Kiedy znów coś...

W subiektywnym podsumowaniu tygodnia o głośnym wydarzeniu, które niestety mi umknęło. Przyrzekłem jednak jeszcze raz nad tematem się pochylić.

Chodzi o czwartkowy mecz eliminacyjny do Ligi Konferencji Europy pomiędzy Legią Warszawa i duńskim Brøndby IF Kopenhaga, a dokładniej o to, co działo się na płycie boiska zaraz po jego zakończeniu. Działo się sporo, o czym wspomniałem w poprzednim tekście, choć wspomniałem tylko o tym, co sam dokładnie widziałem, czyli o pyskówce pomiędzy trenerami Gonçalo Feio i Jesperem Sørensen oraz wynikającymi z tego konsekwencjami.

Zaraz po opublikowaniu tekstu zadzwonił znajomy i mocno mnie zrugał, że tak łagodnie potraktowałem pierwszego. Wywiązała się dyskusja, w wyniku której zostałem uświadomiony, że działo się znacznie więcej, oczywiście z Feio w głównej roli, czego dowody później bez problemu znalazłem w mediach.

Otóż po końcowym gwizdku portugalski trener postanowił rozprawić się najpierw z kibicami z Kopenhagi. Kierując się w ich stronę podniósł ręce i pokazał im dwa środkowe palce swych dłoni (następnie jeszcze „gest Kozakiewicza”, powszechnie zwany „wałem”). Taki gest jest powszechnie uznawany za obraźliwy, a co dopiero w wersji do kwadratu przez osobę publiczną podczas wykonywania obowiązków służbowych.

Feio już zajęła się UEFA wszczynając wobec niego postępowanie dyscyplinarne. Może go zawiesi na jeden mecz, co raczej nie będzie miało aż tak wielkiego znaczenia. Dla mnie ważne znaczenie ma kilka innych kwestii.

Właściwie trudno być zdziwionym jego zachowaniem, a najwyżej spytać – dlaczego dopiero teraz? Feio już tyle nawywijał piastując trenerskie funkcje w poprzednich klubach, że można było się nawet dziwić, czemu w Legii jest taki grzeczny. Albo inaczej – dlaczego nie stał się jeszcze bohaterem żadnej nowej afery. Jak widać do czasu…

Na konferencji prasowej zaraz po meczu z Brøndby argumentował:

„Wiem, że najłatwiej jest mnie krytykować, bo mam już przypiętą łatkę. Ja już jestem do tego przyzwyczajony. Szkoda, że nikt nie widział zachowania przeciwnika wobec nas na meczu w Danii”.

Nie doprecyzował kto dokładnie prowokował, ale sądząc z wykonanego gestu miał na myśli także (przede wszystkim?) kibiców drużyny rywali. Gdyby przyjąć jego sposób rozumowania, czyli odreagowywania, taki Szymon Marciniak powinien w każdym meczu na stadionie Legii cały czas biegać z wyciągniętymi w kierunku trybun środkowymi palcami, ponieważ od lat jest przez te trybuny niemiłosiernie obrażany w wyjątkowo wulgarny sposób.

Najbardziej przeraża mnie w zachowaniu Feio nawet nie kryjące się pod jego chamskim gestem prostactwo, ale że kompletnie traci kontakt z rzeczywistością, zupełnie nie panując nad emocjami. Biorąc pod uwagę całokształt jego dokonań nie należy się zastanawiać, czy znowu coś wywinie, tylko kiedy to nastąpi.

▬ ▬ ● ▬