Jednak poważna choroba, nie Katar

Fot. Trafnie.eu

Czy informacją dnia może być ta, którą wszyscy znali od dawna? Może, a nawet musi. Tym bardziej, że została zaraz zdementowana. Ale czy na pewno?

Sekretarz generalny FIFA Jerome Valcke powiedział w środę w wywiadzie dla francuskiego radia, że finały mistrzostw świata w Katarze w 2022 roku nie odbędą się w czerwcu i lipcu, jak wcześniejsze turnieje. Nie mogło być inaczej, bo w tym kraju w lecie w piłkę grać się nie da.

Przynajmniej grać na profesjonalnym poziomie, by żywym doczekać końca meczu. Temperatury śmiało przekraczają wtedy 40 stopni Celsjusza. To wiedzą średnio pojętni uczniowie lekcji geografii na całym świecie. Niestety nie wiedzieli (nie chcieli wiedzieć) ci, którzy podejmowali decyzję o wyborze gospodarza finałów. Choć pozostało do nich jeszcze osiem lat, z tym pasztetem trzeba szybko coś zrobić, bo w tak wysokiej temperaturze narobi za dużo smrodu, który i tak już się czuje. Valcke stwierdził:

„Myślę, że finały odbędą się pomiędzy 15 listopada a 15 stycznia. Jeśli miałyby się odbyć pomiędzy 15 listopada a końcem grudnia, wtedy warunki pogodowe są najlepsze, można grać w podobnych temperaturach jakie w Europie panują w końcówce sezonu na wiosnę, ze średnią temperaturą 25 stopni. Z pewnością byłyby idealne do gry w piłkę”.

Jego deklaracja wydaje się logiczna. Nawet po wypowiedzi wiceprezydenta FIFA Jima Boyce, który stwierdził, że jest stanowiskiem sekretarza zszokowany, a żadna konkretna decyzja jeszcze nie zapadła. Ale zapaść musi, bo żadnej alternatywy dla niej nie widać.

Na razie komentarze z nią związane przypominają dyskusje na hasła, bez zagłębiania się w detale, z której za wiele nie wynika. Problemy zaczną się wtedy, gdy pojawią się szczegółowe pytania. Bo cóż znaczy przenieść mistrzostwa świata z lata na jesień (zimę)? To byłaby PRAWDZIWA REWOLUCJA! A każda rewolucja przynosi ofiary.

Na świecie funkcjonują dwa główne systemy rozgrywek: jesień-wiosna i wiosna-jesień. Oba mają zalety i wady, ale potrafią bez większych problemów przystosować się do wielkich turniejów, jak mistrzostwa świata czy Europy. Wtedy najwyżej sezon zaczyna się trochę wcześniej i wcześniej kończy (cały lub jego pierwsza część). Od lat funkcjonuje to bez problemów.

A co zrobić z wyrwą w samym środku sezonu? Jeśli mistrzostwa miałyby się zacząć 15 listopada, FIFA z pewnością wymusiłaby na wszystkich ligach, by zakończyły rozgrywki przynajmniej ze trzy tygodnie wcześniej. Czyli już w październiku. Czy ktoś wyobraża sobie Ligę Mistrzów, która ma prawie cztery miesiące przerwy?

Aspekt sportowy to jeszcze pikuś. Ale za tym stoi niewyobrażalna kasa – transmisje telewizyjne, sponsorzy, armia zatrudnionych ludzi... Jeśli to wszystko nie będzie działało jak należy, skąd wziąć te gigantyczne pieniądze na premie dla klubów? Nie wierzę w bajki, że dostaną odpowiednią rekompensatę od FIFA. Kto konkretnie?

Największe kluby może i tak. A na przykład te z trzeciej ligi angielskiej? W reprezentacji Irlandii w meczu z Polską w listopadzie wystąpił Kevin Doyle z Wolverhampton Wanderers. Jeśli na mistrzostwa w Katarze zostanie powołanych dwóch czy trzech grajków z tej ligi, też powinna zawiesić rozgrywki? A jeśli trzecia, to czy także czwarta (również profesjonalna)?

Co wtedy zrobić z piłkarzami? Grać sparingi przez ponad miesiąc? Rozpuścić na wakacje w środku sezonu? Czy takie małe kluby wytrzymają ten eksperyment finansowo? Obawiam się, że nie. A na rekompensatę dla nich z FIFA, rzeczywiście pokrywającą straty, niech liczą tylko naiwni.  

Na pewno środowa deklaracja Valcke w sprawie zmiany terminu finałów nie jest początkiem końca rozwiązania problemu. Pan sekretarz co najwyżej odbezpieczył granat. Skutki eksplozji i wielkość pola rażenia – na razie nieznane. Wiadomo tylko, że to jednak poważna choroba, a nie Katar.

▬ ▬ ● ▬