Jak mam się nie przejmować?

W Paryżu zmarł Gerard Houllier, francuski trener, który sfinalizował w 2001 roku jeden z najgłośniejszych transferów w historii polskiej piłki nożnej.

Przy okazji wspomnianego transferu poznał go Jan de Zeeuw i tak wspomina:

„To był bardzo otwarty i ciepły człowiek, niezwykle bezpośredni w kontaktach z ludźmi. I kilka razy mi powtarzał, że kiedyś we Francji miał w drużynie [US Nœux-les-Mines] polskiego zawodnika, który nazywał się Joachim Marx…”

Ale Houllier zdecydowanie lepiej kojarzony jest z innym polskim piłkarzem. W 2001 roku, jako menedżer Liverpoolu, kupił do tego angielskiego klubu Jerzego Dudka. To był wyjątkowy rok w karierze Francuza. Bo właśnie z pracy w Liverpoolu jest najlepiej znany, a we wspomnianym roku zdobył z nim aż pięć trofeów: Puchar Ligi, Puchar Anglii, Tarczę dobroczynności (Superpuchar Anglii), Puchar UEFA i Superpuchar Europy!

W transferze Dudka pomagał ówczesny agent polskiego bramkarza, Jan de Zeeuw. I właśnie wtedy poznał Houlliera:

„Poznałem go dzięki Arsene Wengerowi, menedżerowi Arsenalu. Mieliśmy z nim już praktycznie uzgodniony transfer Jurka, ale Feyenoord przez cztery tygodnie dziwnie postępował. Poleciałem do Londynu i Wenger powiedział: »Jan, zachowałeś się w porządku wobec nas w całej sytuacji. Nie damy się już dalej szantażować Feyenoordowi i weźmiemy innego bramkarza. Ale mam dla ciebie dwóch znajomych francuskich menedżerów, jednego w Fulham, drugiego w Liverpoolu«.

Pierwszym był Jean Tigana, a tym drugim oczywiście Gerard Houllier. A Wenger dodał: »To mój przyjaciel. Nie jest zadowolony z holenderskiego brakarza, którego tam ma. Dam mój twój numer i będzie z tobą w kontakcie«.

Po kilku dniach jechałem samochodem z Holandii do Polski. Zdążyłem tylko przekroczyć granicę koło Szczecina, gdy zadzwonił Houllier. Pamiętam, że było już po dziesiątej wieczorem. A pamiętam dlatego, że zawsze jak do mnie potem dzwonił, zawsze o tej porze! I powiedział: »Za tydzień gramy turniej w Amsterdamie. Tam możemy się spotkać«.

Zadzwonił jeszcze parę razy i na końcu zapytał:

»Jacyś zawodnicy z mojej drużyny ciebie znają? Bo jak przyjedziesz do naszego hotelu i ktoś cię pozna, zaraz będzie szum«.

Odpowiedziałem, że na pewno zna mnie holenderski bramkarz Sander Westerveld. Houllier odpowiedział:

»Nie ma problemu, bo jego nie biorę do Amsterdamu«.

Pojechałem do nich do hotelu, mieszkali nad morzem w Scheveningen, na przedmieściach Hagi. Usiadłem przy stoliku z Houllierem, a tu ktoś puka w okno i macha do mnie. Jari Litmanen, były zawodnik Ajaksu. Zapomniałem o nim i o tym, że on też mnie zna…

Houllier powiedział, że trener bramkarzy Liverpoolu pojedzie ze mną do Rotterdamu. Jak przyjechaliśmy do ośrodka treningowego Feyenoordu, akurat spotkaliśmy Włodka Smolarka, który wtedy był tam trenerem drużyn młodzieżowych. Spojrzał na mnie i powiedział: »Przecież ja go znam. Grałem przeciwko niemu«.

Trenerem bramkarzy Liverpoolu był wtedy Joe Corrigan i rzeczywiście grał przeciwko Widzewowi w barwach Manchesteru City. Szybko powiedziałem do Włodka:
»Zamknij się! Na razie nikt nie może o tym wiedzieć«.

Ustaliliśmy z prezesem Feyenoordu szczegóły transferu, ale znów zaczął coś kręcić. Po pewnym czasie się dowiedziałem, że klub był na krawędzi bankructwa. Może dlatego wykonywał takie dziwne ruchy?”

Potem było sporo problemów, do Warszawy na zgrupowanie reprezentacji Polski musiał przylecieć drugi lekarz Liverpoolu (pierwszy był na zgrupowaniu reprezentacji Anglii), by przebadać Dudka. A potem jeszcze trzeba było pilnie zrobić badania krwi, o których w pośpiechu zapomniano. W końcu jednak udało się wszystko dopiąć na czas, by zdążyć zaklepać Polaka przed końcem letniego okna transferowego… I wtedy:

„Zadzwonił Houllier mówiąc: »Jan, siedzę w Paryżu. Słyszysz to?« I usłyszałem takie delikatne plum. A on dodał: »Właśnie otworzyłem szampana!«”

Zaledwie miesiąc po przybyciu Dudka do Liverpoolu do De Zeeuwa znów zadzwonił Houllier:

„Zapytał, czy czytałem wywiad z Westerveldem. Odpowiedziałem, że jeszcze nie, ale kupiłem już gazetę i zaraz przeczytałem. Westerveld bardzo źle się o nim wyrażał. Twierdził, że Houllier miał z nim rozmowę przed sezonem i przysięgał, że nie ściągnie do klubu nowego bramkarza, a on będzie numerem pierwszym.

Następnego dnia poleciałem do Liverpoolu. Houllier był wściekły. Próbowałem go uspokoić mówiąc, żeby się tak nie przejmował. Ale nie pomogło. Zapytał: »Jak mam się nie przejmować? Jak byś zareagował, gdyby ktoś nazwał cię oszustem?«

Potem był mecz z Leeds United. W przerwie zszedłem pod trybunę do Players’ Lounge, pokoju przygotowanego dla zaproszonych gości. Spotkałem tam Westervelda, który już nie grał, więc oglądał mecz z trybun. To od niego się dowiedziałem, co się stało: »Słyszałeś? Zabrali Houllier do szpitala. Miał problemy z sercem«. Wiedziałem dlaczego miał te problemy, ale nie chciałem z nim o tym rozmawiać…”

Houllier przeszedł wtedy skomplikowaną operację, która uratowała mu życie. Ale ze względu na stan zdrowia musiał wkrótce zrezygnować z niezwykle stresującej pracy trenerskiej. Operacji serca przeprowadzonej w grudniu już nie przeżył. Zmarł w Paryżu w wieku 73 lat.

▬ ▬ ● ▬