2025-06-22
Jednak nie wszyscy...
Jednak nie wszyscy...
W Chorzowie odbył się piłkarski piknik. Niby coś normalnego, ale bezrefleksyjne komentarze, które mu towarzyszyły, skłoniły mnie do przedstawienia własnego.
Ten piknik to występ piłkarskiej trupy objazdowej pod nazwą „Ronaldinho Show”. Główny bohater, czyli brazylijski gwiazdor – Ronaldinho, zadziwiał przed laty techniką i boiskowymi trickami z piłką, więc stanowi ciągle gwarancje, że firmowana jego nazwiskiem impreza dobrze się sprzeda. Przynajmniej w takim prowincjonalnym piłkarsko kraju jak Polska. I, dzięki odpowiedniej reklamie, sprzedała się świetnie, o czym świadczy ponad pięćdziesiąt tysięcy ludzi na trybunach i transmisja państwowej telewizji.
Wydarzenie reklamowano jako mecz „pomiędzy legendami Polski i Brazylii”. Przed jego rozpoczęciem odegrano nawet hymny obu państw, ale dobór piłkarzy do drużyn był dość luźny i z rzeczywistymi reprezentacjami nie miał za wiele wspólnego. To jednak bez znaczenia, bo należało go potraktować jako zabawę i tak właśnie zrobiłem.
Ronaldinho był największą gwiazdą, a poza nim zagrało jeszcze kilku zawodników, którzy mieli na koncie zdobycie mistrzostwa świata w 1994 czy 2002 roku. W polskiej drużynie, prowadzonej przez Adama Nawałkę, wystąpili piłkarze z kilku pokoleń.
Piknik ogólnie się udał, sądząc choćby z reakcji trybun. Szkoda, że Marcin Wasilewski potraktował go jak normalny mecz, gdy wpakował się ostro w Ronaldinho. Ten, z typowym dla siebie uśmiechem, dał gestami do zrozumienia, żeby mu krzywdy nie robił, bo to przecież zabawa. Chyba były reprezentacyjny obrońca zrozumiał, co jego koledzy z drużyny rozumieli od początku, skoro pod koniec drugiej połowy brazylijski gwiazdor tradycyjnie uśmiechnięty opuścił boisko o własnych siłach.
Mecz zakończył się remisem 2:2, a potem, by publiczność miała coś jeszcze na deser, były karne wygrane przez naszych. Trochę mnie rozbawiło budowanie na tym narracji w internecie, że Polacy pokonali Brazylijczyków. Zabrzmiało mniej więcej tak samo, jak opinia Zbigniewa Bońka sprzed lat, że w mistrzostwach Europy w 2016 roku (cytat z pamięci) „graliśmy prawie w półfinale”.
I na tej bazie zaczęły się porównania. Czytam, że „brutalne”, bowiem (za: przegladsportowy.onet.pl):
„Wszyscy są zgodni co do tego, co zrobiła ekipa Adama Nawałki”.
Jednak nie wszyscy, dlatego zabrałem się za pisanie tego tekstu. Choć najpierw jeszcze cytat:
„»Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów idę spać zadowolony z naszej reprezentacji«, »Ta reprezentacja oldboys, gra lepiej niż obecna«, »Ja to bym chciał zobaczyć tych panów w konfrontacji z obecną kadrą«, »Ja rozumiem, że to mecz legend i w ogóle, ale takiej akcji to nasza seniorska reprezentacja za cholerę nie zrobi nawet na tle Litwy czy Malty« - to część komentarze, jakie na portalu X pojawiły się w odpowiedzi na bramkową akcję Biało-Czerwonych”.
Zabawne w tym cytacie jest to, że jeden z tej teoretycznie „obecnej kadry” w sobotni wieczór wystąpił w Chorzowie! Mowa o Kamilu Grosickim. Nie był jedynym czynnym zawodnikiem biorącym udział w pikniku w barwach polskiej drużyny. Towarzyszyli mu też: Rafał Gikiewicz, Thiago Cionek, Igor Lewczuk, Michał Pazdan, Artur Jędrzejczyk, Paweł Olkowski czy Maciej Makuszewski, może jeszcze kogoś pominąłem.
Biorąc pod uwagę, że mieli naprzeciw głównie piłkarskich emerytów z Brazylii, czy to nie wstyd, że zdecydowanie przewyższając ich pod względem motorycznym, co nie powinno dziwić zważywszy choćby na różnicę wieku, zdołali tylko zremisować? Pytanie zasadne, biorąc pod uwagę te zachwyty w komentarzach.
Rozumiem nieustającą od lat tęsknotę polskich kibiców za sukcesami reprezentacji, niestety ciągle niespełnianą. Nie rozumiem jednak zupełnej bezrefleksyjności w postrzeganiu faktów. Nawet największe rozgoryczenie nie powinno nigdy odbierać zdrowego rozsądku.
▬ ▬ ● ▬