienie szefa klubu, Vale e Azevedo, Dinis zrobił taką minę, że łatwo się było domyślić jakim ten musi być gagatkiem.

„Czy wiesz, że teraz siedzi w więzieniu” - zapytał.

Przymknęli go w ubiegłym roku, mimo że mieszkał w Londynie. Narobił niezłych przekrętów, skoro został deportowany z Wielkiej Brytanii.

„W więzieniu pomaga księdzu, bo dzięki temu może mieć skrócony wyrok za dobre sprawowanie. U nas o takich ludziach mówi się „drewniana twarz”. Zrobią wszystko, powiedzą ci co tylko chcesz usłyszeć, jeśli dostrzegą w tym jakąś korzyść”.

Po tym wstępie, bym wiedział z kim będę miał do czynienia, Dinis zaczął opisywać historię powstania ośrodka. A zaczął od pierwszych demokratycznych... wyborów w Portugalii:

„Seixal to bastion komunistów. Nieprzerwanie rządzi miastem ich partia - PCP”.

Ciekawe, bo na wzgórzu po drugiej stronie Tagu pojawiła się akurat pięknie oświetlona ogromna figura Chrystusa.

„Azevedo dogadał się z komunistami w sprawie gruntów. Miał w tym jakiś interes. I zaczęto budowę ośrodka. Później ją przerwano. Ale wreszcie ukończono. To było stosunkowo niedawno, bo już po powstaniu nowego stadionu Benfiki na EURO 2004”.

Dinis miał nadzieję, że piłkarze Benfiki przeniosą się do Seixal. Ale nic z tego, zostali w Cascais. Wolą stamtąd codziennie przejeżdżać przez most, który właśnie pokonaliśmy. Gdy jadą rano do ośrodka i po południu z niego wracają natężenie ruchu jest największe akurat w przeciwnym kierunku, więc bez korków mogą dotrzeć na czas nawet w ciągu dwudziestu minut. Nie widzieli potrzeby, by się przenosić.

Gdy dojechaliśmy do ośrodka był już późny wieczór i żadnych szans, by się do niego dostać. Zobaczyłem tylko zza blaszanego płotu, że właśnie się znacznie powiększył, a to nietypowe ogrodzenie wynika z faktu, że trwa jego rozbudowa. Tym razem nowy prezes klubu, Luis Filipe Vieira, dogadał się z komunistami:

„Przed kilkoma laty Benfica kupiła stadion w Seixal. Potrzebowała rezerwowego obiektu, na którym mógłby występować na przykład zespół rezerw. Władzom miasta ta transakcja nie bardzo się podobała, choć nic nie mogły zrobić z prawnego punktu widzenia. Twierdziły, że był to ważny obiekt dla mieszkańców Seixal. Benfica ostatecznie zgodziła się zrezygnować ze stadionu, a w zamian dostała tereny wokół ośrodka. I zaczęła się jego rozbudowa”.

Mój przewodnik stwierdził z dumą, że będzie większy niż ośrodki Sportingu Lizbona i FC Porto razem wzięte. A to ma gwarantować jeszcze większe sukcesy. O tym rozmawialiśmy już w knajpce w dzielnicy Bairro Alto, po powrocie do Lizbony. Ale to już temat, a nawet kilka, na kolejną rozprawkę...

▬ ▬ ● ▬