Kara (nie tylko) dla Lecha!

Fot. Trafnie.eu

Zakończyła się trzecia kolejka fazy grupowej Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej. W czwartej i kolejnych będę czekał na pierwszy… walkower.

Żeby nie było wątpliwości – nie chodzi mi o walkowera dla Lecha w meczu z Fiorentiną. Na szczęście niedoszłego walkowera, który groził polskiej drużynie z powodu awarii samolotu czarterowego. Gdyby nie doleciała na czas, nie byłoby przebacz. Na szczęście doleciała i włoskie media w szoku.

Oto przepis na zrobienie niespodzianki. Trzeba fatalnie zacząć sezon w przeciętnej polskiej lidze, zmienić trenera, który osiągnął wielki sukces, skarżyć się na plagę kontuzji, mieć problemy transportowe, dolecieć z wielkim poślizgiem, by odpuścić nawet oficjalny trening na boisku rywala, a grać z liderem Serie A, czyli jednej z najlepszych lig na świecie. Efekt – wyjazdowe zwycięstwo Lecha nad Fiorentiną 2:1!

Czy to się wszystko trzyma kupy? No, właśnie się nie trzyma, więc zawsze wytłumaczenie będzie jedno – piłka nożna. Często tak nieprzewidywalna, że niezmiennie fascynująca. W innych grach zespołowych o takie sensacje znacznie trudniej. Prędko się więc piłką nie znudzimy. Banał, ale nic mądrzejszego nie wymyślę.

Muszę jeszcze wyjaśnić zagadkę z tytułu. Lech powinien zostać przykładnie ukarany, choć szczerze mówiąc, dokładnie nie wiem jak. To moja prywatna inicjatywa. Przed rozpoczęciem fazy grupowej Ligi Europejskiej jego prezes zawyrokował przecież, że drużyna je odpuszcza, ma się skupić na Ekstraklasie. Bardzo mnie to wtedy zbulwersowało, więc obśmiałem chory pomysł na wszystkie możliwe sposoby.

I co? Lech zdobył cztery punkty w trzech meczach, z których dwa rozegrał na wyjeździe z dwoma najgroźniejszymi rywalami z grupy. Dalej ma zamiar odpuszczać rozgrywki? Jeśli tak, niech w najbliższym meczu z Fiorentiną w Poznaniu wystawi juniorów.

Olewanie rozgrywek powoli staje się jakąś epidemią. W poprzedniej kolejce do Warszawy przyjechało Napoli, które zostawiło część piłkarzy w domu, a resztę na ławce, by oszczędzać ich w meczu z Legią przed ważnym spotkaniem w Serie A.

Ale to jeszcze drobiazg. Aż przysiadłem z wrażenia, gdy słuchałem komentarza do pokazywanych w telewizji fragmentów ostatniej kolejki meczu Ligi Mistrzów. Dziennikarz stwierdził, że kazachska Astana przyjechała do Madrytu w rezerwowym składzie na mecz z Atletico. Uznałem to za żart. Po prostu dziennikarza poniosło, chciał być oryginalny, więc wymyślił jakąś głupotę i posłał ją w eter.

Ale zajrzałem na oficjalną stronę UEFA i nie mogłem uwierzyć. Musiałem zwrócić honor komentatorowi, bo niestety mówił prawdę. Trener Stanimir Stoiłow z rozbrajającą szczerością wyznał przed meczem:

„Zostawiliśmy w Astanie ośmiu zawodników, ponieważ gramy w niedzielę ważny mecz w kazachskiej ekstraklasie. Przywieźliśmy czternastu piłkarzy potrafiących grać na najwyższym poziomie”.

Rzeczywiście najwyższym, bo zapewnili Atletico najwyższe zwycięstwo w tej rundzie Ligi Mistrzów, przegrywając 0:4. A ja zastanawiam się o co w tym wszystkim chodzi? Pamiętam szaleństwo jakie zapanowało w Kazachstanie po awansie Astany do fazy grupowej. Teraz miała okazję zagrać z jedną z najlepszych drużyn klubowych na świecie. Teoretycznie był to jeden z najważniejszych meczów w całej historii klubu. Kiedy kilku miejscowych gwiazdorków, pozostawionych w Astanie, znów dostanie taką szansę? Tego nie wie nikt. Pewnie nieprędko.

Ktoś zwariował czy ja myślę zbyt racjonalnie? A może w następnych kolejkach ktoś już zupełnie odpuści, czyli nie przyleci na mecz i będzie walkower?

▬ ▬ ● ▬