2016-06-13
Jedną udało się wcisnąć
Reprezentacja Polski odniosła historyczne zwycięstwo w finałach mistrzostw Europy, pokonując w Nicei wyrobników z Irlandii Północnej 1:0.
Postronnego obserwatora, który nie był zaangażowany emocjonalnie w widowisko, oglądanie go mogło przyprawić o ból zębów. Przede wszystkim za sprawą rywali. Spodziewałem się po nich ciut więcej.
Okazało się, że między Irlandią Północną i Polską jest dokładnie taka różnica, jak między Kyle Laffertym a Robertem Lewandowskim. Pierwszy jest geniuszem wyłącznie dla kibiców swojej reprezentacji. Drugi to światowej klasy zawodnik.
To właśnie Lafferty oddał jedyny strzał na polską bramkę, co najlepiej może zilustrować możliwości jego drużyny. Choć niektórzy uważali, że był to strzał tylko w statystycznym rozumieniu. Oddany został spoza pola karnego... przewrotką, a piłka przeleciała kilka metrów obok słupka. Poza tym piłkarze Irlandii Północnej tylko się bronili, bronili i jeszcze raz bronili.
Po kilku minutach jedno pytanie pozostawało zasadne – wcisną im tę bramkę, czy nie? Krzysztof Mączyński powiedział po meczu:
„Graliśmy mądrze, graliśmy szybko, przenosiliśmy ciężar gry z jednej strony na drugą”.
To chyba ja oglądałem inne spotkanie. Niestety nic w tej wypowiedzi się nie zgadza. Piłkarze Nawałki nie potrafili poradzić sobie z rywalami. Zgodna z prawdą jest raczej opinia Lewandowskiego:
„Irlandia naprawdę dobrze grała w defensywie. Może w ofensywie nie radziła sobie za dobrze, bo rozbijaliśmy ich ataki od początku, Ale to jest zespół, który potrafi bronić, co było widać od początku”.
Może i potrafi, ale zremisować z tak grającym rywalem byłoby dramatem. Na szczęście zamiast niego przyszła wreszcie oczekiwana akcja na początku drugiej połowy. Podanie ze skrzydła od Jakuba Błaszczykowskiego i Arkadiusz Milik, który przed przerwą zmarnował jedną dogodną sytuację, tym razem kolejną wykorzystał. Czyli 1:0 dla Polski i obraz meczu prawie bez zmian. Jedni się bronili, drudzy nie bardzo potrafili znaleźć na to receptę.
Pisałem wcześniej, że meczu z Irlandią Północną bardzo się boję. I miałem rację. Z takimi wyrobnikami gra się nie tylko ciężko, ale potrafią być nieobliczalni. Szczególnie drżałem przy kilku rzutach rożnych w ich wykonaniu. A jak strzelą bramkę głową przez przypadek, to wtedy jeszcze mogą nawet wygrać. Dlatego skromne zwycięstwo z nimi należy cenić.
Dobrze to ocenił Lewandowski:
„Kontrolowaliśmy przebieg spotkania od początku do końca. Ale na takich turniejach jest zawsze ryzykowne, jak się prowadzi tylko jedną bramką. Szkoda, że nie strzeliliśmy kolejnej, bo były sytuacje, na pewno jest co poprawiać”.
Cieszę się, że to on powiedział, bo w ogólnonarodowej euforii z pewnością takie słowa się przydadzą. Polacy grali niestety zbyt mało kreatywnie. Piłka wędrowała głównie do boku i do tyłu. Za moment do tyłu i do boku... Prostopadłych podań praktycznie brak. Przydałby się Piotr Zieliński, ale w formie. Skoro Nawałka posadził go na ławie, to chyba wiedział co robi.
Najlepszym zawodnikiem spotkania został wybrany Grzegorz Krychowiak. On jednak docenił kogo innego:
„Bartek Kapustka zagrał fenomenalnie”.
Z tym „fenomenalnie” to lekka przesada, ale na pewno dobrze zastąpił w pomocy Kamila Grosickiego, który pojawił się na boisku dopiero po przerwie. Proszę jednak pamiętać, że wypadł tak na tle wyrobników. Mam nadzieję, że potwierdzi to w następnym meczu.
A ten mecz na Stade de France z Niemcami zapowiada się ekscytująco. Tak go zapowiedział Krychowiak:
„Cel jest ten sam – trzy punkty i zwycięstwo. Choć zdajemy sobie sprawę, że faworytem są Niemcy. Mamy ogromny ogromny szacunek do tego zespołu, ale to niczego nie zmienia. Walka i trzy punkty. To jest bardzo wymagający rywal, nie ma meczów łatwych. Każdy trzeba wybiegać i walczyć, żeby zasłużyć na zwycięstwo”.
Nic dodać, nic ująć. Trzeba tylko słowa zamienić w czyn. Do dzieła!
▬ ▬ ● ▬