Każdy ma swój Bayern, Borussię też

Fot. Trafnie.eu

W sobotnim meczu Bundesligi byłej i obecnej drużyny Roberta Lewandowskiego wygrała ta druga. Ale zdecydowanie więcej pisze się i mówi o pierwszej.

Aż musiałem się chwilę zastanowić kiedy oglądałem na Wembley niemiecki finał Ligi Mistrzów? Czy to możliwe, że zaledwie przed rokiem? Nie tylko możliwe, ale pewne. Jak niewiele potrzeba czasu, by tak wiele zmieniło się w układzie sił. Ale tylko w Bundeslidze. Bayern ciągle bez porażki w nowym sezonie, a Borussia w strefie spadkowej. Bo w Lidze Mistrzów obie z kompletem zwycięstw.

Jednak te szczęścia Borussii nie dają, skoro przegrywa na własnym podwórku. I to przegrywa ostatnio niemal seryjnie. Zaczęły się więc reakcje histeryczne, nic specjalnego w podobnych przypadkach. Okazało się, że trener Jürgen Klopp nie jest szkoleniowym geniuszem. Że też popełnia błędy, nawet całkiem sporo, więc ma natychmiast wziąć się do roboty i rozwiązać problem. Czyli jego drużyna ma przestać wreszcie przegrywać! Klopp twierdzi, że Borussii potrzebny jest teraz przede wszystkim spokój. Możliwe, choć potrzebne jej jest jeszcze co innego. Ale po kolei...

Hans-Joachim Watzke, dyrektor klubu, wytoczył ciężkie działa. Znalazł winnego całej sytuacji i to nie w Dortmundzie. Bayern swą polityką transferową chce „zniszczyć” Borussię! Do takiego doszedł wniosku. Klub z Monachium najpierw skusił Mario Götze, następnie naszego orła, a teraz kusi Marco Reusa. Sprawa ostatniego wypłynęła nie przez przypadek tuż przed meczem Bayernu z Borussią. Tak jak nie przez przypadek przed starciem obu drużyn w ubiegłym sezonie pojawił się temat pozyskania Götze.

Całkiem logiczne działania biorąc pod uwagę, że dobrze jest „napocząć” rywala jeszcze przed meczem. Nie oszukujmy się - w zasady fair play we współczesnym futbolu wierzą już chyba tylko naiwni.

Borussia przegrała w sobotę 1:2, a jedną z bramek o tym decydujących zdobył jej były zawodnik i jeszcze niedawno najskuteczniejszy strzelec – Robert L. A że przegrywa ostatnio w Bundeslidze wszystko co się da, poziom frustracji w Dortmundzie poszybował w górę. Tym właśnie należałoby tłumaczyć wywód Watzke.

Bayern na pewno nie pomoże Borussii, to nie jego rola. Raczej znów ją osłabi zabierając kolejną gwiazdę, samemu się przy tym wzmacniając. Jednak snucie teorii o chęci zniszczenia konkurencyjnego klubu jest już przegięciem. Wynika z bezsilności. Bo kto bogatemu zabroni? Jedynym, któremu udało się ostatnio pokonać w Niemczech Bayern był sędzia wymierzający wyrok skazujący prezesowi tego klubu za oszustwa podatkowe. Reszta, na boisku, ogląda plecy monachijczyków...

To bardzo stresujące zajęcie, szczególnie dla najbliższych rywali. Nie tylko w Niemczech zresztą. Praktycznie w każdej lidze jest (albo był, może będzie) jakiś Bayern i jakaś Borussia. Wystarczy przypomnieć sobie wymianę uprzejmości na linii Lech – Legia sprzed kilku miesięcy, dotyczącą piłkarzy zmieniających miejsce zamieszkania z Poznania na Warszawę.

Niestety na wolnym rynku najlepsi zawodnicy z reguły wybierają te kluby, które im najwięcej płacą. Brutalne prawa futbolowego kapitalizmu faworyzują najbogatszych. Gdyby Borussia miała więcej pieniędzy, jej punkt widzenia też by się pewnie zmienił. 

Na szczęście pieniądze same nie grają. Niech więc Klopp poskłada najlepiej jak potrafi drużynę z tych, których jeszcze ma, a może na wiosnę w rewanżu w Dortmundzie uda mu się ograć Bayern...

▬ ▬ ● ▬