Jeszcze kilka uwag po drugim półfinale

Fot. Trafnie.eu

Usłyszałem pytanie – czy można sobie wyobrazić Chorwację jako mistrza świata? W piłce wszystko można sobie wyobrazić, dlatego jest tak fascynująca.

Na pewno w kadrze finalisty nie ma za wiele gwiazd z najwyższej półki. Luca Modrić oczywiście poza dyskusją. To jeden z najlepszych rozgrywających we współczesnym futbolu. Z jego wizją gry z przeglądem pola w każdej, z pozoru nawet niezbyt niebezpiecznej sytuacji można się spodziewać podania otwierającego drogę do bramki lub zupełnie zmieniającego rytm gry.

Za plecami ma Ivana Rakiticia, też postać nietuzinkową. I kto jeszcze godny uwagi? Może Ivan Perisić, który pokazał w meczu z Anglią jak efektywnym do bólu potrafi być piłkarzem. Tylko czy nie zupełnie błędny tok rozumowania. Jaki sens ma szukanie w mistrzowskiej drużynie gwiazd? Ona powinna być wartością samą w sobie. Tak Niemcy zdobywają tytuły przejeżdżając po rywalach jak walec (choć nie tym razem), nie mając gwiazd największego światowego formatu.

Bo gwiazdy nie wystarczą, w grze drużynowej trzeba mieć drużynę. Banał ciągle nie tak oczywisty dla wszystkich. Lepiej więc nie deprecjonować Chorwatów, tylko docenić co osiągnęli. I dać im szansę w finale.

Na pewno są lepszym zespołem od Anglików. Gareth Southgate powiedział po półfinałowym meczu, że na turnieju w Rosji jego drużyna udowodniła, że można spełniać marzenia, awansować do ćwierćfinałów, półfinałów, finałów… Ostatni przykład, tak zrozumiałem, bardziej przyszłościowo, ale w tymi finałami bym nie przesadzał.

Anglia nie jest drużyną marzeń. Awans do półfinału uznałbym za osiągnięcie nawet ciut ponad stan. To raczej głównie świetnie poskładani rzemieślnicy. Może dlatego taki Harry Kane, o zdecydowanie wyższych umiejętnościach, nie błyszczy, jak mógłby błyszczeć mając za plecami na przykład Modricia. Brak odpowiedniej klasy piłkarzy w środku pola widać niestety wyraźnie w rozegraniu piłki. I nie ma się co łudzić, że to młoda kadra i za rok, dwa dopiero pokaże co potrafi. Może i młoda, ale pewnego progu nie przekroczy.

Mecz półfinałowy na Łużnikach zasługuje na wyróżnienie z jednego powodu. Wreszcie czuć na nim było prawdziwą atmosferę mistrzostw. Najlepiej to zrozumieć, gdy porówna się ją z reakcją trybun na rozegranym dzień wcześniej drugim półfinale w Sankt Petersburgu. Tam garstka kibiców z Francji i Belgii. To ci, którzy nie wystraszyli się i postanowili przyjechać do Rosji. Ich doping mało słyszalny, dlatego mecz toczył się swoim rytmem niezależnym od trybun.

W Moskwie odwrotnie. Za jedną z bramek głównie Chorwaci, za drugą Anglicy. Cały czas doping, szczególnie imponujący w wykonaniu tych drugich. Trybuny żyją, a piłkarze razem z nimi. I tak powinno być. Dlatego, gdy mecz się skończył jedni i drudzy długo dziękowali swoim kibicom za wsparcie. I słusznie, bo na to zasłużyli.

I na koniec jeszcze polski wątek półfinału. W biurze prasowym spotkałem pracującego na mistrzostwach w roli komentatora Slavena Bilicia. To podobno jeden z kandydatów do objęcia reprezentacji Polski. Trudno nie wykorzystać okazji, by o to zapytać. Bilić odpowiedział tak:

„Już kilka osób dzwoniło w tej sprawie... Wymienianie mnie wśród kandydatów do objęcia reprezentacji Polski to honor. Nie chciałbym jednak niczego komentować”.
Czy jest coś na rzeczy? Niech każdy zinterpretuje sobie sam.

▬ ▬ ● ▬