Karne rozmowy

Fot. Trafnie.eu

Reprezentacje Polski i Holandii szykują się do meczu Ligi Narodów w Warszawie. Z tej okazji odbyły się oficjalne konferencje prasowe. Ale wcześniej coś jeszcze.

I od tego czegoś warto zacząć. W środowe przedpołudnie przed Stadionem Narodowym w Warszawie odbyła się bowiem uroczystość odsłonięcia kolejnych pamiątkowych tablic w Alei Gwiazd Piłki Nożnej. Na wysokim cokole z piłką pod pachą kroczy dumnie największy polski trener Kazimierz Górski. Przy jego pomniku odsłaniane są kolejne tablice z odciskami stóp piłkarzy, ewentualnie także dłoni w przypadku bramkarzy. Pierwsze w 2018 roku, a teraz, po dwuletniej przerwie spowodowanej pandemią koronawirusa, kolejne.

Do Alei Gwiazd dołączyli w środę: Jerzy Dudek, Łukasz Piszczek i Robert Lewandowski. Ten ostatni oczywiście najbardziej oblegany przez łowców autografów i otoczony ochroniarzami, próbującymi zachować względny porządek wokół gwiazdy. On i dwaj pozostali mówili o dumie z jaką odebrali wyróżnienie, bo na trwałe przeszli do historii polskiej piłki.

Tylko Lewandowski z tej trójki gra jeszcze na profesjonalnym poziomie. I tak się złożyło, że następnego dnia po uroczystości ma rozegrać na stadionie, pod którym zostawił odciski stóp, kolejny mecz w barwach polskiej reprezentacji. Na pewno nie będzie łatwy, o czym wspominali kilka godzin później na konferencji prasowej trener Czesław Michniewicz i obrońca Kamil Glik.

Na kolejnej konferencji z udziałem trenera reprezentacji Holandii Louisa van Gaala i pomocnika Frenkiego de Jonga kilka zadawanych pytań dotyczyło Lewandowskiego. Pierwszy nazwał go „najlepszym napastnikiem na świecie” i z podziwem wypowiadał się o jego błyskawicznej adaptacji „w nowym klubie i nowej kulturze” już w tak dojrzałym wieku jak na piłkarza. Drugi bardzo chwalił nowego kolegę z Barcelony wypowiadając się o nim w samych superlatywach. Nie tylko o umiejętnościach piłkarskich, ale też o podejściu mentalnym czy typie osobowości.

Przy okazji De Jong musiał też tłumaczyć dziennikarzom z Holandii jak czuje się piłkarz, który, w odróżnieniu od Lewandowskiego, nie jest w rytmie meczowym, bo nie zawsze gra w klubie regularnie. Odpowiadał z wielkim spokojem i z szerokim uśmiechem. Gdy skończył i wcześniej opuścił salę, jeden z redaktorów zapytał jego szefa, czy nie martwi go, że gracz Barcelony jest przed meczem z Polską tak totalnie wyluzowany. Van Gaal z typową dla siebie swadą odpowiedział, że wręcz przeciwnie.

Głównym tematem dalszej części konferencji były… rzuty karne. Ktoś niezorientowany w temacie mógł poczuć się nawet mocno zdziwiony. Jakie karne, o co chodzi? Ja jednak zostałem wcześniej odpowiednio przygotowany przez znajomego holenderskiego dziennikarza Henka Meesa.

Otóż Van Gaal ma chyba na tym punkcie obsesję, bo zaprosił do współpracy trenera... siatkówki, choć z szeroką naukową wiedzą na temat różnych dziedzin sportu, by właśnie zajął się tematyką egzekwowania rzutów karnych. I w Warszawie mówił o konieczności wyćwiczenia pewnych automatyzmów w ich wykonywaniu. Dodał jeszcze, że czeka na naukowe opracowanie na wspomniany temat.

Gdy ten tylko pojawił się w mediach niektórzy holenderscy dziennikarze potraktowali go z dystansem. Tak wielkim, że między nimi a trenerem doszło do równie wielkiego spięcia na niedawnej konferencji prasowej przed przylotem do Polski. Van Gaal dosłownie wpadł w szał. W środę temat powrócił, ale już w spokojnej formie i zdominował konferencję.

Można powiedzieć, że każdy ma takie problemy, na jakie zasługuje. Van Gaal myśli już o karnych pod kątem ewentualnej konieczności wykonywania ich w fazie pucharowej zbliżających się mistrzostw świata. My takich problemów nie mamy. Jeśli w czwartkowym meczu z Holandią będzie karny, nie trzeba naukowych badań, by przewidzieć, że prawdopodobieństwo zamienienia go na bramkę przez Lewandowskiego jest prawie stuprocentowe.

▬ ▬ ● ▬