Kawy nie było, jest coś ważniejszego

Fot. Trafnie.eu

Trener Wisły Kraków Jerzy Brzęczek udzielił długiego wywiadu po jeszcze dłuższej przerwie. W tym samym dniu jego drużyna doznała bolesnej porażki...

Długa przerwa to okres od zwolnienia go z funkcji selekcjonera reprezentacji Polski. Nie pamiętam, by w tym czasie udzielał się w mediach. W wywiadzie musiała się oczywiście pojawić kwestia jego dymisji na początku ubiegłego roku. Został zapytany w jakich jest stosunkach ze Zbigniewem Bońkiem, odpowiadając tak (za: sport.tvp.pl):

„Po moim zwolnieniu raz rozmawialiśmy. Nie mamy kontaktu. Prezes mnie zatrudnił, prezes zwolnił. Nie mam żalu”.

Ostatniemu krótkiemu zdaniu nie należy absolutnie dać wiary, ponieważ natychmiast po nim następuje długa wyliczanka:

„Wypełniłem zadanie, które przede mną postawił. Wielu ludzi zapomina, w jakim momencie przychodziłem do reprezentacji. Po mistrzostwach świata było straszne rozczarowanie i negatywny klimat. Po raz pierwszy wprowadzono Ligę Narodów i od razu graliśmy z Włochami oraz Portugalią. Eliminacje do mistrzostw Europu po raz pierwszy były organizowane w ciągu ośmiu miesięcy. Nie mieliśmy żadnych meczów towarzyskich. Później było dziesięć miesięcy pandemii, a po przerwie mecz z Holandią i Liga Narodów. Utrzymałem się w pierwszej Lidze Narodów. Zajęliśmy ostatnie miejsce, ale straciliśmy bramkę w 92. minucie meczu z Włochami po rzucie rożnym. Gdyby nie to, Włosi byliby ostatni. Zagrałem 24 mecze i wygrałem pięćdziesiąt procent. Cztery razy graliśmy z Włochami, dwa razy z Portugalią, dwa razy z Holandią. Nasze cztery mecze z Włochami przypadły na ich serię 37 spotkań bez porażki. Historyczny wynik w skali światowej. I ja byłem krytykowany, że z nimi nie wygraliśmy”.

Z cytowanej wypowiedzi aż bije ogromny żal do Bońka, co stwierdzam jako psycholog – amator, bo nie trzeba mieć odpowiedniego dyplomu, by ów fakt zauważyć. Nawet się nie dziwię, skoro były już prezes PZPN pod koniec września mówił w programie w telewizji Polsat (za: meczyki.pl):

„Chciałbym napić się z Jurkiem kawy. Razem sporo przeżyliśmy, później coś się stało”.

O tej kawie, jeśli mnie pamięć nie myli, wspominał też wcześniej. Skoro wspominał ponownie ponad pół roku po zwolnieniu i przez kolejne pół na kawę umówić się nie zdołał, trudno uwierzyć, że miał na spotkanie naprawdę ochotę. Bo skoro Brzęczek stwierdził, że „raz rozmawialiśmy”, na pewno nie miał na myśli takiego spotkania. 

Były selekcjoner zdaje sobie jednak sprawę, że na świecie są znacznie poważniejsze problemy. Wywiad ukazał się w dniu meczu prowadzonej przez Brzęczka Wisły Kraków z Pogonią w Szczecinie. Jego drużyna przegrała wyraźnie 1:4 pozostając w strefie spadkowej. Jest więc w sytuacji coraz bardziej dramatycznej. Choć trzeba nauczyć się oszczędnie używać niektórych słów, bo żyjemy w nieciekawych czasach, więc można się narazić na śmieszność, stosując przesadne określeń w odniesieniu do piłki.

Wydaje się, że trener krakowskiej Wisły świadomy nieciekawego położenia, mimo to potrafi znaleźć w swojej pracy odskocznię od znacznie większych problemów, które jest w stanie dostrzec (za: sport.tvp.pl):

„Myślę, że świat jeszcze nigdy nie był tak blisko zbrojnego konfliktu na miarę III wojny światowej. Świadomość tego jest straszna. Całe szczęście, że nadal jesteśmy w stanie skupić się na swoich codziennych obowiązkach. Jeszcze…”

I jeszcze dodał:

„Jest wojna, a więc coś straszniejszego. To pokazuje, jak opinia publiczna może kreować sposób, w jaki odbieramy rzeczywistość. Wojna zastąpiła Covid w roli najstraszniejszego tematu, ale Covid nie przestał istnieć. Połączenie tych wszystkich mieszanek wybuchowych nie wróży ludzkości zbyt dobrze. Obojętne pod jaką szerokością geograficzną. My już trochę przeżyliśmy, ale co mamy powiedzieć naszym dzieciom, wnukom?”

Na pewno trzeba im uświadomić, że na piłce świat się nie kończy, nawet jak ukochana drużyna przegrywa ważny mecz, z czego warto zdać sobie sprawę szczególnie w obecnych czasach.

▬ ▬ ● ▬