Jaki to ma sens?

Fot. Trafnie.eu

Dobra informacja dla byłych piłkarzy. Zacznijcie się intensywnie ruszać, by wznowić karierę! Za chwile może was chcieć klub, o którym nawet nie marzyliście.

Nie są to wcale efekciarskie dywagacje, staram się najwyżej nieco wyprzedzać fakty. W koronawirusowych czasach dzieją się bowiem dziwne rzeczy na piłkarskich boiskach. Media potrafią pisać o meczach najwięcej jeszcze zanim się rozpoczną. A dokładnie o tym kto i dlaczego nie będzie grał.

Właśnie tak było w przypadku piątkowego starcia Bayernu Monachium z Borussią Mönchengladbach. Goście wygrali 2:1. Wynik nie stanowiłby zaskoczenia, ale przed pół… wiekiem, gdy Borussia należała do ścisłej czołówki Bundesligi i była też wtedy postrachem wielu drużyn w europejskich pucharach. Przy całym szacunku dla jej historycznych dokonać, dziś stanowi najwyżej szare tło sławniejszych rywali. Jak to więc możliwe, że ich ograła i to w Monachium? Możliwe, ponieważ grała z Bayernem tylko z nazwy (za: meczyki.pl):

„Pozytywne testy na obecność koronawirusa otrzymało już dziewięciu zawodników. Na kwarantannie przebywają Manuel Neuer, Tanguy Nianzou, Omar Richards, Lucas Hernandez, Dayot Upamecano, Alphonso Davies, Corentin Tolisso, Leroy Sane i Kingsley Coman”.

Jak podał magazyn „Kicker” niemiecka federacja nie chciała nawet słyszeć o przełożeniu meczu. Rozpoczynał on wiosenną część sezonu Bundesligi i był transmitowany na całym świecie. Jakby pewnie podkreślili specjaliści od marketingu, chodziło o budowania marki produktu. Ja wolę to nazywać bardziej przyziemnie – pieniądze nie śmierdzą!

Efekt jest taki, że w ramach poniesionych opłat za prawo do oglądania meczów Bundesligi widzowie dostali substytut towaru pod tą nazwą. Opakowanie identycznej jakości, towar w środku już niekoniecznie. Dlatego Borussia wygrała w Monachium. Tylko proszę nie nazywać tego niespodzianką.

Najsmutniejsze, że coś, co nienormalne, powoli staje się normą. Dlatego niedawno Barcelona musiała grać mecz w lidze hiszpańskiej w równie zdziesiątkowanym składzie jak w piątek Bayern. Przy okazji obejrzałem dyskusję w studiu telewizyjnym, podczas której przepytywani na tę okoliczność redaktorzy niemal jednym głosem stwierdzili, że trzeba grać, że przekładanie meczów nie ma sensu! Dlaczego nie ma? Bo później mogą być problemy ze znalezieniem terminów na ich rozegranie. A jaki sens ma ich rozgrywanie w rezerwowych składach? Tego już nikt nie wyjaśnił.

Dlatego nie na żarty apeluję do byłych piłkarzy, by zastanowili się nad wznowieniem kariery. Jeśli koronawirus będzie nadal szalał z równą intensywnością, każdy zdolny do gry może okazać się na wagę złota. Nawet w klubach, o których dawni zawodnicy nie mieli śmiałości kiedyś pomarzyć. Przedstawienie przecież musi trwać, więc potencjalni wykonawcy pilnie poszukiwani.

A co ma to wspólnego z normalnymi rozgrywkami, z prawdziwą rywalizacją? Za trudne pytanie, żebym oczekiwał na nie sensownej odpowiedzi...

▬ ▬ ● ▬