2016-09-13
Karta do bankomatu
We wtorek startuje kolejny sezon Ligi Mistrzów. To najważniejsza liga piłkarska na świecie, która nie jest żadną… ligą. Raczej wielkim przedsiębiorstwem.
W 1994 roku byłem pierwszy raz na finale Ligi Mistrzów. Odbywał się na Stadionie Olimpijskim w Atenach. To jeden z najbardziej pamiętnych meczów w tych rozgrywkach, chyba nie tylko dla mnie. Faworyzowana Barcelona została zmiażdżona przez AC Milan, przegrywając 0:4. Jedna z najbardziej bolesnych klęsk w trenerskiej biografii nieżyjącego już Johana Cruyffa.
A może przesadzam? Barcelona przyleciała do Aten świeżo po zapewnieniu sobie kolejnego tytułu mistrza Hiszpanii. I odleciała do domu dalej świętować, co stanowiło skuteczną odtrutkę na straszliwy łomot jaki sprawiła jej ekipa z Mediolanu pod wodzą Fabio Capello. Czy to nie rozprężenie po zdobyciu tytułu miało decydujący wpływ na dotkliwą porażkę w Atenach?
Zapamiętałem z finału ciekawy obrazek. Do rozpoczęcia meczu pozostało już niewiele czasu, a ciągle nie było oficjalnych programów. Grecy postanowili na pełną improwizację i zapewniali, że zaraz będą. Wreszcie pod stadion podjechały ciężarówki wyładowane programami, może nawet prosto z drukarni!? Jeśli dobrze pamiętam, każdy mógł sobie brać je za darmo.
Teraz takie akcje byłyby już niemożliwe. Wszystko jest dograne w najdrobniejszych szczegółach. Musi być, bo Liga Mistrzów stała się najważniejszym przedsiębiorstwem UEFA, które ją ubiera i żywi. Nie ma miejsca i szansy na jakąkolwiek improwizację. Za duże są pieniądze do zarobienia, by ktokolwiek mógł sobie na coś takiego pozwolić.
Po wykonaniu kilku pełnych zamachów firma „Liga Mistrzów” dotarła się na tyle, że każdy drobiazg jest dopracowany do milimetra i sekundy. Musi być, bo sponsorzy (reklamujące się firmy) dają gigantyczne pieniądze, więc mają wielkie wymagania. Spełnienie ich pozwala wspaniale samemu się wyżywić. Dlatego na stadion Legii przyjechało kilka TIR-ów przysłanych przez UEFA ze sprzętem i materiałami do wykorzystania. Klub dostał też kilkusetstronicową instrukcję drobiazgowo opisującą co i jak należy wykonać. Nic za darmo.
Liga Mistrzów z prawdziwą ligą nie ma za wiele wspólnego. Tylko środkowa część rozgrywek odbywa się w grupach, reszta jest prowadzona zwyczajnym systemem pucharowym. Ale właśnie „środkowa część” robi różnicę. Gwarantuje każdej z drużyn rozegranie co najmniej sześciu meczów, czyli gwarantuje większe pieniądze. Na trzy spotkania u siebie, i to rywalami z najwyższej europejskiej półki, można już zaproponować atrakcyjny pakiet dla kibiców, a także gości biznesowych. I zarabiać, zarabiać, zarabiać. Po to właśnie powstała firma „Liga Mistrzów”.
Za każdy awans do kolejnej rundy, każdy remis, każde zwycięstwo dokładnie wyliczone stawki. Wszystko warte grube miliony. Tak UEFA rozbujała tę maszynę przez lata. Piłkarski raj, pod warunkiem, że posiada się bilet wstępu, czy może raczej kartę do bankomatu Ligi Mistrzów. Legia dzięki niej już zdążyła wyjąć kilkanaście milionów euro. A przy okazji w środę zagra pierwszy mecz grupowy z Borussią Dortmund w Warszawie...
▬ ▬ ● ▬