Jazda z trenerem

Fot. Trafnie.eu

Jeden z polskich trenerów ma ostatnio wyjątkowo kiepski okres. Byli zawodnicy poniewierają nim w mediach z wręcz niespotykanym wcześniej natężeniem.

Konflikt na linii „trener-zawodnik” nie jest niczym niezwykłym w piłce. Wręcz przeciwnie, stanowi niemal nieodłączną jej część składową. Nie wszyscy zawodnicy lubią trenerów i odwrotnie. A gdy są na siebie zdani w codziennej pracy, konflikt wydaje się czymś nieuchronnym. Tak było, jest i tak będzie.

Piłkarzom często puszczają hamulce po odejściu z klubu. Wtedy wielu postanawia przejechać się po (byłym już) trenerze, jeśli, we własnym przekonaniu, był winny ich nie najlepszej gry w klubie, który właśnie opuścili. Wtedy można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy wcześniej z mniejszym lub większym trudem ukrywanych.

Takie wypowiedzi co pewien czas pojawiają się w mediach. Gdy jednak kolejni piłkarze „jadą z trenerem”, to już stanowi przynajmniej powód do zastanowienia – dlaczego tak właśnie się dzieje?

A właśnie od pewnego czasu kolejni zawodnicy „jadą z trenerem” Piotrem Stokowcem. Apogeum owej tendencji obserwowanej od kilku miesięcy w mediach był wywiad udzielony niedawno przez byłego zawodnika Lechii Gdańsk Mario Paixao, który tak opisał ich współpracę (za: futbolnews.pl):

„Ludzie z zewnątrz nie widzieli tego, co działo się w szatni. Uważam Piotra Stokowca za wielkiego rasistę! W żadnym klubie w całym moim życiu nie miałem takich problemów z trenerem, jak wtedy z nim. Już od samego początku zauważyłem jego postawę, po prostu chciał mnie wyrzucić z drużyny. Wymyślił nawet karę finansową, żeby mnie poniżyć. Dzięki Bogu, nie jestem osobą, która pozwala siebie poniżać. W zespole byli jednak zawodnicy, którzy dali się mu upokorzyć”.

Opisał jeszcze pewien incydent:

„Raz prawie pobiliśmy się w szatni, dlatego postanowiłem skorzystać z usług prawnika. Gdybym nie otrzymał od niego instrukcji, jak postępować, podjąłbym wtedy kilka złych decyzji. Chciałbym pewnego dnia go zobaczyć i przekonać się, czy jest mężczyzną – jak mi próbował pokazać. Ciekawe czy teraz powiedziałby mi coś w twarz tak, jak to zrobił wtedy. Może któregoś dnia znowu się spotkamy! To smutne, ale taka czasami jest piłka nożna i musimy stawiać czoła niektórym niedorzecznym ludziom”.

Dziennikarz przytomnie zapytał:

„Jak objawiał się ten rasizm, a poza tym kogo i w jaki sposób upokorzył Piotr Stokowiec?”
Niestety nie uzyskał wyczerpującej odpowiedzi:

„Nie chcę wchodzić w szczegóły. Ale jak już wspomniałem mam nadzieję, że pewnego dnia zobaczę go twarzą w twarz, a wówczas zobaczymy, czy jest mężczyzną”.

Choć oskarżenia o rasizm są niestety często w Polsce bagatelizowane, akurat do tego podchodzę dość ostrożnie. Bo jeśli Stokowiec rzeczywiście jest rasistą, jak wytłumaczyć fakt, że brat bliźniak Mario, czyli Flavio Paixao, nadal gra w Lechii i nawet stanął w obronie trenera zamieszczając stosowny wpis na Facebooku (za: wp.pl):

„Niestety są ludzie chorzy na głowę, którzy mają problemy z logicznym myśleniem.

Chyba potrzebują badań lekarskich, żeby sprawdzić, czy są w dobrej kondycji fizycznej”.
Niestety wypowiedzi innych byłych piłkarzy Lechii trudno bagatelizować w podobny sposób. Oczywiście można jeszcze próbować przekonywać, że Sławomir Peszko na dyplomatę nigdy się nie nadawał i odnosić się z dystansem do jego opinii o byłym trenerze (za: przegladsportowy.pl):

„Nigdy nie dogadywałem się z trenerem Piotrem Stokowcem. Przyjdzie jeszcze czas, by powiedzieć o szczegółach, ale tak śliskiego człowieka rzadko się spotyka. Mam nadzieję, że już nigdy się nie spotkamy. Po rozwiązaniu kontraktu z Lechią bardzo odetchnąłem”.

Ale jak w takim razie odnieść się do wypowiedzi dwóch zawodników, którzy raczej rzadko się odzywają, a gdy się już odezwą, starają się starannie ważyć słowa? Pierwszym jest Rafał Wolski, którego wręcz rozsierdziły słowa Stokowca („Rozstaliśmy się z wieloma zawodnikami, z którymi mam bardzo dobre relacje”), więc dał temu wyraz na Twitterze:

„Od grudnia do dnia dzisiejszego z trenerem nie rozmawiałem i nie powiedział mi czym kierował się odsuwając mnie od drużyny. Wystarczyło powiedzieć ze jestem za słaby. Dobrych relacji tez nie mamy”.

I na końcu wpisu dodał kojarzący się dość jednoznacznie emotikon Pinokia! Stateczny i wyważony zazwyczaj (przynajmniej moim zdaniem) Artur Sobiech poszedł jeszcze dalej mówiąc (za: polsatsport.pl):

„Gorszego człowieka niż Stokowiec nie spotkałem”.

I taki jego obraz nakreślił (za: se.pl):

„Nie mam zastrzeżeń do jego wiedzy trenerskiej, ale jako do człowieka bardzo duże. W rozmowie ze mną i moją żoną zarzucił mi, że to przeze mnie Lechia odpadła w Lidze Europy z Broendby, bo niby ja byłem zajęty i nalegałem na transfer do Uerdingen. Przecież to nonsens. Po moim odejściu z Lechii i debiucie w Karagumruk w którym doznałem urazu mięśniowego, wypowiedział się na konferencji prasowej, że to przez złe przygotowanie fizyczne doznałem tej kontuzji. A przecież to na jego wniosek zostałem odsunięty od treningów Lechii i nie mogłem normalnie funkcjonować jako piłkarz!”

To wszystko mocno daje do myślenia. Szczególnie, gdy słyszę, że Stokowiec dla niektórych osób na wyżynach władzy w polskiej piłce, jest głównym kandydatem na kolejnego selekcjonera...

▬ ▬ ● ▬