2019-04-14
Kiedy odezwie się Sa Pinto?
Lechia Gdańsk mistrzem Polski, a z ligi lecą – Arka Gdynia i Zagłębie Sosnowiec. No nie… Nie tak szybko. W sobotę zakończył się dopiero sezon zasadniczy.
A ponieważ od wielu już lat męczymy się z dziwnym systemem ESA37, po trzydziestej kolejce nastąpił na razie tylko podział na grupy – mistrzowską i spadkową. I jeszcze do rozegrania siedem kolejnych meczów decydujących o mistrzostwie i spadku.
Lechia jest więc tylko liderem, a jej punktowa przewaga w ostatniej kolejce stopniała do zera. Utrzymała jednak pierwszą pozycję dzięki ogólnemu lepszemu bilansowi bramek, bo z drugą Legią ma remisowy bilans bezpośrednich meczów (dwa razy po 0:0). A pozycja lidera jest ważna w tym dziwnym ligowym systemie przy ustalaniu terminarza dodatkowych kolejek. Gdy każdy z każdy w grupie gra tylko raz, lider otrzymuje przywilej podjęcia wicelidera u siebie.
Lechia w sobotę przegrała w Krakowie z Cracovią 2:4. W tym sezonie nie przyzwyczaiła nas, by ktoś strzelał jej tyle bramek. Była przecież regularnie chwalona za grę w defensywie. Legia wygrała w Warszawie z Pogonią Szczecin 3:1 odrabiając tym samym trzypunktową stratę jaką miała przed ostatnią kolejką.
Czy to kryzys Lechii? Należałoby najpierw precyzyjnie zdefiniować słowa „kryzys”. Już w lutym zastanawiałem się:
„Czy [Lechia] dowiezie przewagę do końca rozgrywek? Tego na razie nie wie nikt, choć wielu, szczególnie trener Piotr Stokowiec, bardzo by wiedzieć chciało. (…) Przewagę trzeba jeszcze utrzymać, czyli wytrzymać ciśnienie, które z każdą kolejką pewnie będzie narastać. Może okazać się równie trudnym rywalem, jak ci na boisku. Czyli zaczyna się najtrudniejszy okres dla lidera”.
Wszystko aktualne, choć oczywiście uwagi nie były specjalnie odkrywcze. Raczej wynikały z realnej oceny możliwości drużyny. I w lutym, i teraz. Lechia już osiągnęła w tym sezonie więcej, niż można było po niej oczekiwać. Biorąc pod uwagę potencjały klubów z Legią nie powinna mieć prawa rywalizować o mistrzostwo, a jednak rywalizuje. Na dodatek zakwalifikowała się jeszcze do finału Pucharu Polski.
Nigdy w takiej sytuacji nie była. Choć przed dwoma laty do końca też walczyła o mistrzostwo, to jednak z dalszego rzędu, bo nie liderowała przez wiele kolejek i nie znajdowała się pod takim ciśnieniem, jak w tym sezonie. Trudno więc po porażce z Cracovią nawet próbować odpowiedzieć na pytanie, co się z nią dzieje, bo nie ma obecnej sytuacji z czym porównać. Taką możliwość pewnie chciałby posiadać trener Stokowiec. Miał rację, gdy po niedawnym meczu pucharowym z Rakowem w Częstochowie stwierdził:
„Jeśli nie stać nas na artyzm, to trzeba postawić na dobre rzemiosło”.
Teraz się okaże, czy tego dobrego rzemiosła wystarczy na zdobycie mistrzostwa. Bo Legia wygrała trzeci mecz ligowy z rzędu i na pewno jakaś psychologiczna przewaga jest w tej chwili po jej stronie. Większy potencjał drużyny też.
Ostatnie wyniki pokazują jakim szaleństwem był flirt z trenerem Ricardo Sa Pinto. Ciekawe kiedy Portugalczyk się odezwie i stwierdzi, że zwycięstwa to oczywiście jego zasługa. I jawny brak szacunku, gdy ktoś tego nie zauważa!
Ciekawy jestem jak rozstrzygnie się walka o mistrzostwo zespołu, który powinien je zdobyć w cuglach, z drugim, który niespodziewanie wdrapał się na miejsce rezerwowanym dla innych. Zawsze fajnie, gdy jakaś nowa siła włącza się do rywalizacji, walczy o tytuł, którego nigdy nie zdobyła. To powinno podziałać odświeżająco na całe rozgrywki. Za kilka tygodni przekonamy się w jakiej roli zakończy je Lechia.
Jeszcze jedna drużyna z Trójmiasta koncentrowała na sobie uwagę w ostatniej kolejce. Arka po remisie 1:1 w Gdyni z Miedzią Legnica wylądowała w strefie spadkowej. A przecież sezon zaczęła od wywalczenia Superpucharu Polski!
Arkę przeskoczyła Wisła Płock wygrywając drugi mecz z rzędu po zatrudnieniu nowego trenera Leszka Ojrzyńskiego. Pracował w ubiegłym sezonie w Gdyni, awansował do finału Pucharu Polski, ale został pogoniony z klubu. Czy dlatego, że nie podobał się styl gry prowadzonej przez niego drużyny? W Płocku na razie na styl nikt nie narzeka...
▬ ▬ ● ▬